wtorek, 12 maja 2020

Od Reverie CD. Joshua

Cała akcja była nietypowa dla kobiety. Co prawda, kiedyś pomagała przy opatrywania rannego, jednak nie robiła po pierwszego tego w szpitalu, a po drugie nie na tak ciężko rannym pacjencie. Przez cały czas była delikatnie zestresowana, czy coś źle robi. Była świadoma, że każdy błąd będzie mógł kosztować życie jej kompana. Miała tylko nadzieję, że jakoś wyjdzie z tego. Wiedziała jednak, że Johan raczej już nigdy więcej nie wróci do swojego zawodu z powodu swoich ran. Gdy została poproszona, aby wyszła z sali, kobieta zeszła do swojej karo srokatej klaczy, która czekała zniecierpliwiona w stajni. Podczas tej chwili czekania na rezultaty operacji, Reverie siedziała w stajni, opiekując się końmi. Po jakimś czasie, gdy zaczęło się robić ciemno, wróciła do szpitala, mając nadzieję, że medyk skończył już całą operację. Minęło parę minut, gdy wysoki ciemnowłosy mężczyzna wyszedł z sali operacyjnej. Wyglądał na bardzo zmęczonego, i wcale mu się nie dziwiła. Praca jako medyk zapewne była męcząca. Reverie miała przyjaciółkę, która pracowała parę lat w szpitalu w innym mniejszym mieście. Z opowieści jej ojca słyszała, że jej matka również była wspaniałym i szanowanym medykiem. Rev była zaskoczona, gdy nieznajomy ją przeprosił za wcześniejsze zachowanie, ponieważ nie uznała je za niestosowne czy chamskie. Nie odebrała jego słów zbyt osobiście, wręcz zignorowała je wcześniej. Nie raz się spotykała z takim nastawieniem ze strony lekarzy w dniach, kiedy ludzie dobijali się drzwiami i oknami. Była w pełni świadoma, że zmęczony człowiek jest zazwyczaj bardziej zirytowany i bardziej rozdrażniony. Czarnowłosa, posłała w jego stronę ciepły uśmiech. Przez chwilę rozmawiali na korytarzu o rannym pacjencie, którego udało się jakimś cudem uratować. Młoda Warrington sama się przyznała, że była gotowa już na najgorsze. Przynajmniej teraz mogła się w jakiś sposób wytłumaczyć przed królem, albo jego posłannikiem, dlaczego nie stawiła się razem z tamtą dwójką.
-  Może w ramach podziękowania, chciałby może pan się czegoś napić lub zjeść po takim ciężkim dniu? - zaproponowała Rev, która najwyraźniej chciała się jakoś odwdzięczyć i poprawić humor ciemnowłosemu. W końcu według stereotypów nic nie poprawia humor jak dobre jedzenie, odpowiednie towarzystwo oraz dobry trunek… Albo cokolwiek do picia, jeśli ktoś był abstynentem. Mężczyzna jednak odpowiedział, że miał jakieś ważne dokumenty do wypełnienia. W tym samym momencie na korytarzu zjawiła się reszta drużyny, ale nie byli sami. Towarzyszył im posłaniec króla. Kobieta miała nadzieję, że niczego głupiego nie nagadali. Nienawidziła się tłumaczyć przyłożonym, męczyło ją to. Nawet nie chodziło o kłamstwa, czy ratowanie swojego tyłka, po prostu nigdy nie było wiadomo, czy dane zdanie nie zostanie obrócone przeciwko tej osobie. Reverie przeprosiła lekarza, idąc za posłannikiem. Co ciekawe, mężczyznę nie otaczała jakaś złowroga aura, ale taka spokojna. Wyszli ze szpitala.
- Muszę przyznać, że jestem zaskoczony twoimi czynami, panno Warrington - powiedział, spoglądając na smoczycę. Odchrząknął, poprawiając kołnierz. Kobieta nic nie odpowiedziała, czekała tak naprawdę na reprymendę. - Rzadko widuje się takich zwiadowców, którzy dbają o swoich towarzyszy nad dobrem misji - dodał spokojnym głosem, tym razem zerkając na dwóch zwiadowców, który spuścili wzrok.
- Mam to odebrać jako komplement? - zapytała się brunetka.
- Sama zdecydujesz - odpowiedział obojętnie, kontynuując swoją wypowiedź, w której po części pojawiła się reprymenda w stronę Rev, ale też w stronę tamtej dwójki. Koniec końców, nikt z drużynie nie będzie musiał ponosić jakiś konsekwencji, jednak obie strony otrzymały uwagę. Przed odejściem posłannika, mężczyzna wręczył im sakiewki z wypłatą. Zielonooka otrzymała dwie, jedną dla siebie, a drugą dla Johana. Oczywiście tamci nie mogli się zamknąć, tylko musieli dorzucić jakieś swoje uwagi na ten temat. Zostali jednak szybko ściągnięci na ziemię, przez chłodny wzrok posłannika. Kobieta odczekała jeszcze chwilę zanim wróciła do domu. Minęło parę minut, gdy zauważyła wychodzącego lekarza.
- Widzę, że pan szybko się uwinął z tymi dokumentami - powiedziała, uśmiechając się delikatnie. Wciąż miała nadzieję, że cudotwórca zgodzi się na wspólną kolację albo coś w ten deseń. Reverie naprawdę chciała się odwdzięczyć za to. Co prawda, jest to codzienna praca lekarzy, co nie zmienia faktu, że mężczyzna zrobił naprawdę wiele.

Josh?

Liczba słów: 641

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz