piątek, 22 maja 2020

Od Mikleo CD Soreya

Spełnienie jego życzenia było dla mnie bardzo ważne. Radość, którą wywołałem na jego ustach, była warta tego upokorzenia mimo wszystko to mój pierwszy i ostatni raz, gdy robię coś tak dziwacznego, chyba nie chcę kolejny raz poniżać się w taki sposób, nawet jeśli mój drogi solenizant widział to zupełnie inaczej.
Ponadto te słowa, które wypowiedział niby tak zwyczajne ludzkie „kocham cię” a serce zabiło szybciej, nie spodziewałem się tych słów, oczywiście wiedziałem co, do niego czuje i co on czuje do mnie, a jednak mimo to odczułem wstyd, pierwszy raz słysząc te słowa płynące z jego słów na głos. Ja sam nie potrafiłem ich tak łatwo powiedzieć, nie znałem się na miłości, niewiele miałem okazji, aby ją odczuć, kiedyś rodzice okazywali mi miłość, jednak to była zupełnie inna miłość niż ta, która zrodziła się między mną a moim przyjacielem, czy my wciąż tak naprawdę jesteśmy przyjaciółmi? Czy przyjaciele robią coś takiego? Pokręciłem energicznie głową, czym zwróciłem uwagę mojego przyjaciela. Uśmiechając się łagodnie, ucałowałem jego usta, aby go uspokoić, nic się przecież nie działo, to tylko ja trochę za dużo myślę.
- Sorey - Wyszeptałem, czując jego chłodną dłoń na swoim ciele, przez to wszystko było mi strasznie gorąco. Mimo że strój został zdjęty, uczucie lekkiego upokorzenia pozostało nadal, do tego to spojrzenie, które mi rzucał, już sam nie wiedziałem co robić i myśleć. - To nie koniec niespodzianek - Dodałem, czując przyjemny dreszcz przebiegający przez moje ciało, to co zemną, robił ten chłopak, było niemożliwe, moje ciało od zwykłego dotyku jego dłoni szalało, przestając się mnie słuchać, co się zemną przy nim dzieje? Jeszce nigdy tak nie miałem.
- W coś jeszcze chcesz się dla mnie przebrać? - Wymruczał, zdejmując górną część mojego stroju, prychnąłem cicho, gdy tylko usłyszałem jego wypowiedź, nie, nie jego niedoczekanie już dostał, to czego chciał więcej nie będzie.
- Nie, mój dorosły mężczyzno - Gdy tylko wypowiadałem te słowa, moje usta drgały z rozbawienia, ciężko było mi mówić do niego „mężczyzno”, kiedy wciąż był mentalnie dzieckiem i nich ktoś zaprzeczy i spróbuje z nim wytrzymać jeden dzień bez poczucia zażenowania lub wstydu, uwielbiam tego człowieka i oddałbym życie za niego, ale to jak czasem się zachowuje, utwierdza mnie w przekonaniu, że wiek to tylko liczby. - Rozmawiałem z księżniczką która tak jak ja pragnie dać ci drobny prezent urodzinowy - Dodałem, na chwilę odwracając jego uwagę od siebie.
- Cóż w takim razie będzie musiała poczekać - Wyszeptał, wpijając się w moje usta, nie raczyłem mu odmawiać, tej przyjemności oboje na tym korzystamy, każda chwila bez Yuki'ego to dobra chwila sam na sam, ostatnio nam ich brakowało, dlatego tak bardzo nie potrafiłem mu się oprzeć, gdy dotykał, całował lub podgryzał moją skórę, wręcz przeciwnie moje zachłanne ciało pragnęło go z każdym dotykiem coraz to bardziej, w taki właśnie sposób upadam przed człowiekiem, oddając mu się w całości, zapominając na chwilę o bożym świecie.

Leżałem spokojnie wpatrzony w sufit, Sorey poszedł zobaczyć się z Alishą, nie chętnie, bo niechętnie, ale w końcu to zrobił, nie dałem mu wyboru, niestety, ale tego olać nie mógł całą resztę dnia, która nam pozostała spędzimy razem i nikt ani nic nam nie przeszkodzi. Yuki spędza czas z Lailah, a właśnie ciekawe co tak u niego może pójdę sprawdzić, nim wróci Sorey, na pewno zdążę tylko na moment zajrzeć do nich.
Powoli wstałem z łóżka, poprawiając swoje włosy, które no cóż, po tym wszystkim nie wyglądały najlepiej, na szczęście udało mi się je szybko ogarnąć, mogłem wyjść lub raczej mógłbym, gdyby nie wchodzący do pokoju przyjaciel.
- Gdzieś idziesz? - Spytał, lekko zaskoczony trzymając w dłoniach ładnie zapakowany prezent wraz z książką i ciasto, które zapewne rozkazała przygotować księżniczka jak miło z jej strony.
- Teraz już nie - Przyznałem, uśmiechając się radośnie, widząc mojego ulubieńca.
Na twarzy pasterza pojawił się uśmiech, zamazując wcześniejsze zaskoczenie.
- Alisha dała nam ciasto, nie wiem, czy lubisz, jednak już mówię ci na wstępie, musisz zjeść, dziś mi nie odmówisz - Z zadowoleniem podszedł do mnie, kładąc prezenty na boku, łóżka przysuwając talerz pod mój nos, cóż co zrobić mogłem innego, jak wziąć jeden kawałek do rąk próbując jego smak, nie lubiłem nieznanego, jednak to samokreowało rewelacyjnie, pierwszy raz jadłem coś tak pysznego, czekolada i świeże owoce podstawowe produkty a stworzyły coś tak dobrego.
- Pyszne - Zaskoczony oblizałem usta, czując narastającą radość, to było naprawdę dobre a przecież to tylko zwykłe ciasto.
- Co nie? - Zadowolony zajad się drugim kawałkiem, taka mała rzecz a cieszy.
- Tak się zastanawiam, byłeś u Alishy, więc dostałeś prezent, skąd więc wzięła się ta książka? - Po zjedzeniu ciasta musiałem zapytać, ciekawość zjadała mnie od środka.
- Od Lailah, powiedziała mi, że tę księżnę pisał pasterz, mogę nauczyć się z niej naprawdę dużo, dlatego mi ją podarowała - Wyjaśnił, wpatrując się w przedmiot trzymany w moich dłoniach.
Kiwnąłem głową, nagle wpadając na genialny pomysł.
- Rozumiem, będziesz miał co czytać, ale teraz - Zacząłem, siadając na jego kolanach. - Może wyjdziemy z tego zamku, jest piękna pogoda, poza tym może znajdziemy coś ciekawego w okolicy - Wyszeptałem mu do ucha, całując policzek. - Chyba że wolisz tu zostać i robić zupełnie nic - Dodałem, dając mu wybór, w końcu to jego urodziny niech zdecyduje co zechce dalej robić.

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz