poniedziałek, 18 maja 2020

Od Soreya CD Mikleo

Zmarszczyłem gniewnie brwi i napuszyłem policzki. To, że byłem tylko o rok od niego młodszy nie znaczyło, że jestem dzieckiem. Sam mówił, że jestem dojrzały, w końcu musiałem pilnować mojego upartego anioła, który najchętniej wziąłby na siebie całą odpowiedzialność i troski. A to, że jestem wesoły nie oznacza, że jestem dziecinny.
- Już wolę być dzieciakiem, a nie wiecznie poważnym ponurakiem – burknąłem, ostentacyjnie się od niego odwracając. Mikleo nie poddał się tak łatwo i poczułem, jak oplata ręce wokół mojego pasa i kładzie podbródek na ramieniu.
- Nie jestem ponurakiem – w jego głosie słyszałem wyraźną pretensję. Czyli teraz ja ugodziłem w jego czuły punkt. I dobrze, niech wie, jak to boli. – Jestem poważny, ale nie ponury.
- Jesteś ponury, póki nie pojawiam się ja – lekko uniosłem kącik ust i spojrzałem na niego kątem oka. Anioł prychnął cicho i wywrócił oczami.
- Może masz trochę w tym racji – przyznał w końcu, a wyraz mojej twarzy diametralnie się zmienił na bardzo zadowoloną. Nachyliłem się nad nim i pocałowałem go w czubek nosa.
- Ja zawsze mam rację – szepnąłem z wyraźną dumą w głowie. Zaraz poczułem, jak chłopak sprzedaje mi delikatnego pstryczka w nos, co lekko mnie zdezorientowało.
- Z tym bym polemizował – odparł, uśmiechając się zadziornie. Najwidoczniej mu się nudziło i chciał za wszelką zwrócić na siebie moją uwagę.
Naburmuszyłem się lekko na jego uwagę, ale nie chciałem tego tak zostawić. Wbiłem się w jego usta, a chłopak wcale nie protestował. Odwzajemnił pocałunek i wplótł palce w moje włosy, podczas kiedy ja powoli na niego napierałem. Dopiero, kiedy chłopak leżał całkowicie na kocu, odsunąłem się od niego ze zwycięskim uśmiechem. Może mnie nazywać dzieciakiem, ale to ja jestem i zawsze będę na górze.
- Idź już spać, za bardzo mnie rozpraszasz – wymruczałem, po czym ucałowałem jego szyję i powróciłem do poprzedniej pozycji.
Dzisiaj chciałem uczciwie wytrwać swoją wartę, ostatnio poszło mi nie najlepiej, ale to wszystko przez Mikleo. Wtulił się we mnie, tak jego bliska obecność niesamowicie mnie uspokajała i przez poczucie bezpieczeństwa sam usypiałem. Wina leży tylko i wyłącznie po jego stronie, bo na pewno nie po mojej słabej woli.
Starałem się skupiać całą swoją uwagę na otoczeniu. Usłyszałem, jak Mikleo ciężko wzdycha i na powrót podnosi się do siadu. Naprawdę nie mógłby mnie chociaż raz posłuchać i pójść spać. Mówi, że to ja jestem dzieckiem, a to on upierdliwie mnie zaczepia i pragnie mojej uwagi. Kto w tym momencie zachowuje się bardziej dziecinnie, ja czy on? Staram się być odpowiedzialnym i skupiać się na otoczeniu najlepiej, jak tylko mogłem, a on mi to skutecznie utrudnia.
- Nie mogę spać bez mojego łóżka – wymruczał, opierając głowę na moim ramieniu. Westchnąłem ciężko, nie poddając się w swoich próbach.
- Więc jestem dla ciebie tylko łóżkiem? – spytałem, nawet nie próbując ukryć oburzenia w głosie.
- Nadzwyczaj wygodnym łóżkiem – naprostował, posyłając mi zadziorny uśmieszek. – Potrzebujesz snu więcej niż Serafin. A ja już wystarczająco się wyspałem.
- Więc skorzystaj z okazji i prześpij się jeszcze trochę, byś jutro podczas dalszej podróży nie był zmęczony – burknąłem, nawet nie zaszczycając go spojrzeniem. Musiałem być twardy i nie dać się mu poddać. Mikleo i tak już sprawił, że moja warta jest o połowę krótsza i to mi w zupełności wystarczy. – Bądź wreszcie cicho, bo obudzisz Yuki’ego i będziesz musiał się nim zająć.
Tym razem to Mikleo napuszył policzki, zauważyłem to kątem oka. W jego wykonaniu wyglądało to przeuroczo. Przypomniało mi się, jak bardzo był na mnie obrażony, kiedy nazwałem go „uroczym” przy Alishi. Może kiedy będzie nazywać mnie dzieckiem, ja będę go nazywać słodkim i uroczym, zobaczymy, jak wtedy się będzie się czuł.
Mój anioł siedział już cicho i bawił się moimi włosami. Według mnie powinien jeszcze trochę się przespać, snu nigdy za wiele. Tyle dobrego, że chłopak już nic nie mówił i nie dekoncentrował mnie tak bardzo, jak wcześniej.
W końcu nadszedł koniec mojej warty i przyszła pora na Lailah. Kiedy się poruszyłem, Mikleo poderwał nagle z mojego ramienia. Czyli i on w końcu się znużył i przysnął, musiał być troszkę zmęczony. Od razu, lekko zaspany zaproponował, że może wziąć zmianę za kobietę, ale lekko go uderzyłem w tył głowy. Właśnie przed chwilą pokazał, jak to bardzo nie jest zmęczony.
Kiedy już Lailah stała na warcie, położyłem się na swoim kocu. Mikleo od razu skorzystał z okazji i wtulił się w moje ciało. Westchnąłem cicho i oplotłem go ramionami w pasie. Dopiero teraz, przytulony do mojego anioła i otulony kocem zdałem sobie sprawę, jak bardzo byłem zmęczony.

***

Obudziłem się sam, z czego nie byłem zadowolony. Rozejrzałem się leniwie dookoła i zauważyłem, jak mój anioł udziela ponownie lekcji Yuki’emu. Wiem, że pewnie już czuje się lepiej, ale nadal powinien nie być na każde jego zawołanie. Po tym wczorajszym wybuchu histerii chłopiec naprawdę mnie zirytował.
Poprawiłem przydługie kosmyki, które wpadały mi do oczu i wstałem z koca. Podszedłem do Lailah, która siedziała znacznie oddalona od brzegu. Pewnie nie chciała zostać zmoczona.
- Długo tak siedzą? – spytałem, lekko ziewając. Nie podobało mi się to, że spałem najdłużej z całego towarzystwa, nawet jeżeli byłem tylko człowiekiem. Opóźniałem jedynie ich wszystkich, a tego chciałem uniknąć.
- Dwie godziny – westchnęła Lailah ciężko. – Dopiero od niedawna Yuki zaczął faktycznie ćwiczyć, wcześniej Mikleo jedynie mu coś tłumaczył i demonstrował. Próbowałam go odciągnąć, ale Yuki się nie dał, a Mikleo mnie nie poparł.
Ogarnęła mnie złość. Mikleo może i nie czuł już tak wielkiego zmęczenia, ale doskonale wiedziałem, jak męczące potrafiło być to dziecko. Przerwa na pewno nie zaszkodziłaby im obu. Podniosłem się z ziemi i podszedłem do moich dwóch upartych Serafinów. Policzki Yuki’ego były lekko zaczerwienione od wysiłku, a kiedy tylko usiadłem obok mojego anioła woda, która unosiła się pod wpływem jego mocy rozprysła się, mocząc nas obu.
- Spróbuj raz jeszcze, dobrze ci szło – powiedział zachęcająco Mikleo, po czym odwrócił się w moją stronę i złożył na moich ustach krótki pocałunek, ale zaraz poświęcił całą swoją uwagę chłopcu.
- On mnie rozprasza – burknął, wskazując na mnie oskarżycielko palcem. Odnosiłem nieprzyjemne wrażenie, że odkąd wczoraj mu odmówiłem, zaczyna mnie mniej lubić.
- Może jakaś przerwa? – uśmiechnąłem się lekko do chłopca i lekko przytuliłem się do Mikleo.
- Muszę dużo ćwiczyć – Yuki skrzyżował niezadowolony ręce na piersi. – I nie jestem zmęczony.
- Może tak, ale przerwy także są ważne podczas treningów – powiedziałem łagodnie, starając się zachować spokój. Rozumiem, że to było dziecko, i dziecku trudno odmówić, ale Mikleo swoim zachowaniem tylko niepotrzebnie go rozpieszcza. Musiałem także porozmawiać ze swoim aniołem, by był trochę bardziej asertywny wobec dziecka.

<Mikleo? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz