Nawet nie komentowałem jego słów ani tym bardziej zachowania czy on jest poważny? Zbiera mu się na amory, gdy Yuki śpi obok mnie, chyba do reszty zwariował. Zamknąłem oczy, starając się zasnąć, jutro czekał nas ciężki dzień, coś czułem, że mimo wszystko zostaniemy wplątani w tę wojnę domową.
Sorey burczało niezadowolony jak mały niezadowolony piesek, lekko mnie irytując, wkurzał siebie i mnie. Kiedy on wreszcie zrozumie, że przy dziecku nie dostanie, tego, co chce
- Sorey proszę cię śpij już, obudzisz Yuki'ego - Szepnąłem, nie reagując na jego wszelaki próby zbliżenia się do mnie.
- Nie obchodzi mnie ten dzieciak - Syknął, co zirytowało mnie jeszcze bardziej, ile razy mam mu powtarzać, żeby tak się o nim, jak i do niego nie zwracał? Może i chłopiec teraz tego nie usłyszał, ale co by było, gdyby? Czy on czasem myśli nad tym, co mówi?
- Szkoda, bo mnie obchodzi - To była krótka wypowiedź na dzięki której lekko się obraził, nie podobało mu się to, że wolę dziecko od niego, trudno on sobie jakoś poradzi Yuki nie.
Nie odezwaliśmy się do siebie już tej nocy, Sorey coś tam burknął jeszcze niewyraźnie pod nosem, ale finalnie odpuścił, idąc spać, większego wyboru nie miał, ja z resztą też nie miałem zamiaru wzbraniać się przed snem, byłem zmęczony i poirytowany, tylko sen mógł mi w tej chwili pomóc.
Nad ranem obudził mnie Yuki, znów miał koszmary, nowe miejsce więcej złej aury i biedne dziecko zaczęło odczuwać niepokój, też to czułem, jednak ja radziłem sobie z tym zdecydowanie lepiej, znosząc tę aurę.
Ze względu na brak chęci powrotu do snu przez chłopca, postawiłem wyjść z nim na duży ogród, który znajdował się przed zamkiem, nie budząc przy tym Soreya, który spał jak zabity nie zauważając nawet naszego wyjścia.
Yuki był zachwycony, mógł trochę poszaleć, a jednocześnie zobaczyć rośliny, których nigdy na oczy nie widział, ja w tym czasie położyłem się na trawie, relaksując się na słońcu, nic nadzwyczajnego, ale mi wystarczy, aby chociaż trochę odpocząć.
- Mikleo - Usłyszałem nagle głos księżniczki, otworzyłem oczy, odwracając głowę w jej stronę, ciekawe co ją do mnie sprowadzało, nie specjalnie wiele zamieniłem z nią słów, odkąd ją znam, nie żebym jej nie lubił, po prostu nie jestem, kimś, kto lubi ludzi, czego nigdy specjalnie nie ukrywałem. - Możemy porozmawiać? - Dodała, a ja podniosłem się od razu do siadu, trochę obawiając się pytań, które może mi zadać.
- Możemy, jeśli chcesz - Odparłem spokojnie, księżniczka usiadła obok, przez chwilę patrząc na chłopca.
- Myślałam, że jesteś ostatni - Zaczęła, jednak postanowiłem jej szybko przerwać, nie o tym chciała porozmawiać i oboje doskonale o tym wiemy, nie musi kręcić, nie jestem głupi, nie lubię owijania w bawełnę.
- Nie o to, co chodziło prawda? Nie musisz udawać, jestem serafinem, nie człowiek nie musisz grać, zemną w te gierki - Przyznałem, Sorey już raz mnie nabrał, nie dam się drugi raz podejść na tę samą sztuczkę.
- Masz rację, martwię się o Lailah, ty wiesz co się z nią stało, prawda? Sorey nie powiedział mi całej prawdy? - Zacisnąłem zęby, nie powinienem jej nic mówić, jeśli mój przyjaciel się dowie, nie będzie zadowolony, z drugiej strony Alisha może mi pomóc, jest człowiek, ona bardziej go zrozumie, każdy człowiek ma coś na sumieniu, może jej posłucha, jeśli mnie nie chce.
- Nie powinienem ci tego mówić, ale myślę, że zrozumiesz Soreya. Lailah cóż, chciała odejść, zdradzić pasterza, Sorey nie pozwolił jej na to i uwięził ją w mieczu - Nie chciałem jej nic więcej powiedzieć, orientując się, że po pierwsze zabrzmiało to tak, jakby to Lailah nas zdradziła, a po drugie mój przyjaciel zbliżał się powoli do nas, co wyczułem, nawet nie musząc się odwracać.
- O czym rozmawiacie? - Zapytał, nim Alisha zdołała zadać mi następne pytanie. Słysząc głos pasterza, wstała na równe nogi, odwracając się w jego stronę.
- Ja wszystko rozumiem - Zaczęła, a mi zrobiło się strasznie gorąco, właśnie poruszy ten temat, oby tylko za bardzo się nie zdenerwował, tym razem nie będę siedział cicho, nie jestem pomiotem, otworze usta, gdy będzie to konieczne. - Mikleo chcąc dla ciebie dobrze, wszystko mi powiedział, Lailah chciała cię zdradzić, opuścić. Rozumiem, że musiałeś ją uwięzić, mogłem mi to wszystko powiedzieć, wiem co to znaczy zdrada, jako księżniczka często tego doznaje - Dziewczyna przytuliła się do pasterza, a mi zaczęło się mieszać wszystko w głowie, przez to niezrozumienie Alisha nie wie, co się naprawdę stało, więc albo świetnie udaje, że się z nim zgadza, aby dowiedzieć się czegoś więcej albo naprawdę tak myśli, oby nie jeden psychiczny człowiek mi wystarczy.
Sorey spojrzał na mnie lekko zaskoczony, w jego nie zakrytej tęczówce kryło się jednak coś jeszcze, coś, czego nie potrafiłem odgadnąć nie w tej chwili. Patrzyłem na niego przepraszająco, chcąc dla niego dobrze, przez to wszystko winę ponosi Lailah, muszę wszystko wyjaśnić Alishy, jak to było dokładnie, aby nie było więcej nieścisłości, o ile po tym wszystkim będę miał jeszcze okazję.
<Sorey? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz