Westchnąłem cicho, gdy tylko skończył swoją wypowiedź, coś tak czułem, że nadejdzie ten moment, w którym znów uruchomi mózg, zamartwiając się na przyszłość.
Zauważyłem, że myślenie mu naprawdę nie służy, czasem opowiada takie głupoty, że głowa mała. Przecież ani Edna, ani Zaveid nie wiedzą, co się wydarzyło, a jedyną osobą, która może im coś powiedzieć to on sam. W końcu an Lailah ani ja nie będziemy się przed nimi chwalić, tym co się stało, to oczywiste, że zostawimy to dla siebie, pragnąc zapomnieć o tym wszystkim, tak byłoby najlepiej dla nas wszystkich.
- Sorey spójrz na mnie - Poprosiłem, dając mu strzała w ten głupi łeb, musi przyznać, że sobie zasłużył, niepotrzebnie zaczyna mnie denerwować znów taką głupią gadką, martwi się na zapas Edna i Zaveid prędzej czy później się zgodzą nie dla niego, nie dla ludzi a dla samych siebie, w końcu i im przeszkadza zły pan, tak ciekawostka i oni czują jego okropną aurę. Boże podaruj mu więcej wiary, z taką postawą niewiele osiągnie.
- Aa, coś Ty? A to za co? - Spytał, lekko oburzony masując obolałą głowę.
- A czy to ma znaczenie? To przeszłość - Chciałem mu coś uświadomić, a tylko tak mogę do niego dojść, to co się stało, nigdy się nie odstanie, było minęło, powinien przestać rozdrapywać rany związane z byciem złym i tym, co się za tym ciągnie.
- Ale boli nadal - Westchnął, podnosząc się do siadu, wpatrując się w okno, uczyniłem to samo, opierając głowę na jego ramieniu, przymykając oczy.
- Przeszłość często boli. Można od niej uciekać lub się uczyć wyciągając ważne wnioski, od ciebie zależy, co uczynisz, radziłbym ci jednak przestać się zamartwiać, ani ja, ani Lailah nic nie powiemy, o tym, co się wydarzyło, dostałeś drugą szansę, wyciągnij słuszne wnioski z przeszłości, to twoja życiowa lekcja, każdy popełnia błędy człowiek, zwierze, a nawet anioł trzeba tylko zrozumieć, co złego się uczyniło, dążąc do poprawy, nikt nie jest doskonały od urodzenia, wszystkiego trzeba się nauczyć - Wiedziałem od zawsze jaki jest mój przyjaciel, wiedziałem jakie błędy popełnia. Widziałem, też jak bardzo się nimi przejmuje, nie chciałem więc przekonywać go do wymazania z pamięci tych wydarzeń. Chciałem, aby czegoś się nauczył, każda życiowa lekcja pokazuje nam, co jeszcze możemy w sobie zmienić. - Do ideału dąż powoli, pracując nad sobą, a na razie, dopóki masz swoje wady, po prostu się nimi ciesz - Dodałem, kładąc swoją dłoń na jego głowie, uśmiechając się łagodnie, mając nadzieję, że to, co mu powiedziałem, dotarło do jego mózgu, zostało przetworzone i zapamiętane, w innym wypadku będę musiał znacznie skuteczniej go naprostować, lecz wtedy nie ręcząc za siebie.
Sorey przytulił się do mnie, mocno trwając tak kilka długich chwil, odwzajemniłem gest, głaszcząc delikatnie go po plecach, trwając w milczeniu, dając mu wszystko na spokojnie sobie przemyśleć. Mamy czas nic nie goni przecież nas.
- Co ja bym be ciebie zrobił - Wyszeptał, odsuwając się ode mnie, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku trwającym kilka pięknych chwil.
- Zapewne już byś nie żył - Wymruczałem złośliwie, podgryzając jego dolną wargę, nie miałem zamiaru za bardzo przesadzać, w końcu trzeba było iść spać, dlatego, gdy tylko poczułem jego dłonie na moim ciele, szybko chwyciłem je, kiwając przecząco głową. - Spał, ale już, bo jak nie to... Jeszcze nie wiem co ale nie obudzę cię rano - Zabrakło mi pomysłów, więc pozostało jedynie wykorzystanie jego jutrzejsze spotkanie z księżniczką, kładąc się na poduszkę, podziałało, Sorey bez zbędnych słów położył się, wtulając w moje plecy, teraz już mogłem wrócić spokojnie do snu.
***
Tak jak zostałem poproszony, obudziłem Soreya, gdy tylko sam wstałem, co prawda bardzo nie chciałem tego robić, późno poszedł spać, a bardzo wcześnie musiał wstać, było mi go szkoda, powinien odpoczywać, sen jest bardzo ważny dla ludzi, jednak doskonale rozumiałem, jak ważne jest dla niego to spotkanie, może dowiedzieć się czegoś istotnego, na temat wojny oby tylko nie zasnął tam przy tych wszystkich ludziach. Cóż mógłbym iść tam wraz z nim, sądzę jednak, że za bardzo będę go rozpraszał już i tak myśli o niebliskich migdałach, ja mu tam niekoniecznie jestem potrzebny, da sobie sam radę, jest dużym chłopcem. W tym czasie przynajmniej będę miał chwilę dla siebie, przejdę się nad jezioro umieszczone za miastem.
Tak więc, jak pomyślałem, tak zrobiłem, Sorey wyszedł na spotkanie, poinformowany o moim wypadzie. W tym czasie ja uprzednio zaglądając do Lailah i Yuki'ego, który wciąż jeszcze mocno spał mogłem uciec na chwilę od rzeczywistości, skupiając się tylko i wyłącznie na sobie, a co też czasem potrzebuję odpocząć od wszystkiego i wszystkich.
Zauważyłem, że myślenie mu naprawdę nie służy, czasem opowiada takie głupoty, że głowa mała. Przecież ani Edna, ani Zaveid nie wiedzą, co się wydarzyło, a jedyną osobą, która może im coś powiedzieć to on sam. W końcu an Lailah ani ja nie będziemy się przed nimi chwalić, tym co się stało, to oczywiste, że zostawimy to dla siebie, pragnąc zapomnieć o tym wszystkim, tak byłoby najlepiej dla nas wszystkich.
- Sorey spójrz na mnie - Poprosiłem, dając mu strzała w ten głupi łeb, musi przyznać, że sobie zasłużył, niepotrzebnie zaczyna mnie denerwować znów taką głupią gadką, martwi się na zapas Edna i Zaveid prędzej czy później się zgodzą nie dla niego, nie dla ludzi a dla samych siebie, w końcu i im przeszkadza zły pan, tak ciekawostka i oni czują jego okropną aurę. Boże podaruj mu więcej wiary, z taką postawą niewiele osiągnie.
- Aa, coś Ty? A to za co? - Spytał, lekko oburzony masując obolałą głowę.
- A czy to ma znaczenie? To przeszłość - Chciałem mu coś uświadomić, a tylko tak mogę do niego dojść, to co się stało, nigdy się nie odstanie, było minęło, powinien przestać rozdrapywać rany związane z byciem złym i tym, co się za tym ciągnie.
- Ale boli nadal - Westchnął, podnosząc się do siadu, wpatrując się w okno, uczyniłem to samo, opierając głowę na jego ramieniu, przymykając oczy.
- Przeszłość często boli. Można od niej uciekać lub się uczyć wyciągając ważne wnioski, od ciebie zależy, co uczynisz, radziłbym ci jednak przestać się zamartwiać, ani ja, ani Lailah nic nie powiemy, o tym, co się wydarzyło, dostałeś drugą szansę, wyciągnij słuszne wnioski z przeszłości, to twoja życiowa lekcja, każdy popełnia błędy człowiek, zwierze, a nawet anioł trzeba tylko zrozumieć, co złego się uczyniło, dążąc do poprawy, nikt nie jest doskonały od urodzenia, wszystkiego trzeba się nauczyć - Wiedziałem od zawsze jaki jest mój przyjaciel, wiedziałem jakie błędy popełnia. Widziałem, też jak bardzo się nimi przejmuje, nie chciałem więc przekonywać go do wymazania z pamięci tych wydarzeń. Chciałem, aby czegoś się nauczył, każda życiowa lekcja pokazuje nam, co jeszcze możemy w sobie zmienić. - Do ideału dąż powoli, pracując nad sobą, a na razie, dopóki masz swoje wady, po prostu się nimi ciesz - Dodałem, kładąc swoją dłoń na jego głowie, uśmiechając się łagodnie, mając nadzieję, że to, co mu powiedziałem, dotarło do jego mózgu, zostało przetworzone i zapamiętane, w innym wypadku będę musiał znacznie skuteczniej go naprostować, lecz wtedy nie ręcząc za siebie.
Sorey przytulił się do mnie, mocno trwając tak kilka długich chwil, odwzajemniłem gest, głaszcząc delikatnie go po plecach, trwając w milczeniu, dając mu wszystko na spokojnie sobie przemyśleć. Mamy czas nic nie goni przecież nas.
- Co ja bym be ciebie zrobił - Wyszeptał, odsuwając się ode mnie, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku trwającym kilka pięknych chwil.
- Zapewne już byś nie żył - Wymruczałem złośliwie, podgryzając jego dolną wargę, nie miałem zamiaru za bardzo przesadzać, w końcu trzeba było iść spać, dlatego, gdy tylko poczułem jego dłonie na moim ciele, szybko chwyciłem je, kiwając przecząco głową. - Spał, ale już, bo jak nie to... Jeszcze nie wiem co ale nie obudzę cię rano - Zabrakło mi pomysłów, więc pozostało jedynie wykorzystanie jego jutrzejsze spotkanie z księżniczką, kładąc się na poduszkę, podziałało, Sorey bez zbędnych słów położył się, wtulając w moje plecy, teraz już mogłem wrócić spokojnie do snu.
***
Tak jak zostałem poproszony, obudziłem Soreya, gdy tylko sam wstałem, co prawda bardzo nie chciałem tego robić, późno poszedł spać, a bardzo wcześnie musiał wstać, było mi go szkoda, powinien odpoczywać, sen jest bardzo ważny dla ludzi, jednak doskonale rozumiałem, jak ważne jest dla niego to spotkanie, może dowiedzieć się czegoś istotnego, na temat wojny oby tylko nie zasnął tam przy tych wszystkich ludziach. Cóż mógłbym iść tam wraz z nim, sądzę jednak, że za bardzo będę go rozpraszał już i tak myśli o niebliskich migdałach, ja mu tam niekoniecznie jestem potrzebny, da sobie sam radę, jest dużym chłopcem. W tym czasie przynajmniej będę miał chwilę dla siebie, przejdę się nad jezioro umieszczone za miastem.
Tak więc, jak pomyślałem, tak zrobiłem, Sorey wyszedł na spotkanie, poinformowany o moim wypadzie. W tym czasie ja uprzednio zaglądając do Lailah i Yuki'ego, który wciąż jeszcze mocno spał mogłem uciec na chwilę od rzeczywistości, skupiając się tylko i wyłącznie na sobie, a co też czasem potrzebuję odpocząć od wszystkiego i wszystkich.
Spokojnie relaksując się przy brzegu, unosiłem wodę, która wirowała wokół mnie, tworząc kształty, jakie tylko mogłem sobie wyobrazić, w głowie miałem mnóstwo pomysłów, co kolejny to lepszy w końcu nikt mnie nie widział i nikogo tu nie było, mogłem robić, co tylko chciałem, odcinając się na chwilę od świata.
Nagle ktoś postanowił przerwać mój spokój, bez ostrzenia zakrywając swoimi dłońmi moje oczy.
- Zgadnij kto to - Usłyszałem doskonale mi znany głos przy uchu.
Stałem w milczeniu kilka chwil, utrzymując wodę w powietrzu, starając się jej nie wypuścić, jeszcze nie teraz w głowie już tworzył mi się chytry plan.
- No, nie wiem, nie wiem, Sorey czy to Ty? - W końcu odpowiedziałem, zdejmując jego dłonie z moich oczu, tym samym tracąc kontrole nad wodą, która opadając na ziemię, po drodze zmoczyła całego pasterza. Przez chwilę przysięgam, byłem zaskoczony, nie taki plan miałem jednakże teraz myślę sobie, że ten przypadek był wart zobaczenia i zapamiętania. - O nie - Wydusiłem, wybuchając śmiechem, nie mogłem się powstrzymać jego mina, mokre ubrani i ten przypadek to wręcz mnie rozbroiło, ledwo trzymałem się na nogach ze śmiechu.
- To nie jest śmieszne - Mruknął, cały mokry i niezadowolony Sorey mrużąc niebezpiecznie oczy, no co ja mogłem mu powiedzieć, sam się do mnie zbliżał, powinien wiedzieć, czym się to skończy, gdy zostanę wybity z rytmu.
- Oj jest, nawet nie wiesz jak bardzo - Przetarłem oczy, w których zbierały się łzy, to naprawdę mnie rozbawiło, w tym monecie nawet zapomniałem zapytać o tym, jak minęło spotkanie, rozbawienie całkowicie przejęło nade mną kontrolę, nie na co dzień w końcu widzę go takiego biednego, a jednocześnie oburzonego wyśmianiem go.
Nagle ktoś postanowił przerwać mój spokój, bez ostrzenia zakrywając swoimi dłońmi moje oczy.
- Zgadnij kto to - Usłyszałem doskonale mi znany głos przy uchu.
Stałem w milczeniu kilka chwil, utrzymując wodę w powietrzu, starając się jej nie wypuścić, jeszcze nie teraz w głowie już tworzył mi się chytry plan.
- No, nie wiem, nie wiem, Sorey czy to Ty? - W końcu odpowiedziałem, zdejmując jego dłonie z moich oczu, tym samym tracąc kontrole nad wodą, która opadając na ziemię, po drodze zmoczyła całego pasterza. Przez chwilę przysięgam, byłem zaskoczony, nie taki plan miałem jednakże teraz myślę sobie, że ten przypadek był wart zobaczenia i zapamiętania. - O nie - Wydusiłem, wybuchając śmiechem, nie mogłem się powstrzymać jego mina, mokre ubrani i ten przypadek to wręcz mnie rozbroiło, ledwo trzymałem się na nogach ze śmiechu.
- To nie jest śmieszne - Mruknął, cały mokry i niezadowolony Sorey mrużąc niebezpiecznie oczy, no co ja mogłem mu powiedzieć, sam się do mnie zbliżał, powinien wiedzieć, czym się to skończy, gdy zostanę wybity z rytmu.
- Oj jest, nawet nie wiesz jak bardzo - Przetarłem oczy, w których zbierały się łzy, to naprawdę mnie rozbawiło, w tym monecie nawet zapomniałem zapytać o tym, jak minęło spotkanie, rozbawienie całkowicie przejęło nade mną kontrolę, nie na co dzień w końcu widzę go takiego biednego, a jednocześnie oburzonego wyśmianiem go.
<Sorey? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz