wtorek, 26 maja 2020

Od Mikleo CD Soreya

Ten pomysł wcale mi się nie podobał, nie chciałem zbliżać się do szczeniaka, nieważne czy był mały i bezbronny bałem się psów, nie pamiętam dlaczego, nie pamiętam, co takiego się wydarzyło, wiem natomiast jedno, naprawdę mnie wystraszył. Tak, tak wiem, że chciał dobrze. W pewnym sensie rozumiałem, co ma na celu, jego zachowanie, mimo to czułem się strasznie, gdy zostałem zmuszony do czegoś, czego nie chciałem.
- Nikt cię o tę pomoc nie prosił - Szepnąłem, mój głos się łamał, zacisnąłem dłonie na swoich ramionach, nie czując się ani trochę lepiej, nie chcę być chroniony przed psem, chcę, aby go tu nie było, przy pierwszej lepszej okazji chcę, aby go oddał, nie zniosę towarzystwa tego stworzenia.
- To tylko bezbronne szczenię boi się bardziej niż Ty - Nie zgodziłbym się z tymi słowami, ten mały potwór nie wygląda na wystraszonego, wręcz przeciwnie lgnie do Yuki'ego co w żadnym wypadku mi nie odpowiada, jeśli dziecko się uprze, na tego szczeniaka będzie bardzo ciężko wyperswadować mu ten głupi pomysł z głowy.
- On bardziej? Nie wygląda, jakby się bał, nie pomagaj mi, nie przestanę się tego bać, mam to zakodowane w głowie daj sobie spokój - O dziwo mówiłem bardzo cicho, starając się brzmieć na spokojnego, choć tak naprawdę cały drżałem, ze strachu.
- Mikleo proszę cię, musisz spróbować pokonać strach, daj sobie pomóc - Starał się mnie wesprzeć, ja jednak nie potrafiłem się uspokoić, to było zbyt dużym szokiem. Dla mnie to nie była zabawa, w tych niby bezbronnych zwierzętach widziałem potwory, nic tego nie zmieni.
- Nie chcę pomocy, trzymaj kundla z dala albo w dalszą drogę ruszysz, ale beze mnie - Syknołem, odsuwając go od siebie, tracąc całkowicie ochotę na dyskusję, żadne czary nie zmienią mojego nastawienia do psów, są moimi wrogami, koniec dyskusji nie chcę nic więcej o nich słyszeć.
Musiałem iść nad wodę, aby odetchnąć, tylko ona potrafiła wyciszyć mój strach, przynajmniej na tę chwilę puki szczeniak był daleko, gdy znów zostanę zmuszony do bliskich kontaktów z tych stworzeniem, chyba zwariuje, mam jedno serce nie musi ze strachu przestać bić.

Cieszyłem się, gdy w dalszą drogę ruszyłem z Lailah, ona przynajmniej do niczego mnie nie zmieszała. Boże jak dobrze, nie umiałbym jechać z Yukim który trzymał przy sobie szczeniaka ani myśląc go puścić, a przecież nic by mu się nie stało, może trochę by się... Stop o tym nie powinienem nawet myśleć, co prawda myślałem o porzuceniu go, co zakończyłoby się jego śmiercią, więc chyba na jedno wychodzi, a więc może jednak...
Westchnąłem cicho, myśląc o tym w głowie, prowadząc walkę między tym, co dobre a tym, co złe, nie potrafiłem sobie chyba jeszcze poradzić z tym małym stworzeniem, które jest z nami.
Najgorzej było wieczorem, gdy nadszedł czas na odpoczynek, z tego, co wyliczyłem jutro późnym popołudniem, powinniśmy być na miejscu, mijając może jedno miasteczkom, czego nie byłem pewien. Wracając jednak do potworka, szczeniak poczuł się lepiej, zaczął kręcić się przy mnie, z czystej ciekawości co wcale a wcale mi nie odpowiadał, im bliżej podchodził, tym bardziej się cofałem, odechciało mi się nawet spania, dziś zdecydowałem się na wzięcie całonocnej warty, niech mówią, co chcą i tak nie zasnę, strach robi swoje, a nieufność tylko dodatkowo mnie dobija.
- Mikleo chodź tu do nas - Sorey próbował mnie przekonać, abym przyszedł do nich, ja jednak uparcie odmawiałem, nie reagując ani na jego prośby, ani na prośby Lailah siedząc na starym pniu drzewa, w bezpiecznej odległości od psa tym samym skupiając się na otoczeniu, wszyscy byli zafascynowani kundlem ja jednak nie za bardzo, nawet go nie lubiłem, gdybym mógł, już bym go oddał, na moje nieszczęście nie ma komu. Gdy wrócimy do zamku, przeproszę kota za tę niechęć do niego, zdecydowanie bardziej wolę już go od psa.
- Masz zamiar długo tu siedzieć - Mój przyjaciel przyszedł do mnie, kucając przede mną, może lekko zmartwiony, nie ma czym, ja tylko uciekam od psa nic nadzwyczajnego, zna mnie od dziecka, wie jak zawsze, na nie reagowałem, to nigdy się nie zmieni.
- Całą noc, wezmę cało nocną warte - Odparłem, wiedząc, że przyjacielowi się to nie spodoba, mało jednak mnie to teraz obchodziło, nie będzie chciał spać, nie musi, nie zabronię mu, jednak nie pójdę spać za rządne skarby, muszę mieć na oko to małe coś, a kto wie, może akurat w nocy przyleci coś i to zje? Przysięgam, grzeszę, ale nie obraziłbym się za to.

<Sorey? C: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz