piątek, 15 maja 2020

Od Mikleo CD Soreya

Jego nieodpowiedzialne zachowanie naprawdę mnie zmartwiło, był nieprzytomny trochę ponad dwa dni a co jeśli by tego nie przeżył? Czy ten człowiek w ogóle o tym pomyślał? Myśli, że jego przepraszam, coś zmieni? Muszę się nad tym zastanowić, naprawdę za wiele chcę, za mało jeszcze potrafi.
Burknąłem cicho, poruszając łbem, lekko uderzając go ogonem, wciąż byłem obrażony, za jego głupie zachowanie mimo to odpuściłem sobie te fochy, ciesząc się. Był cały i zdrowy a tylko to się dla mnie liczyło.
Mój przyjaciel uśmiechał się szeroko, tuląc się do mojego łba, pozwalałem mu na te kilka chwil, odsuwając swój łeb, gdy wystarczało mi już tych czułości. Wydobyłem z siebie cichy warkot, chcąc, aby chłopak położył się i odpoczął, wciąż wyglądał źle, a ja nie chciałem narażać go na niebezpieczeństwo, mimo wszystko martwiłem się o niego, chociaż byłem gadem, który nie do końca rozumiał te uczucia.
Położyłem łeb na deszczu, patrząc na Soreya który w końcu postanowił odpocząć, potrzebował tego bardziej, niż myślał i ja doskonale o tym wiedziałem.
Lailah w tym czasie rozpaliła niewielkie ognisko, aby ogrzało ciało śpiącego chłopaka, na dworze robiło się coraz zimniej, mimo że deszcz przestał padać, nieprzyjemny wiatr pozostał, Yuki przykuł się do Soreya zmęczony, nic dziwnego to małe dziecko potrzebował dużo snu, nakryłem obu delikatnie swoim skrzydłem, w jakimś stopniu chroniąc ich ciała przed zimnem, Lailah zniknęła chwilę później, a ja nie mając zbytnio co robić, leżałem spokojnie na ziemi pilnując otoczenia, mimo wszystko byłem bardzo czujny, bałem się ludzi, którzy mogliby znów nas odnaleźć, tym istotą nigdy nie można ufać..

***

Minęło kilka dni, zanim trochę się uspokoiłem, nie odczuwając tego niepokoju, dając trochę luzu przyjacielowi, nie byłem człowiekiem to prawda, jednak martwiłem się o tego głupka, więc musiałem go troszeczkę kontrolować, na tyle ile było to możliwe.
Leżałem w wodzie, trzymając łeb na brzegu. Odpoczywając, na dworze było bardzo ciepło, co powodowało moje lenistwo, nie miałem ochoty wychodzić z wody, Yuki bawił się przy brzegu wodą, która nie do końca chciała go słuchać, robiąc to, co chciała, bawiło mnie to gdy woda przypadkiem moczyła każdego z nas, dając przyjemne ukojenie.
- Chyba wystarczy tej zabawy - Sorey przemoczony do suchej już nitki podszedł do chłopca, który dzielnie walczył z wodą. Otworzyłem ślepia, poruszając łbem, wrzucając przyjaciela do chłodnej wody, był mokry, więc nie robiło mu to wielkiej różnicy. - Mikleo - Usłyszałem jego głos, gdy udałem, że nic nie zrobiłem, przecież jestem takim grzecznym smokiem.
Spojrzałem na niego, kiedy to ochlapał mój psyk wodą, na swój sposób zaśmiałem się, przysuwając łeb, aby przewrócić go do wody, chłopak jednak nie miał zamiaru tak łatwo się poddać, trzymając mocno mój pysk, siłując się zemną, co na swój sposób było zabawne, gdy usilnie próbował wygrać.
- Jak dzieci - Już po dłuższej chwili dało się usłyszeć głos rozbawionej Lailah.
Oboje spojrzeliśmy w jej stronę, Sorey na chwilę puścił mój pysk, co było jego błędem, nie czując jego dłoni, znów popchnąłem go do wody, pokazując delikatnie zęby, na swój sposób się uśmiechając.
Ta nasza zabawa rozbawiła nawet Yuki'ego, który przyglądał nam się, śmiejąc z naszych dziecinnych zagrywek.
- To jego wina - Burknął, podnoszący się z wody Sorey, zrzucając całą winę na mnie, udając głupiego, spojrzałem na twarz przyjaciela, nic nie rozumiejąc, przecież byłem grzecznym gadem, nie moja wina, że chodzić nie umie.
Udając obrażonego, jego oskarżeniem poruszyłem energicznie ogonem, tworząc niewielką falę, która go zmoczyła, cóż za nieszczęście, woda naprawdę potrafi być zdradliwa.

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz