niedziela, 31 maja 2020

Od Soreya CD Mikleo

Ze zdziwieniem obserwowałem, jak przemoczona i wściekła Edna siada przy ognisku, a Zaveid szczerzy się do niej złośliwie. Nie rozumiałem za bardzo, co się stało, ale nie chciałem wnikać; to były ich sprawy. Nawet trochę cieszyłem się, że Mikleo coś zrobił z tymi złośliwymi uwagami, niż gdyby znów miał wszystko trzymać w sobie i znowu wybuchnąć. Kto wie, może znowu dowiedziałbym się czegoś nieprzyjemnego na swój temat. Na swój sposób było to dobre, w końcu dowiedziałbym się więcej o swoich wadach, których nie dostrzegałem, ale nie było to warte nerwów Mikleo.
- Jak było? – spytałem, siadając na brzegu tuż za jego głową. Mój anioł leżał w wodzie i zapewne rozluźniał się po tych wszystkich docinkach z ich strony, więc nie chciałem mu w tym przeszkadzać. Ani za bardzo do niego dołączać, tutaj na brzegu jest mi idealnie.
- Całkiem znośnie – przyznał, uśmiechając się do mnie zadziornie.
Zacząłem żałować w tym momencie, że nie jesteśmy sami. Światło księżyca i mokre włosy przylegające do jego twarzy sprawiały, że wyglądał nadzwyczaj pięknie. Uśmiechnąłem się do niego delikatnie i nachyliłem się nad nim, by móc pocałować delikatnie jego usta. Byłem zaskoczony, że chłopak tak zachłannie odwzajemnił ten gest, ale nie narzekałem. Zauważyłem, że jego ciało stało się chłodne przez wodę, w której leżał i zacząłem się tylko zastanawiać, czy anioły mogą złapać jakąś chorobę. Nie chciałbym, żeby się przeziębił, czy coś w tym stylu.
- A może damy wam chwilę prywatności? – usłyszałem rozbawiony głos Zaveida i myślałem, że mnie krew zaleje.
Nie dlatego, że zwracał nam uwagę pomimo, że byliśmy na uboczu i nie robiliśmy niczego niestosownego, nie. Przed chwilą zasnął Yuki, a ten się wydzierał na cały głos. Od razu oderwałem się od przyjaciela i szybko zerknąłem na chłopca; dziecko wymruczało coś pod nosem i mocniej przytuliło się do zwierzaka, ale nie otworzyło oczu. Na szczęście. Rzuciłem Zaveidowi gniewne spojrzenie, ale Lailah już zaczęła go pouczać.
- Też jestem taki nieznośny i irytujący? – spytałem cicho przyjaciela, cicho wzdychając i pusząc policzki. Ku mojemu zaskoczeniu, z piersi chłopaka wydobył się cichy śmiech.
- Nie, jesteś złotym dzieckiem – usłyszałem i nie wiedziałem, czy powinienem się z tego cieszyć, czy też się obrazić. Po krótkim namyśle pozwoliłem sobie na lekkie naburmuszenie.
- Nie jestem dzieckiem – burknąłem, po czym pokazałem mu język.
- Dobrze, mój niedojrzały dorosły – wymruczał złośliwie, dając mi tym samym niemałą zagwozdkę. Które przezwisko było lepsze? Znaczy, oba były okropne, ale z dwojga złego musiałem któreś wybrać.
- Powróćmy, proszę, do złotego dziecka – powiedziałem w końcu, lekko się dąsając.
- Oczywiście, nie widzę z tym problemu – odparł, uśmiechając się do mnie zadziornie. Mimowolnie odwzajemniłem gest, bo jakbym mógł się na niego gniewać.
Pocałowałem go delikatnie w czoło i poprosiłem, by nie siedział w zimnej wodzie zbyt długo. Musiałem niestety wrócić do ogniska i coś zjeść, po tym treningu byłem bardzo głodny. Nie podobały mi się tylko te dziwne spojrzenia, które rzucał mi Zaveid, gdy przyszykowywałem sobie posiłek. Nawet nie wydawał się skruszony po wcześniejszej reprymendzie Lailah. Bałem się, że gdy tylko usiądę, on coś będzie ode mnie chciał.
Niewiele się myliłem. Gdy tylko usiadłem wygodnie na kocu, mężczyzna natychmiast usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. Westchnąłem ciężko i skupiłem się na jedzeniu. Nie mogłem mu odpowiadać na żadne pytania, bo później będzie tylko gorzej.
Z kolei Edna bardzo mnie bawiła. Zawsze to jej oczy wyrażały emocje i tylko dzięki nim orientowałem się, jak czuje się blondynka. Teraz, cała jej twarz była wykrzywiona w złości, co było niecodziennym widokiem. Przynajmniej siedziała cicho i nie rzucała mi nieprzyjemnych spojrzeń; wpatrywała się w mojego anioła tak intensywnie, że gdyby spojrzenie mogło zabijać, on już byłby martwy.
- Powiedz mi mój przyjacielu.. – zaczął niewinnie Zaveid, a mi już nie spodobał się jego ton. – Jak tam się wam powodzi?
To nie było takie złe pytanie. Spodziewałem się czegoś gorszego.
- Jest świetnie – mruknąłem, nie przeczuwając podstępu z jego postępu.
I się zaczęła lawina pytań. Mężczyzna wymagał szczegółów, podpytywał, zadawał coraz bardziej intymne pytania, a ja czułem coraz większe zażenowanie. W końcu przestałem zdawkowo odpowiadać, zamknąłem się i skupiłem się na jedzeniu. Najgorzej było, kiedy skończyłem jeść i nie miałem na czym się skupić, musiałem przez to skupić się na jego denerwującym głosie. Przynajmniej już się nie darł, tylko cicho mówił.
Ucieszyłem się, gdy mój przyjaciel przyszedł do ogniska. Wydawał się zadowolony i rozluźniony. Od razu odsunąłem się od Zaveida i usiadłem obok mojego anioła. Od razu położyłem mu dłoń na policzku i kiedy tylko poczułem, że jest nieprzyjemnie chłodny, ściągnąłem z siebie kurtkę i go okryłem nie zważając na jego ciche protesty. Mnie było ciepło nawet w samym podkoszulku, w przeciwieństwie do niego.
- Tak się zastanawiam… - zaczął nagle Zaveid, a ja momentalnie posępniałem.
- To lepiej przestań, myślenie ci szkodzi – burknął ofensywnie Mikleo, ale Zaveid niespecjalnie się tym przejął i kontynuował swoją wypowiedź.
- …który z was dominuje? Nie mogę do tego dociec.
Mój przyjaciel natychmiast schował zaczerwienioną twarz w dłoniach, Lailah wyglądała na oburzoną i zdegustowaną jego pytaniem, Edna tylko prychnęła cicho pod nosem, a ja miałem ochotę zdzielić go w łeb.
Kto normalny zadaje takie pytania?
- Według mnie Meebo – powiedziała nagle Edna.
- A ja bym prędzej stawiał na Soreya – odparł Zaveid. uważnie się jej przyglądając. – No bo patrz… - i zaczęła się dyskusja, której wcale słuchać nie chciałem.
I kto normalny dyskutuje na takie tematy?
Chciałem stamtąd zniknąć. Czemu w ogóle interesują się takimi rzeczami? Rozumiem, że są istoty ciekawskie, ale to już pewna przesada. Albo jak chociaż chcą rozmawiać na takie tematy, to niech nie poruszają ich, kiedy jesteśmy obok. To jest naprawdę krępujące i żenujące. Nawet Lailah zaczęła ich ochrzaniać, że to są sprawy tylko i wyłącznie nasze sprawy i nie powinni wypytywać nas o tak intymne rzeczy.
W pewnym momencie Mikleo nie wytrzymał i oblał ich obydwoje wodą, po czym wstał z koca i wrócił nad jezioro. Posłałem zdegustowane spojrzenie tej irytującej dwójce, po czym wziąłem koc i ruszyłem za moim przyjacielem. Po tym wszystkim nawet nie chciałem spać w ich towarzystwie, bojąc się o swoje zdrowie i podejrzewałem, że mój przyjaciel podziela moje zdanie.
- Dobranoc, Lailah – powiedziałem na odchodne do białowłosej. Może to było niegrzeczne zostawiać ją z tymi złośnikami, ale ja na dzisiaj miałem dosyć. Od tej chwili chcę oczyścić złego pana nie dla ratowania świata, ale dla ratowania własnego zdrowia psychicznego.

<Mikleo? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz