Byłem naprawdę wściekły ci ludzie byli zdolni zrobić mi krzywdę, byłem przekonany, że bez wahania by mnie zabili, nie przejmując się tym marnym człowiekiem, który znów za mną goni.
Warknąłem cicho zły na niego, na siebie, na tę całą sytuację patrząc na jego twarz, wydawał się bardzo szczery, nie chciał mnie skrzywdzić, z resztą nawet by mu się to nie udało, zjadłbym go za nim, zdążyłby mrugnąć okiem, poza tym był moim przyjacielem, nie okłamał mnie, ani razu moje ułamki wspomnień zapewniały mnie w tym przekonaniu.
Puściłem go, wracając na swoje miejsce, obracając się do niego plecami, byłem zmęczony i poirytowany, skrzydło znów mnie bolało, ból nie pozwalał spać, co spowodowało wzrost irytacji.
- Mikleo - Usłyszałem głos Soreya, odwróciłem w jego stronę łeb, powoli znów próbował się do mnie zbliżać, burknąłem cicho, ale nie ruszyłem się i tak już wystarczająco krzywdy mu narobiłem, wciąż byłem zagrożeniem dla niego, nie widział tego? Tracę kontrolę nad sobą, gdy jestem zły lub wystraszony powinien trzymać się z dala, takiej bestia nikt nie powinien zaufać.
Podszedł bardzo blisko, wyciągając swoją dłoń w moją stronę, zmrużyłem lekko ślepia, potrzebując kilka chwil, aby przysunąć swój łeb, pozwalając się dotknąć. - Już dobrze - Dodał, jego głos uspokajał mnie, wciąż byłem spięty, jednak czułem się lepiej, gdy był przy mnie.
Odsunął się spokojnie, podchodząc do mojego skrzydła, chciał je dotknąć, ale nie spodobało mi się to, nie chciałem, aby go dotykał ani próbował leczyć, przez moje zachowanie zrobiłem mu krzywdę, niech zajmie się sobą. Warknąłem cicho, odpychając go ogonem, tym razem będąc znacznie delikatniejszym, mimo to wylądował na ziemi, ostatnim razem trochę mnie poniosło i naprawdę mogłem go zabić.
Sorey westchnął, podnosząc się z ziemi, patrząc na mnie z lekkim niezadowoleniem, cóż starałem się być delikatny, ale mi nie wyszło, zdarza się.
- Mikleo - Nagle usłyszałem głos dziecka, które wbiegło do jaskini, zatrzymując się, gdy tylko uniosłem swój łeb, aby na nie spojrzeć.
- Yuki - Sorey podszedł do chłopca, biorąc go na ręce, przyglądałem się im, uważnie zauważając kogoś jeszcze, za nimi znalazła się jakaś kobieta, poruszyłem się nerwowo, cicho warcząc. - Mikleo spokojnie to Yuki i Lailah pamiętasz ich? - Zwracając się do mnie, przedstawił mi obie istoty, które znajdowały się przy nim.
Zmrużyłem lekko powieki, myśląc nad tym, co mi powiedział, coś mi to mówiło, już gdzieś się z tym spotkałem...
Uniosłem się nagle, powoli podchodząc do nich, musiałem się przyjrzeć owej dwójce a w szczególności chłopcu, który delikatnie z lekkim przestrachem dotknął mój pysk, poruszałem lekko ogonem, przypominając sobie tę drobną istotkę, z oczu popłynęła samotna łza, to dziecko było całym moim życiem, naprawdę je pokochałem, kolejne wspomnienia, które wracały, pozwalały mi odkryć, kim jestem, wciąż tyle nie wiedziałem, tyle nie rozumiałem, byłem zagubiony, ale ten chłopiec zwrócił mi kolejne wspomnienia z ostatnich tygodni mojego życia.
Przytulił się mocniej, gdy tylko zrozumiał, że nic mu nie zrobię, choć i to było niepewne, jestem dziką bestią, powinni na mnie uważać.
Położyłem się ostrożnie na ziemi, odwracając się w stronę Lailah, w moich wspomnieniach nie wiele o niej było, nie wiedziałem, dlaczego tak jest, ale nie specjalnie mi to przeszkadzało, wciąż miałem mętlik w głowie, więc może to z tego powodu nie pamiętam jej twarzy.
- To nie wygląda najlepiej - Kobieta podeszła ostrożnie do mojego skrzydła, z mojego pyska wydostał się warkot, podniosłem się z ziemi, nie chcąc, aby ktoś je dotykał, wystarczająco mnie już bolało.
- Spokojnie możemy ci pomóc - Sorey podszedł do mnie delikatnie, głaszcząc mój łeb, mimo to warknąłem ostrzegawczo, nie chciałem tego i już koniec dyskusji.
Wciąż czułem irytację i niepokój, a co jeśli oni znów się zjawią? Nie mam siły już uciekać.
Nerwowo kręciłem się w kółko, podchodząc do wyjścia z jaskini, chcąc ruszać w drogę, wciąż bałem się, że ci ludzie wrócą, dopóki byłem tu sam, byłem spokojny, teraz znów nie jestem pewien czy nie ruszyli za nim, aby mnie dopaść i zabić.
<Sorey? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz