niedziela, 10 maja 2020

Od Soreya CD Mikleo

Zastanowiłem się chwilę nad jego słowami. Mikleo miał trochę racji, jeśli chciałem uniknąć niekomfortowych pytań oraz spojrzeń zaciekawionych jeszcze bardziej niż dotychczas musiałem zakryć to nieszczęsne oko. Musiałem także wymyśleć jakąś wymówkę na nieobecność Lailah; księżniczka bardzo polubiła tego Serafina i na pewno będzie zawiedziona jej nieobecnością.
Do stolicy zostało nam najwyżej parę godzin, więc postanowiliśmy zrobić krótki postój. Dzięki temu miałem chwilę czasu, by stworzyć prowizoryczną opaskę, a Mikleo i Yuki mogli przeznaczyć ten czas na odpoczynek. Bez większego przekonania zacząłem przygotowywać ze starej bluzki coś, czym mógłbym zakryć oko. Po kilku minutach opaska była gotowa i natychmiast ją założyłem.
- I jak wyglądam? – spytałem, patrząc na Serafinów.
- Idiotycznie – powiedział Mikleo po dłuższej chwili niezręcznego milczenia.
Zagryzłem dolną wargę w geście zamyślenia. Skoro mój anioł twierdził, że wyglądam jak idiota, to tak naprawdę musi być. Zdjąłem nieszczęsny materiał z oka i ze złością rzuciłem go na ziemię. Usłyszałem ciężkie westchnięcie ze strony mojego anioła. Mikleo wziął jak dla mnie bezużyteczny kawałek materiału i zaczął nieco go modyfikować. Już po kilku minutach chłopak nachylił się nade mną i delikatnie zawiązał opaskę, by zakrywała moje prawe oko.
- Proszę bardzo – powiedział i już zaczął się ode mnie odsuwać, ale szybko objąłem go w pasie i przysunąłem do siebie. Lekko ucałowałem jeden z jego obojczyków, dzięki czemu jego policzki pokrył delikatny rumieniec.
- I co ja bym bez ciebie zrobił? – wymamrotałem, wtulając swoją głowę w jego klatkę piersiową.
Chłopak w odpowiedzi jedynie pogłaskał mnie po włosach. Od czasu mojego oskarżenia o zdradę i jego wybuchu trochę się między nami zmieniło i moim zdaniem, zmieniło się na gorsze. Chociaż rozmawialiśmy w miarę normalnie, Mikleo bardziej uważał na słowa. Na jakiekolwiek czułości stał się bardziej chętny dopiero od niedawna. Starałem się być ostrożny i delikatny wobec niego, chciałem wynagrodzić mu ten niepotrzebny wybuch złości.
Najbardziej irytował mnie szczeniak. Już dawno temu przestał być tym spokojnym, cichym i przerażonym bachorem. Stał się bardzo żywiołowy i ciekawski. Były momenty, w których gadał jak najęty i wcale nie zamierzał kończyć, co często budziło we mnie irytację. Nie zawsze, czasami sam trochę z nim rozmawiałem. Ten plus, że miał już więcej energii i z dnia na dzień przebywaliśmy coraz większe odległości. I nadal się mnie bezwzględnie słuchał.
Po następnych kilku godzinach w końcu udało nam się dotrzeć do celu. Dzieciak nigdy w życiu nie był w tak dużym mieście, siedział cicho i trzymał się blisko Mikleo. Wydawał się przerażony i zafascynowany jednocześnie, ale przynajmniej nie gadał. Mój anioł wziął go na ręce i cicho coś do niego mówił.
Gdy tylko księżniczka dowiedziała się, że pasterz wrócił do miasta, od razu wyszła nam na powitanie. Na swój sposób cieszyłem się na jej widok. Zawsze się dogadywaliśmy i była jedynym człowiekiem, z którym łączyło mnie tyle wspólnego.
- Sorey, wróciłeś – powiedziała ucieszona, przytulając mnie mocno. Z chęcią odwzajemniłem ten gest. – Co się stało z twoim okiem?
- Mała rana, nie przejmuj się nią – powiedziałem z lekkim uśmiechem, odsuwając się od niej.
- Na pewno? – dopytywała przejęta. – Może wezwać medyka?
- Nie trzeba, naprawdę, już jest w fazie gojenia – położyłem dłonie na jej ramionach, chcąc troszeczkę ją uspokoić.
Pokiwała głową i jej wzrok powędrował za mnie. Zmarszczyła brwi, widząc jedynie mojego przyjaciela i tego małego bachorka na jego rękach, ale nic nie mówiła. Zaprosiła nas na posiłek i domyśliłem się, że pewnie podczas niego rozpocznie się lawina pytań.
- Kim jest ten maluch? – spytała, kiedy znaleźliśmy się w jadalni, bez osób trzecich.
- To Yuki – powiedział Mikleo, głaszcząc chłopca po głowie. Dzieciak z przestrachem wpatrywał się w blondynkę i przytulał się do Lucjusza, którego trzymał na rękach. – Znaleźliśmy go podczas podróży. Jest Serafinem wody.
Blondynka ciepło uśmiechnęła się do malucha, po czym wyciągnęła rękę i przedstawiła się. Dzieciak patrzył to na nią, to na jej dłoń. W końcu lekko ją uścisnął, mówiąc przy tym cicho swoje imię, co spotkało się z szerokim uśmiechem ze strony blondynki i mojego przyjaciela. Sam lekko się uśmiechnąłem chociaż kompletnie nie rozumiałem, co oni takiego widzą w tym bachorze.
- Gdzie jest Lailah? – spytała nagle księżniczka, patrząc na mnie. Kątem oka zauważyłem, jak Mikleo wbija wzrok w swój talerz.
- Musiała coś załatwić, ale na dniach powinna do nas dołączyć – powiedziałem, posyłając jej uspokajający uśmiech. Dziewczyna pokiwała lekko głową, ale w jej zielonych tęczówkach zauważyłem wyraźne zaniepokojenie. Za bardzo się tym nie przejąłem, w końcu najważniejsze było to, że uwierzyła w moje słowa.
- A czemu zawdzięczam waszą wizytę?
- A musi być jakiś konkretny powód? – lekko się uśmiechnąłem. Nie była aż tak irytująca, jak na początku sądziłem. – Jesteś naszą przyjaciółką, a ponieważ że byliśmy w pobliżu, postanowiliśmy cię odwiedzić. Poza tym, ostatnio nie do końca udało nam się oczyścić miasto. Teraz mógłbym poprawić ten błąd.
Później dużo rozmawialiśmy. Ja opowiadałem jej, jak przebiegała podróż omijając elementy, których znać nie powinna, a następnie ona rozpoczęła swoją opowieść. Dowiedziałem się, że jej kraj jest na skraju wojny domowej, więc zaproponowałem jej, że w razie jakichkolwiek problemów może na mnie polegać.
Po skończonej rozmowie oraz posiłku jedna z jej służącej zaprowadziła mnie do już dobrze znanego mi pokoju. Byłem lekko niezadowolony z faktu, że mały bachor będzie musiał spać ze mną i Mikleo w łóżku. Chciałem chociaż jednej nocy sam na sam z moim aniołem.
- Odbiera nam prywatność – wymamrotałem, wtulając się w plecy białowłosego. Delikatnie wsunąłem dłoń pod jego bluzkę, ale szybko mnie za nią złapał uniemożliwiając mi dalsze badanie jego ciała. Westchnąłem zirytowany i lekko pocałowałem jego kark. Gdyby nie ten bachor, ta sytuacja potoczyłaby się zupełnie inaczej i tak, jak tego chcę.

<Mikleo? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz