Byłem zaskoczony i jednocześnie czułem się zdradzony. Myślałem, że Mikleo zachowa wszystkie moje sekrety i nie będę musiał obawiać się o to, że coś powie. Zostawiłem go na chwilę samego i już zdradził jedną tajemnicę, o ile nie więcej. Nawet, jeżeli jest to sama Alisha.
Delikatnie odwzajemniłem jej gest. Jej zachowaniem też byłem zaskoczony. Sądziłem, że ona i Lailah były przyjaciółkami, a mimo wszystko wydawała się mnie rozumieć. Może i jej powinienem zaufać. Wydawała się mnie zawsze rozumieć, i dokładnie w tym momencie to potwierdza.
Mikleo jest moim przyjacielem, ale jest także Serafinem. Widzi świat jedynie w czarno-białych barwach, dla niego albo coś jest złe, albo dobre. Nie rozumie mnie i twierdzi, że to co robię, jest złe. Eliminuję zło raz, a skutecznie, czy to tak trudno zrozumieć. A nawet jeżeli nie potrafi mnie zrozumieć, mógłby trzymać język za zębami. To także jest jakaś forma wspierania mnie.
- Bałem się twojej reakcji – przyznałem, trochę mocniej się do niej przytulając. Sama wspominała, że doznawała zdrad. Wie, jakie to uczucie i może dlatego jej powinienem powierzyć swoje troski i sekrety. – Myślałem, że się przyjaźnicie.
- Tak, ale nie sądziłam, że mogłaby cię zdradzić – powiedziała, odsuwając się ode mnie. – To musiało cię bardzo boleć. Chcesz może pogadać?
Spojrzałem na nią niepewnie. Była księżniczką, pewnie miała ważniejsze sprawy na głowie niż moje problemy. I poza tym, chciałem porozmawiać z Mikleo. Zerknąłem smutno na przyjaciela, który siedział na ziemi wyraźnie skruszony. I dobrze. Chciałem, aby wiedział, że zrobił źle i swoim postępowaniem mnie zdradził.
- Pewnie masz ważniejsze sprawy, niż moje rozterki – uśmiechnąłem się do niej lekko.
- Jesteś moim przyjacielem, dla ciebie zawsze znajdę czas – położyła mi dłoń na ramieniu w pokrzepiającym geście.
Westchnąłem cicho. Może powinienem skorzystać z jej propozycji wygadania się. Finalnie pokiwałem głową; wolałem już porozmawiać z nią niż z Mikleo. Ruszyliśmy wspólnie w głąb ogrodu, zostawiając w tyle chłopaka oraz tego małego bachora, przez którego zbliżenie się do mojego anioła w ostatnich dniach graniczyła z cudem. Zatrzymaliśmy się w cieniu wielkiego drzewa i usiedliśmy pod nim. Wokół nas panowała przyjemna cisza, wreszcie niezakłócana przez denerwujący głos szczeniaka.
- Od czego się zaczęło? – spytała dziewczyna, patrząc na mnie ze współczuciem.
Zastanowiłem się przez chwilę nad jej słowami. Dobre pytanie.
- Krótko po opuszczeniu stolicy zaatakował nas helion… - zacząłem, a później było już z górki.
Zacząłem od ucieczki Mikleo i żmudnych poszukiwań jego osoby. Tłumaczyłem, że zdecydowałem się na zabicie potwora, by pomóc przyjacielowi i że dzięki temu wiele zrozumiałem. Dziewczyna słuchała w skupieniu o zdradzie Lailah i o mojej ciężkiej decyzji, jaką było uwięzienie jej w mieczu. Powiedziałem jej nawet o oku i pokazałem, jak ono wygląda. Gdy skończyłem swoją opowieść, Alisha położyła mi dłoń na ramieniu i uśmiechnęła się ciepło. Kiedy na nią spojrzałem, zauważyłem w jej oczach coś dziwnego; nie potrafiłem jednak nazwać tej emocji.
Ale nie była przerażona, tak jak Mikleo, kiedy mu to wytłumaczyłem. Starała się mnie zrozumieć, a nie oceniała. Mimowolnie odwzajemniłem jej uśmiech. Alisha naprawdę była inna, niż większość ludzi.
- To naprawdę musiał być dla ciebie trudny wybór – powiedziała w końcu, a głos delikatnie jej drżał. Zgoniłem to wszystko na nadmiar informacji.
- Mikleo twierdzi, że nie powinienem jej więzić, ale bez niej nie mógłbym być pasterzem.
- Rozumiem cię doskonale, jako księżniczka też jestem zmuszana do równie trudnych decyzji – dziewczyna westchnęła ciężko, po czym podniosła się z ziemi. – Niestety, muszę cię opuścić, ale spotkamy się na kolacji, dobrze?
Pokiwałem głową na jej słowa. Nie wszyscy ludzie zasługiwali na ratunek, ale ona zdecydowanie należała do tej mniejszości. Również podniosłem się z ziemi, uśmiechając się do niej ciepło.
U wyjścia z ogrodu natknęliśmy się na bachora. Dziewczyna zaproponowała, żebym poczekał tutaj z dzieciakiem, a ona pójdzie po Mikleo. Zgodziłem się z lekką niechęcią. W milczeniu obserwowałem, jak dziewczyna podchodzi do mojego przyjaciela, nachyla się nad nim i coś szepcze mu do ucha.
- Pani Alisha jest bardzo miła – powiedział nagle szczyl. W pierwszym odruchu chciałem mu nakazać mu siedzieć cicho, ale powstrzymałem się w ostatniej sekundzie. Może jeżeli będę dla niego milszy, Mikleo będzie dla mnie bardziej wyrozumiały.
- Wiem. I dlatego jest naszą przyjaciółką – powiedziałem, siląc się na uprzejmy ton.
Na szczęście nie musiałem długo udawać tego dobrego, ponieważ Mikleo już do nas doszedł. Pożegnałem się z Alishą i ruszyłem w kierunku przydzielonego nam pokoju, nie zaszczycając mojego przyjaciela spojrzeniem. Kiedy tylko znaleźliśmy się w środku, zmęczony dzieciak od razu położył się na łóżku i zasnął. Nie mając ochoty na kładzenie się obok niego, położyłem się na dywanie, jak kiedyś robił mój przyjaciel. Naprawdę nie było to najgorsze miejsce na sen, całkiem miękko i wygodnie.
- Ufałem, że nie zdradzisz moich sekretów – powiedziałem w końcu, obserwując anioła spod wpółprzymkniętych powiek. Nadal czułem się zraniony faktem, że mnie zdradził, nawet jeżeli to wszystko powiedział Alishi.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz