Próbowałem zmarszczyć gniewnie brwi za tę zniewagę skierowaną w moją stronę, ale niezbyt mi to wychodziło. Poza tym, jak mogłem być zły na tak słodkiego chłopca? Kiedy marszczył brwi i puszył gniewnie policzki wyglądał tak przeuroczo, że nie mogłem się na niego gniewać. I jeszcze zaprzecza, że nie ma w nim grama słodyczy.
- Oczywiście, że jesteś – wymruczałem, kładąc mu dłonie na biodrach. – Masz taki uroczy wyraz twarzy, kiedy się złościsz. Poza tym, to ty jesteś większym dzieckiem ode mnie.
- Najwidoczniej coś siadło ci coś na umyśle, bo tylko ty tak uważasz – wyburczał i zacisnął wargi w cienką linię.
Przesunąłem dłonie na jego żebra i już po chwili z jego gardła wydobył się głośny śmiech, a twarz rozjaśnił uśmiech. Łaskotki nie trwały jednak długo, bo Mikleo złapał moje nadgarstki i nachylając się nade mną położył moje dłonie nad moją głową. Przyznaję, czułem się dziwnie, kiedy to mój anioł górował, a nie ja. Naprawdę nietypowe uczucie, co wcale nie oznaczało, że mi się nie podobało. Z niecierpliwością czekałem na dalsze poczynania mojego anioła.
- Nie co, ale pewien słodki i uparty aniołek – wyszeptałem z zadziornym uśmiechem. Już po chwili poczułem, jak chłopak łączy nasze wargi i delikatnym pocałunku, który z wielką chęcią odwzajemniłem.
- Dzieciuch – mruknął, odsuwając się ode mnie.
- Słodziak – uśmiechnąłem się cwanie i poczułem, jak chłopak daje mi lekkiego pstryczka w nos.
Już po chwili poczułem, jak mój anioł ze mnie wstaje, na co zareagowałem niezadowolonym jęknięciem. Żałowałem, że nie mieliśmy więcej czasu dla siebie, bo coś czułem, że ta sytuacja mogłaby się naprawdę się ciekawie rozwinąć. Podniosłem się do pionu i zmierzwiłem dłonią włosy. Zdecydowanie przydałoby nam się trochę więcej prywatności.
Nasi Serafini wrócili po kilku sekundach. Yuki wydawał się być naprawdę dumny i zadowolony z samego siebie, a Lailah była zmęczona i przemoczona. Zrobiło mi się jej naprawdę szkoda. To było zwyczajne napełniane bukłaków, a wróciła tak bardzo wymordowana. Zaczynałem wątpić w to, że ten chłopiec jest aniołem, prędzej przypominał mi prędzej małego diabła.
Uśmiechnąłem się znacząco do Lailah, która dzięki dobremu sercu Mikleo była już sucha. Przekonałem białowłosego anioła do swojej racji i teraz musiałem mu jedynie pomóc mu w jego nowym postanowieniu. Powinienem także odciążyć go w opiece nad Yukim, chociaż troszkę.
Podczas, kiedy ja kończyłem pakowanie, chłopiec opowiadał Mikleo radośnie, jak to mu świetnie poszło i tylko trzy razy woda wymknęła się mu spod kontroli. Lailah pochwaliła go i przyznała mu rację, co jeszcze uradowało dzieciaka.
- Możemy ruszać – powiedziałem w końcu, prostując się. Chłopczyk momentalnie napuszył policzki z niezadowolenia, a Mikleo zmarszczył brwi, jakby się nad czymś zastanawiał.
- A co ze śniadaniem? – spytał w końcu chłopak, przyglądając mi się podejrzliwie.
- Jeżeli chcesz jeść, mogę ci coś przygotować – uśmiechnąłem się wesoło do Mikleo, za co dostałem pstryczka w nos.
- Bardziej przejmuj się sobą. Nic nie jadłeś – powiedział gniewnie, krzyżując ręce na piersi.
- Nie jestem głodny, zjem wieczorem – wzruszyłem ramionami, ignorując oburzony wzrok mojego przyjaciela. Niech wie, jak ja się czuję, kiedy on nie chce jeść.
Mówiłem prawdę, naprawdę nie byłem głodny, a zapasy niebezpiecznie się kurczyły. W jak najbliższym czasie musiałem je uzupełnić, inaczej czarno widzę swoją przyszłość. Poza tym, nic mi nie będzie, jeżeli ograniczę się do jednego posiłku dziennie, najwyżej trochę schudnę.
Pozwoliłem trochę odpocząć Mikleo oraz Lailah i pomimo mojego niewyspania zacząłem poświęcać więcej uwagi Yuki’emu. Z początku chłopczyk niezbyt był zadowolony z tego, że tak uwielbiany przez niego chłopak jest osowiały i niezbyt chętny do czegokolwiek, a „dostępny” byłem jedynie ja. Najwidoczniej po tym krzyknięciu na niego zaczął darzyć mnie trochę mniejszą sympatią. Na moje szczęście albo nie, po paru turach zabawy berka zmienił trochę do mnie nastawienie.
Po południu postanowiliśmy zrobić postój. Może i miałem dużo energii, ale to dziecko zdecydowanie mnie w tym przewyższało.. Już byłem wykończony i jedyne o czym marzyłem, to wygodne łóżko i sen. W sumie, to nawet łóżko mi niepotrzebne, ziemia i Mikleo są dla mnie wystarczający.
Kiedy tylko usiedliśmy, przytuliłem mojego anioła od tyłu i oparłem policzek o jego kark, przymykając oczy.
- Teraz zjesz? – usłyszałem niezadowolony głos przyjaciela.
- Teraz idę spać – wymruczałem, przytulając się do niego mocniej. Wcześniejsza, niewielka ilość snu oraz zabawy z Yukim całkowicie mnie wymęczyły. Byłem w stanie zasnąć nawet w pozycji siedzącej i z pustym żołądkiem.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz