sobota, 9 maja 2020

Od Soreya CD Mikleo

Spojrzałem na niego wyraźnie zaskoczony jego wybuchem złości. Nie spodziewałem tak gwałtownych emocji z jego strony, ale na swój sposób ucieszyłem się. Podczas takiego wybuchu nie ma mowy, aby mnie okłamał. Mogłem być spokojny. Za dużo myślałem i doszedłem do błędnego wniosku. Chyba faktycznie trochę przesadziłem.
Przybliżyłem się do Mikleo i położyłem mu dłoń na policzku. Nie spodobało mi się to, jakim tonem się do mnie zwrócił, ale ceniłem go za tę szczerość, przynajmniej w tej chwili.
- To, że jestem twoim panem nie oznacza, że nie jestem twoim przyjacielem – wyszeptałem, zaczynając delikatnie gładzić jego skórę. – Więc proszę, zwracaj się do mnie z szacunkiem.
Mikleo westchnął ciężko, ale nic nie powiedział. Wyglądał na zirytowanego i niezwykle zmęczonego; kolejny powód, dla którego mogłem mu zaufać. Istoty zmęczone raczej nie miały siły na to, by kłamać. Pocałowałem go lekko w czoło. Chyba staję się troszeczkę zbyt nerwowy i paranoiczny.
- Przepraszam – kontynuowałem. – Po zdradzie Lailah lekko mi odbiło. Przestraszyłem się, że ty także możesz się ode mnie odwrócić, tego bym nie przeżył – delikatnie pocałowałem jego usta. Chłopak nie odsunął się, ale też nie oddał pocałunku. – Dziękuję ci za twoją szczerość. Prześpij się trochę, musisz być bardzo zmęczony.
W jego tęczówkach zdołałem dostrzec niepewność, ale w końcu pokiwał głową i położył się obok chłopca. Zdecydowanie wolałem, aby położył się obok mnie, ale uszanowałem jego wybór. Mogłem go trochę zdenerwować swoim śmiesznym oskarżeniem. Sam zareagowałbym podobnie, jak nie gorzej, gdyby Mikleo oskarżył mnie o coś takiego.
Przykryłem przyjaciela i małego bachora kocem, którym zostałem przykryty wcześniej. Mnie się to już nie przyda, w przeciwieństwie do śpiących Serafinów. Oparłem się wygodniej o pień drzewa, cicho wzdychając. Musiałem być czujny i nie mogłem pozwolić, aby coś nas zaatakowało.
Byłem już o wiele bardziej spokojny. Przesadziłem i oskarżyłem mojego aniołka o tak straszną rzecz. Mikleo należał w całości do mnie, łączył nas pakt jak i wszystkie te wspólne chwile, które przeżyliśmy. Co więcej, Mikleo oddał mi się bez żadnych oporów, a to o czymś znaczyło. Naprawdę powinienem trochę się uspokoić.
Spojrzałem na miecz, w którym ciągle była zaklęta Lailah. Jakby nie patrzeć, to wszystko przez nią. Gdyby nie zechciała mnie opuszczać, nie musiałbym jej więzić. Gdybym jej nie uwięził, Mikleo nie miałby żadnego powodu, aby mnie zdradzić, a ja nie popadałbym w paranoję. I oto, dokąd zaprowadziła nas kobieca decyzja. Położyłem kota na kolanach, lekko się do niego przytulając.
Skoro Mikleo nie miał zamiaru nie zdradzać, postanowiłem kontynuować naszą podróż do stolicy, Poza tym, dobrze będzie zobaczyć Alishę. Dobrze się z nią dogadywałem i byłem przekonany, że mnie zrozumie bez względu na wszystko.
Noc była spokojna, ku mojemu zadowoleniu. Nawet ja nie byłem bardzo zmęczony po nieprzespanej nocy. Jeżeli Mikleo będzie czuł się dobrze i będzie wyspany, możemy dzisiaj wyruszać w dalszą podróż. Trochę czasu zmarnowaliśmy i pewnie zmarnujemy, biorąc pod uwagę fakt, jak szybko męczy się dzieciak. Dzieciak, który właśnie wstał.
- Już się pan lepiej czuje? – szczeniak był nieco przestraszony, i bardzo dobrze. Jeżeli będzie się mnie bał, będzie także się mnie słuchał.
- Tak – powiedziałem krótko, patrząc na dzieciaka z lekką niechęcią. – Bądź cicho, Mikleo musi się wyspać.
Yuki pokiwał energicznie głową i znieruchomiał jakby bał się, że jeżeli obudzi starszego Serafina spotka go za to kara. I dokładnie takiego posłuszeństwa od niego oczekiwałem. Wstałem cicho z koca i ruszyłem w stronę rzeki. Chociaż trochę się odświeżyć, a skoro dzieciak już się obudził mogłem być spokojny, że poinformuje mnie w razie pojawienia się heliona.
Gdy po tym wszystkim przyjrzałem się swojemu odbiciu w tafli wody zauważyłem, że moje prawe oko już całkowicie zmieniło swój kolor na czerwony. Trochę się tym zaniepokoiłem, w końcu jak wytłumaczę zmianę koloru księżniczce, skoro sam nie znałem jej powodu? Nie wierzyłem w teorię Mikleo o tym, że poddawałem się złu; w końcu nie grzeszyłem. Sukcesywnie eliminowałem zło, czyli najzwyczajniej w świecie wypełniałem obowiązki pasterza.
- Wyspany? – spytałem Mikleo zauważając, że ten już nie śpi i posyłając mu przy tym łagodny uśmiech. Zachowywałem się przy tym tak, jakby wczoraj się nic nie wydarzyło. Fakt, troszeczkę byłem wściekły za jego domniemaną zdradę, ale przecież już sobie wszystko wyjaśniliśmy. Teraz gdy tak na to patrzę, to było strasznie głupie z mojej strony, że w to uwierzyłem. Przecież Mikleo jest moim aniołem, on nigdy by mnie nie zdradził.

<Mikleo? :3>

700

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz