Nie do końca rozumiałem, oczywiście moja pamięć odświeżyła się już znacznie bardziej. Wiedziałem, kim byłem, nim stałem się smokiem, wiedziałem też, dlaczego się nim stałem, znałem też sposób na oczyszczenie mnie, problem był tylko jeden a może nawet dwa. Pierwsza sprawa to Sorey, nie byłem pewien czy jest w stanie po tym wszystkim oczywiście mnie ze zła, a druga sprawa czy Lailah ma umiejętności, oboje dobrze wiedzieliśmy, że łuk połączony z mocną Serafina wody, który posiadam, potrafi oczyścić, wszystko nawet smoka, nie twierdzę, że Lailah nie da rady, po prostu chciałbym przeżyć tę przemianę, o ile w ogóle mogę jeszcze stać się na powrót sobą.
Sorey połączył się razem z kobietą, stali się jednością, wspólnymi siłami postanowili mnie oczyścić ze zła, które przez ostatni tygodnie wykańczało moją ludzką formę.
Zamknąłem ślepia, gdy promień uderzył prosto w moje serce, czułem jak potężna moc, unosi mnie w powietrze, nie potrafiłem otworzyć oczu, czułem pewne zmiany, ból i chwilowy brak dopływu powietrza, było mi ciężko przetrwać tę przemianę, wrażenie zdzieranej na żywca mojej skóry nie opuszczało mnie do samego końca. Dopiero gdy wokół rozbłysło światło które dostrzegłem nawet przy zamkniętych oczach, poczułem ulgę, nagle ból zniknął wraz z uciskiem w gardle, poczułem chłodną wodę, do której wpadłem, to ostatnia chwila, którą zapamiętałem, nim mój umysł stracił kontakt z rzeczywistością.
Otworzyłem oczy w zupełnie innym miejscu, było bardzo jasno wręcz nienaturalnie, podniosłem się powoli do siadu, zauważając wodę, spokojnie płynęła nieskażona grzechem, za mną znajdowała się pustka, coś chciało, abym poszedł w stronę wody, która wzywała mnie do siebie, za sobą w pustce słyszałem jednak głos, głos, który stawał się coraz to głośniejszy, ja znałem ten głos, nie wiedziałem tylko skąd.
Powoli wstałem z ziemi, robiąc kilka kroków w stronę wody, wtedy właśnie poczułem, jak gdyby ktoś mocno chwytał mnie w ramiona.
- Wróć do mnie - Gdy to usłyszałem, moje serce zabiło szybciej, a umysł przypominał sobie, do kogo należał, wołający mnie głos.
- Sorey - Szepnąłem cicho, odwracając się za siebie, mój obraz zaczął się zamazywać, a ja znów nie wiedziałem co dzieje się z moim ciałem, kolejny raz straciłem kontakt z rzeczywistością.
Otworzyłem powoli ociężałe powieki, odwracając głowę na bok, aby wypluć wodę, która w nadmiarze znajdowała się w moich ustach i płucach, dzięki temu uświadamiając sobie, gdzie w tej chwili jestem, wróciłem do żywych co za szczęście, nie chciałbym umierać za młodu.
- Mikleo ty żyjesz - Sorey ucieszył się, mocno tuląc do siebie, gdy ledwie zdążyłem podnieść się do pionu.
Odwzajemniłem ten gest, wtulając się w niego, tak bardzo się cieszyłem, doskonale pamiętałem, że pokonał zło w swoim sercu, po części kosztem mojej przemiany, patrząc na to z tej strony, było warto, gdybym musiał, poddałbym się złu drugi raz, aby ocalić przyjaciela przed większym złem.
Poczułem drugie ciało tulące się mocno do mnie, doskonale widziałem, że to Yuki, wreszcie mogłem przytulić się do dwóch istot, za które oddałbym życie.
- Jak się czujesz? - Sorey odsunął się delikatnie, kładąc dłonie na moich policzkach, wpatrując się w moją twarz.
Cóż czułem się trochę dziwnie, przez długi czas byłem smokiem, nie wiem, jak poradzę sobie z chodzeniem, nie mówiąc nawet o mówieniu, nie zapomina się takich rzeczy, jednak wciąż byłem jeszcze w szoku, po tym wszystkim potrzebują więcej czasu, aby dojść do siebie.
Patrzyłem na przyjaciela w milczeniu, zauważyłem zmartwienie na jego twarzy, chciałem mu powiedzieć, że wszystko jest okej, ale po tak długim czasie naprawdę musiał dać mi chwilę, abym przypominał sobie, jak to jest być człowiekiem nie gadem.
- Mikleo potrzebuje trochę czasu, aby dojść do siebie - Dopiero teraz przypominałem sobie o Lailah, spojrzałem na nią, uśmiechając się delikatnie, cieszyłem się, że jest wolna, najlepiej wiem, jakie to straszne uczucie, gdy jest się więzionym, co prawda nie trzymano mnie w zamknięciu tak długo, jak jej, jednak Serafin ognia a wody całkowicie inaczej odczuwa zamknięcie, dla mnie każda minuta przymusowego zamknięcia to jak kara śmieci, zabawne, ale nie dla mnie.
Wziąłem głęboki wdech, w pierwszym momencie odczuwając ulgę, ciężar, który nosiłem przed przemianą, ten sam, przez który moje ciało traciło na masie i sile zniknął, oczywiście nie zniknął całkowicie, był mniej przytłaczający i bardziej znośny, a to zdecydowana ulga dla mojego zmęczonego organizmu.
Położyłem dłoń na sercu, odwracając głowę w stronę przyjaciela, patrzyłem na niego kilka chwil, głaszcząc jedną ręką chłopca tulącego się do mnie,
drugą rękę kładąc na jego policzku, ciesząc się z jego przemiany i pomocy, oczywiście nie trwało to zbyt długo, moja twarz lekko się skrzywiła, a ręką walnęła go w tył głowy, ile razy chciałem to zrobić na ocucenie go, bałem się jednak jego reakcji, teraz gdy wrócił, cieszę się, że jest sobą, jednocześnie musząc mu chociaż raz za to wszystko oddać.
~ Nawet nie wiesz jak długo na to czekałem - Pomysłem, przesyłając mu tę myśl, wciąż byłem zmęczony, a wypowiadanie słów na głos trochę by mnie kosztowało, mimo to musiałem go zdzielić, kochałem go i nigdy nie opuściłbym bez względu na wszystko byłem i będę zawsze obok, czy jest zły, czy dobry, mimo to za te nerwy, stres i tę „zdradę” wciąż byłem lekko obrażony i musiałem oddać mu przynajmniej w taki sposób, za to, co mi zrobił, karać go nie chciałem, nie miałem zamiaru go osądzać, sam stałem się zły, poza tym stał się zły z mojej winy a ja z jego, my naprawdę jesteśmy siebie warci.
<Sorey? C: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz