Zmarszczyłem gniewnie brwi na jego uwagę i lekko napuszyłem policzki. Nie to miał powiedzieć i nie przekupi mnie żadnymi pocałunkami. Wcale nie jestem głupi. Może momentami, ale nie cały czas. By zapewnić sobie choć odrobinę wygody podczas torturowania go, usiadłem na nim okrakiem i przeniosłem dłonie na jego żebra. Już po chwili ciszę ponownie przerwały głośne zaprzeczenia i radosny śmiech mojego przyjaciela. Nie miałem dla niego litości.
- Może spróbujemy jeszcze raz – wymruczałem, nachylając się nad nim. Jego policzki były zaczerwienione, w kącikach oczu błyszczały łzy, usta uniesione były w lekkim uśmiechu, a klatka piersiowa unosiła się szybko i nieregularnie. Chciałem chwilę poczekać, by jego oddech troszeczkę się unormował, nie byłem aż taki wredny.
- Przepraszam, jesteś najwspanialszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek spotkałem – powiedział, a na jego ustach pojawił się zadziorny uśmieszek. Poczułem, jak jedną dłoń kładzie na moim karku, a drugą delikatnie przesuwa po moich plecach. Poczułem, jak na moje policzki wkrada się zdradziecki rumieniec. Byłem zadowolony do czasu, w którym nie usłyszałem reszty zdania. – Chociaż niekoniecznie najmądrzejszym.
Zdjąłem jego ręce ze swojego ciała, położyłem je nad jego głową, a następnie chwyciłem jego nadgarstki jedną ręką, dzięki czemu był unieruchomiony. Nachyliłem się nad jego twarzą, obserwując każdą, najmniejszą zmianę. Wydawał się być bardzo zadowolony oraz podekscytowany z takiego obrotu spraw.
- Sprawię, że zmienisz zdanie – wymruczałem mu do ucha, po czym lekko je ugryzłem.
Złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku, jednocześnie wślizgując wolną dłoń pod jego koszulkę. Czułem, jak jego ciało drżało pod wpływem emocji i mojego dotyku. Zaraz jednak chłopak przerwał nasz pocałunek i spojrzał niespokojny w stronę, w którą oddalili się Yuki i Lailah. Wiedziałem, że się nimi przejmuje, ale przecież nie zacząłbym robić takich rzeczy, gdyby byli w pobliżu. Puściłem jego nadgarstki i ująłem jego podbródek sprawiając, że na mnie spojrzał.
- Spokojnie, mamy czas, z energią Yuki’ego ten spacer zajmie im dużo czasu – powiedziałem, przesuwając kciukiem po jego wargach. Z piersi Mikleo wydobyło się ciche westchnięcie.
- Doskonale o tym wiem – wymamrotał i korzystając z okazji, że jego ręce są wolne, jedną z nich wpakował mi pod koszulkę. Jego usta uniosły się w cwanym uśmieszku. A więc mój mały przebiegły aniołek chciał tylko uwolnić swoje nadgarstki.
Przycisnąłem usta do jego obojczyka, by zostawić na nim malinkę. Czerwony ślad będzie się wyraźnie odznaczał na jego bladej skórze, ale niespecjalnie się tym przejmowałem, przecież będzie mógł łatwo to zakryć. Był jeden zasadniczy plus z tej całej mojej przemiany. Zrozumiałem swoje uczucia względem Mikleo, chociaż to, w jaki sposób je później wyrażałem, pozostawia wiele do życzenia.
***
Yuki i Lailah nie wracali od dłuższego czasu, dlatego mieliśmy jeszcze chwilę dla siebie. Postanowiłem zająć się włosami Mikleo, czego nie robiłem od naprawdę dawna. Żałowałem, że nie miałem przy sobie grzebienia, który mu kiedyś kupiłem. Ten plus, że mogłem poczuć jak miękkie i przyjemne w dotyku były jego włosy.
- Może chciałbyś się trochę przespać? – spytałem, kiedy w końcu zaplotłem jego kosmyki w piękny, gruby warkocz. Zauważałem, że momentami jego głowa niebezpiecznie się kiwała, jakby ostatkiem sił powstrzymywał się od zaśnięcia. – Jesteś pewnie zmęczony przez to wcześniejsze używanie mocy przy Yukim – dodałem, kiedy chłopak oparł się o moją klatkę piersiową z cichym westchnięciem.
- Tak, na pewno tylko przez to. A to, co robiliśmy wcześniej, nie ma absolutnie z tym nic wspólnego – odparł kąśliwie. Uśmiechnąłem się niewinnie i ucałowałem jego kark. – Już wracają – dodał po chwili.
Uniosłem zaciekawiony wzrok i w oddali faktycznie zauważyłem idącą w naszą stronę Lailah, która niosła najwidoczniej zmęczonego chłopca. Albo śpiącego. Oby spał, nie byłem pewien, czy znalazłbym siłę na zabawy z nim. Wstałem z ziemi i zacząłem iść w stronę kobiety, by zabrać od niej chłopca. Kiedy przejmowałem od niej dziecko z ulgą zauważyłem, że jednak sobie drzemał.
- Sprawiał jakieś kłopoty? – spytałem cicho, biorąc Yuki’ego na ręce. Chłopczyk mimowolnie wtulił się w moją klatkę piersiową.
- Nie robił niczego, z czym bym sobie nie poradziła – odpowiedziała, uśmiechając się lekko. Brzmiała jednak na nieco zmęczoną, czemu się ani trochę nie dziwiłem.
Mikleo zauważył, że niosę śpiącego chłopca i rozłożył dla niego koc. Kiedy go na nim położyłem, ostrożnie przykrył go jeszcze dodatkowym okryciem, by go nie zbudzić. Usiedliśmy oboje z Lailah na ziemi i w tym samym momencie westchnęliśmy z ulgą.
- Tak właściwie, Sorey, trochę mi przypominasz Yuki’ego – powiedział nagle cicho Mikleo, patrząc na mnie z delikatnym rozbawieniem w oczach. Zmarszczyłem brwi, niezbyt zadowolony jego uwagą.
- Nieprawda – burknąłem, krzyżując ręce na piersi.
- Oboje jesteście weseli i energiczni – kontynuował chłopak, zaczynając wyliczać na palcach „nasze” cechy.
- To o niczym nie świadczy – powiedziałem, nadal naburmuszony.
- Także gadatliwi – Lailah najwidoczniej podłapała pomysł chłopaka. Posłałem jej oburzone spojrzenie.
- Uparci.
- Męczący.
- Nieprawda, nie jestem dzieckiem – burknąłem, odwracając się do nich plecami i nieco się na nich obrażając. Nie byłem w żadnym stopniu podobny do Yuki’ego, nie miałem nic do chłopca, ale miałem nieprzyjemne wrażenie, że porównując mnie do niego chcą mi dać znać, że jestem po prostu dużym dzieckiem. A to nie była prawda. Jestem poważnym, dorosłym mężczyzną, może momentami trochę wesołym, ale tylko troszkę.
Poczułem, jak Mikleo obejmuje mnie ramionami w pasie i przytula się do moich pleców. Nie zareagowałem na to w żaden sposób, nadal byłem na niego trochę obrażony. Może nie powiedział mi wprost, że jestem dużym dzieckiem, ale nie jestem głupi i potrafię czytać między wierszami.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz