środa, 27 maja 2020

Od Avalona CD Yonkiego

Mężczyzna mierzył uważnym wzrokiem, na pierwszy rzut oka młodego chłopaka, który tak naprawdę był jednym z tych bogów, co przeżyli parę dobrych stuleci. Jednak nie w wyglądzie tkwił aktualny problem, lecz w jakże paskudnych czynach, tego oto "młodzieńca". Avalon nie pamięta kiedy ostatnio ciżby uciekła po jego występie, o ile w ogóle kiedyś takie coś miało miejsce. Częściej był wyrzucany przez mieszczan na zbity pisk a nie na odwrót. Dlatego była to dość niecodzienna sytuacja w życiu boga czasu, który na dodatek był wielce niezadowolony, że stracił swoją wspaniałą widownię. Czy ten mały bożek wie jak trudno jest przypaść tym zrzędliwym śmiertelnikom do gustu? Nie! Więc czemu się wtrąca? Czy Avalon coś mu zrobił? Otóż nie! Chociaż może... Tak czy siak sam mężczyzna tego nie pamięta i w tym momencie zachowanie Yonkiego jest dla niego niezrozumiałe. Jednak czego można było się spodziewać po bogu chaosu?
- Doprawdy - odpowiedział obrażonym głosem, nie odwracając wzroku od chłopaka. Aktualnie wokół nich było zupełnie cicho. W ciągu kilku sekund zrobiło się tutaj zupełnie pusto i jeszcze niedawno pełna karczma, stała się pusta niczym jakaś pustynia.
- Doprawdy twoje działania są dla mnie niezmiernie zaskakujące i niezrozumiałe - kontynuował, a na jego usta wpłynął delikatny uśmiech. Mimo wszystko nie miał zamiaru się denerwować i dalej grać swoją rolę głupka.
Rozejrzał się po wnętrzu, po czym z cichym westchnięciem zarzucił sobie na plecy swoją ukochaną lutnię. To tylko kwestia czasu kiedy pojawią się tu miejscowi strażnicy albo nawet łowcy wygnańców, gdyż tych typków jest tu pełno.
- Zniszczyłeś mój występ, ale nie mam ci tego za złe - wydął delikatnie usta, wyglądając w tej chwili jak małe obrażone dziecko. - To czas na mnie - dodał kiedy usłyszał odgłos ciężkich kroków, który zdawał się być coraz to bliżej z każdą sekundą. Teraz trzeba było zastosować taktyczny odwrót.
Nie przejmując się swoim towarzyszem, Avalon postanowił wykorzystać uchylone okno, przez które sprawnie wyskoczył, po czym ruszył biegiem przed siebie. Wzbudziło to pewne podejrzenia w naocznych świadkach, ale czy to było ważne? Mężczyzna wraz z końcem tego dnia, miał zamiar opuścić to miasteczko, ewidentnie nie miał już tutaj czego szukać, szczególnie po tym jak jego reputacja została naruszona wśród miejscowych.
A już myślałem, że będzie mi dane dłużej tutaj zabawić... Eh... Co za rozczarowanie! Mój talent nie został do końca doceniony! Co za marnotrawstwo mojego talentu! Biada mi!
Przez jego głowę przeszła nawet myśl, by przenieść się w czasie lub do innego wymiaru, ale koniec końców mimo że nie był to taki głupi pomysł to postanowił mimo wszystko pozostać w tym czasie i w tym wymiarze.
- Mam nadzieję, że kolejny raz mi już nie przeszkodzi - mruknął sam do siebie, mając teraz przed oczami obraz Yonkiego. Czemu akurat po tylu latach musieli na siebie trafić? Czemu akurat teraz ten drugi bóg musiał tak nieładnie dokuczać Avalonowi? Czy to zemsta? Zabawa?
Dzień zbliżał się ku końcowi, dlatego najlepiej było w tym momencie ruszyć w drogę, do nowego miejsca, gdzie będzie mógł zabłysnąć swoim cudownym talentem.

~~*~~

Podróżował już z dwa dni. Wyglądał jakby jakiś potwór zaciągnął go na bagna, bagno następnie wchłonęło go i jeszcze potem wypluło. Cudowny widok. A jaki piękny zapach. Mimo to Avalon z szerokim bananem na ustach szedł środkiem ścieżki, ignorując krzywe spojrzenia skierowane w jego stronę, przez chłopów, którzy specjalnie przerywali pracę w polu, tylko po to by spojrzeć na te chodzące dziwadło.
- Co to za błazen? - mruknął jeden do drugiego, śledząc przy tym chód mężczyzny, który radośnie podśpiewywał sobie coś pod nosem.
- Nie wiem, może jakiś zboczeniec - cmoknął kolejny z dezaprobatą, po czym nagle gwizdnął w stronę leżącego psiska. - Azor bierz tego tam - burknął do psa, na co ten nastawił ciekawsko uszy, odwracając łeb w stronę oddalającego się już Avalona. Nie trzeba było czekać długo na reakcję. Zwierzę od razu poderwało się z ziemi i niczym rozjuszony dzik ruszyło pędem w stronę niczego niespodziewającego się mężczyzny. 
- Ah, jestem ciekaw czy ludzie w tej wiosce powitają mnie miło! A może jakieś dziewczęta zaopiekują się moim zmęczonym ciałem? - zastanawiał się beztrosko na głos, kiedy to nagle usłyszał za sobą głośne szczekanie.
Zaskoczony spojrzał przez ramię i jego oczom ukazał się biegnący w jego stronę pies, który ujadał niemiłosiernie głośno, a na dodatek z jego pyska kapała dużo ilość śliny. Zaskoczony Avalon potrzebował chwili aby zrozumieć, że musi zacząć uciekać, jeśli nie chcę zostać pogryziony przez tego kundla.
- KURWA - krzyknął na całe gardło i trzymając blisko siebie lutnię, zaczął uciekać. - Proszę tylko oszczędź moją ukochaną! 
Zwierzę jednak jeszcze bardziej się nakręciło, widząc że jego "ofiara" zaczęła przed nim uciekać. Ten akt spowodował, że jego pierwotne instynkty w końcu wyszły na światło dzienne. 
- Co za niewychowany kundel! Zobaczysz takie jak ty źle skończą w przyszłości! - pomimo groźnego tonu mężczyzny, pies ani nie myślał, aby przerwać swój pościg, dlatego Avalon został zmuszony do użycia mózgu. 
Cudownie, a już myślałem, że będzie spokojnie... Gdyby nie ci cholerni wieśniacy, to już dawno przywołałbym tego kundla do porządku...
Nie było innej opcji. Bóg nagle zboczył z głównej ścieżki, zostawiając w tyle pola, w tym chłopów, którzy obserwowali całą tą sytuację z widocznym rozbawieniem. No tak pospólstwo niezwykle lubi takie zabawy, czego można się było innego spodziewać? 
Mężczyzna z każdą sekundą tracił cierpliwość i odechciewało mu się tego całego biegu, dlatego gdy tylko zauważył, że został sam na sam z psem, postanowił stanąć w miejscu i stawić czoła agresorowi. Miał tyle pomysłów jak odwdzięczyć się temu kundlowi za ten niemały wysiłek, ale uznał, że nie warto robić zwierzęciu krzywdy. W końcu to nie jego wina, że jest taki a nie innych, wszystko się przecież bierze od wychowania. Dlatego Avalon błysnął jedynie złotym oczami w stronę czworonoga, który jak na zawołanie zahamował gwałtownie, zaczynając kwilić, jakby co najmniej mężczyzna kopnął go w brzuch. Cóż, zwierzęta nie są głupie, wyczuwają potencjalne zagrożenie i wiedzą kiedy trzeba się komuś lub czemuś podporządkować. 
- Zmykaj stąd - mruknął chłodno pod nosem, na co pies z podkulonym ogonem i piskiem, postanowił od razu zawrócić i oddalić się jak najdalej od mężczyzny. Białowłosy uśmiechnął się zwycięsko, po czym z cichym westchnięciem postanowił kontynuować swoją podróż, jednak nagle zauważył spadające z nieba łudząco znajome piórko. Zaciekawiony chwycił w palce tą delikatną rzecz i przyjrzał się jej uważnie, dopiero po chwili uświadamiając sobie co to oznaczało.
- Cudownie, uczepił się mnie jak rzep psiego ogona - zacisnął usta w wąską linie i odrzucił pióro na bok. 

~~*~~

Kiedy Avalon dotarł do wioski, powitały go lekko obrzydzone spojrzenia. Co prawda nie wyglądał w tym momencie zbyt schludnie, ale no... Trzeba być od razu tak wrogo nastawionym do przybysza z daleka?
- Znowu się spotykamy - nagle mężczyzna usłyszał za sobą znajomy głos i z poirytowanym jękiem odwrócił się w stronę chłopaka, który wyglądał jak dokładne przeciwieństwo białowłosego. Był ładnie ubrany, włosy zadbane tak samo jak reszta ciała. Nawet na tle wieśniaków wyróżniał się swoim wyglądem. Wyglądał jak jakiś szlachcic, który postanowił tak sobie odwiedzić pobliską wiochę. 
- Cóż za niespodzianka - Avalon uśmiechnął się niewinnie. - Wiesz... Już tak się zacząłem zastanawiać czy przypadkiem nie zakochałeś się we mnie - mężczyzna poruszył sugestywnie brwiami. - Albo zakochałeś się w moim niesamowitym talencie i postanowiłeś mnie śledzić gdziekolwiek nie pójdę. Ah, ta sława, doceniam wiernych fanów, ale troszkę nie przesadzasz tak za mną chodząc?

<Yonki? przepraszam, że tak długo i takie słabe mi wyszło trochu :c>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz