piątek, 22 maja 2020

Od Soreya CD Mikleo

Z mojej piersi wydobyło się ciche westchnięcie. Ten dzień jest zdecydowanie zbyt piękny, na początku myślałem, że to jeden długi piękny sen. Nikt nic ode mnie nie wymagał, miałem Mikleo cały dzień tylko i wyłącznie dla siebie, miałem także spokój od małego diabełka. Już tak bardzo nie narzekałem na Yuki’ego, odkąd mój anioł był trochę bardziej stanowczy wobec niego i nie pozwalał sobie wchodzić na głowę, dziecko stało się bardziej posłuszne i na wszelkie niepowodzenia już nie reagował krzykiem. I nawet już dla mnie był milszy.
- Chyba jeszcze zdążymy się trochę poobijać – powiedziałem, całując szyję chłopaka.
Poczułem, jak anioł kładzie ręce na moim karku i opiera swoje czoło o moje. Uśmiechnąłem się do niego chytrze i nim zdążył się zorientować się, co takiego chcę zrobić, złapałem go za uda i gwałtownie podniosłem się z usta. Z gardła mojego przyjaciela wydobył się krzyk oburzenia i zaraz oplótł nogi wokół mojego pasa. Zaśmiałem się radośnie na jego wyraz twarzy i pocałowałem go w czubek nosa.
- Postaw mnie, nie lubię tego – burknął, mocno się mnie trzymając.
Najwidoczniej bardzo mu się to nie podobało, podczas kiedy dla mnie było to bardzo zabawne. Złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku, jednocześnie kręcąc się wokół własnej osi. Dzisiaj byłem wyjątkowo szczęśliwy i energiczny, a to wszystko dzięki mojemu aniołowi. Kiedy się od niego oderwałem, przestałem się kręcić i postawiłem przyjaciela na ziemi. Spojrzał na mnie spode łba i od zaczął poprawiać swoje włosy.
- Masz szczęście, bo masz urodziny – mruknął, sprzedając mi lekkiego pstryczka w nos.
Pokazałem mu język i w ramach rewanżu potargałem jego starannie ułożone przed chwilą włosy. Kiedy już sięgał dłonią do głowy, aby ponownie je poprawić, złapałem go za nadgarstek i pociągnąłem w stronę drzwi. W biegu i z jedną wolną ręką trudniej mu będzie doprowadzić włosy do ładu.

***

Kilka dobrych godzin spędziliśmy w królewskim ogrodzie. Przez część tego czasu nawet towarzyszyli nam Lailah i Yuki, ciężko było na nich nie natrafić, nie narzekałem jednak na to specjalnie bardzo. Nawet chłopczyk przygotował dla mnie drobny prezent urodzinowy pod postacią krótkiego pokazu swoich umiejętności, nad którymi pracował od samego rana. Biorąc pod uwagę jak wielkie miał problemy z panowaniem nad wodą, poszło mu naprawdę dobrze. Poza tym, to było bardzo miłe, że nawet ten mały diabełek coś dla mnie przygotował. Zostało jeszcze trochę mojego urodzinowego ciasta, więc może go poczęstuję z rana, kiedy Lailah go przyprowadzi.
Kiedy wróciliśmy po zmroku do pokoju, już czekała na nas kolacja. Zmusiłem nawet Mikleo do zjedzenia, nie mógł mi odmówić i sprytnie to wykorzystałem. Po tym ogarnąłem się w łazience i usiadłem na fotelu przy świecy, by móc rozpocząć swoją lekturę. Mój anioł w tym czasie poszedł spać, sam go o to poprosiłem; widziałem, że był zmęczony, w końcu trochę go dzisiaj wymęczyłem i miał do tego pełne prawo.
- Odłóż tę książkę, musisz iść spać – usłyszałem lekko zirytowany oraz zaspany głos mojego przyjaciela. Najwyraźniej musiał się obudzić. Pokiwałem niemrawo głową i tylko wygodniej otuliłem się kocem.
- Za momencik – wymruczałem, przekręcając stronę. Usłyszałem ciężkie westchnięcie i nim zdążyłem się zorientować, chłopak wyrwał mi mój urodziny prezent z rąk. – Miki! – krzyknąłem oburzony, kiedy książka nagle zniknęła.
- Jest późno, już dawno powinieneś spać – powiedział gniewnie. Złapałem go za dłoń i przyciągnąłem go do siebie tak, by siedział mi na kolana. Posłałem mu jak najbardziej smutne spojrzenie, na jakie było mnie stać.
- Są moje urodziny i miałeś… - zacząłem, ale chłopak nie pozwolił mi dokończyć, kładąc dłoń na moich ustach.
- Były, wczoraj. Jest dawno po północy.
Tego się nie spodziewałem. Zdawałem sobie sprawę, że czytałem od dłuższego czasu, ale żeby aż tak? Westchnąłem cicho, po czym wziąłem go na ręce i, pomimo wyraźnego niezadowolenia, zaniosłem go łóżka. Zaraz położyłem się obok niego i wtuliłem się w jego plecy. Wiedziałem, że będę musiał wstać rano, Alisha zaprosiła mnie na naradę wojenną, ale nie byłem śpiący ani trochę.
- Obudzisz mnie jutro, jak sam wstaniesz? – spytałem, wkładając dłoń pod jego koszulkę i zaczynając kreślić na jego gorącej skórze niewinne kółeczka.
- Nie widzę sensu, powinieneś się wysypiać – mruknął, lekko się wiercąc. Nadal nie mogłem się nadziwić, jak bardzo był wrażliwy na mój dotyk. Dzięki tej wiedzy będę mógł się z nim drażnić, kiedy tylko będę chciał. Może to się okazać nawet skuteczniejsze od łaskotek.
- Muszę spotkać się z Alishą w bardzo ważnej sprawie – wytłumaczyłem mu, po czym delikatnie przygryzłem płatek jego ucha. Mój przyjaciel westchnął ciężko i odwrócił się w moją stronę, z delikatnie zmarszczonymi brwiami. Uśmiechnąłem się do niego niewinnie i pocałowałem lekko w czubek nosa. Naprawdę uwielbiałem się z nim drażni, niezależnie, w jakiej relacji byliśmy. Zaraz jednak spoważniałem i pogładziłem go policzku. – Lailah powiedziała mi rano, że złego pana mogę pokonać tylko po połączeniu się ze wszystkimi żywiołami. Myślałem trochę nad tym…
- Myślenie i ty nie idą ze sobą w parze – powiedział kąśliwie. Podejrzewałem, że chciał mnie trochę zdezorientować i zmusić do uśmiechu, ale niespecjalnie mu się to udało. Pewnie gdybym był w troszeczkę lepszym humorze, na pewno by mnie to ruszyło.
- Od razu wpadli mi do głowy Zaveid i Edna, ale nie sądzę, by chcieli zawrzeć ze mną pakt po tym, co zrobiłem – wymamrotałem, spuszczając wzrok. To były jedyne Serafiny, które znałem, nie licząc Lailah i mojego anioła. Nie byłem pewny co do Serafina powietrza, był wesoły i bardzo dla mnie miły przez ten jeden dzień znajomości, i kto wie, on może by się zgodzić. Sprawa inaczej miała się z Edną. Doskonale zdawałem sobie sprawę z jej podejścia do ludzi, pamiętałem, z jaką niechęcią i wyższością się do mnie odnosiła. Pewnie nawet wtedy nie zgodziłaby się na zawarcie paktu, a co dopiero po tym, jak się dowie, co zrobiłem Lailah i Mikleo.

<Mikleo? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz