sobota, 23 maja 2020

Od Soreya CD Mikleo

Chciałem być dobry i zrobić przyjacielowi drobną niespodziankę, i jak kończę? Przemoczony do suchej nitki i wyśmiany przez najbliższą mojemu sercu osobę. Napuszyłem policzki i skrzyżowałem ręce na piersi, po czym odwróciłem się i zacząłem wracać do zamku. Skoro zostałem tak bezczelnie wyśmiany i potraktowany przez Mikleo, nie zamierzam spędzać z nim ani sekundy dłużej.
- Oj no, Sorey, nie obrażaj się! – chłopak przestał się śmiać, chociaż nadal był mocno rozbawiony.
Zignorowałem jego słowa i nie przestałem iść, ale po kilku sekundach poczułem, jak mój anioł mnie zatrzymuje oraz przytula się do moich pleców. Mimo tego gestu moja złość nadal nie przeszła.
- Patrz, jesteś już suchy i wszystko jest dobrze – dodał. Faktycznie, jedno jego machnięcie ręki i nadmiar wody z moich ubrań i włosów zniknął.
- Ale nadal mi zimno – burknąłem, delikatnie pocierając swoje ramiona.
- Ojoj, biedactwo. Zaraz cię ogrzeję – wymruczał, chwytając moją dłoń i ciągnąć mnie z powrotem w stronę jeziora. Niechętnie mu na to pozwoliłem.
- Jak mnie oblejesz jeszcze raz, albo wrzucisz do jeziora, już nigdy się do ciebie nie odezwę – zagroziłem, siadając na brzegu, nadal bardzo naburmuszony.
- Bardzo kusząca propozycja – mruknął. Usłyszawszy jego słowa jedynie pokazałem mu język.
Mój anioł nadal był bardzo z siebie zadowolony. Kątem oka widziałem złośliwy uśmieszek na jego twarzy. Chłopak usiadł za mną i oplótł ręce wokół mojej talii. Jego ciało wydawało się teraz takie przyjemne i ciepłe. Położyłem swoje dłonie na tych należących do niego i oparłem głowę o jego ramię. Dopiero po kilku minutach w końcu przeszła mi złość i Mikleo doskonale to wyczuł.
- Już lepiej się czujesz, mój dzieciaczku? – spytał, a przez jego przezwisko ponownie napuszyłem poliki.
- Od wczoraj jestem dorosły – przypomniałem mu. Usłyszałem jego cichy śmiech i po chwili poczułem, jak lekko całuje mnie w policzek.
- Zatem czujesz się już lepiej, mój dorosły dzieciaku? – tym razem był ledwo od wybuchnięcia śmiechem. Prychnąłem cicho pod nosem. Bardzo zabawne, ha, ha, tak samo zabawne, jak oblanie biednego przyjaciela wodą.
- Tak, już czuję się świetnie, a jak ty się masz, mój słodziutki niziołku? – przekręciłem głowę tak, by móc widzieć wyraz jego twarzy. Rozbawienie ustąpiło miejsca niezadowoleniu i oburzeniu. Uśmiechnąłem się zwycięsko, dobrze mu tak.
- Nie jestem niski. Ani słodki – wyburczał i tym razem to ja się zaśmiałem.
- Oczywiście, oczywiście, tak sobie wmawiaj – powiedziałem wesoło i poczułem, jak chłopak sprzedaje mi lekkiego pstryczka w nos.
- Lepiej powiedz, jak poszło spotkanie z Alishą.
Westchnąłem cicho. Nigdy wcześniej nie byłem na naradzie wojennej aż do dzisiaj, i nigdy więcej nie chciałem ponownie w czymś takim uczestniczyć. Nie licząc Alishi, wszyscy traktowali mnie z lekką pobłażliwością, poza tym miałem nieprzyjemne wrażenie, że tylko księżniczka próbuje znaleźć pokojowe rozwiązanie. Może miałem tak negatywne uczucia wobec tego tylko i wyłącznie z powodu mojego niewyspania.
- Armia Alishi jest już gotowa i wyruszy na dniach – powiedziałem cicho, zaczynając bawić się jego palcami u dłoni. – Myślałem o tym, by im towarzyszyć, może jakoś udałoby mi się powtrzymać wojnę…
- Nie powstrzymasz wojny, może najwyżej jedną z wielu bitw – przerwał mi Mikleo. – Możesz spróbować oczyszczać tych ludzi, trochę to spowolni przebieg wojny, ale to wszystko, co możesz w danej chwili zrobić.
Czyli tak, jak przeczuwałem. Póki nie zawrę paktu z Serafinem powierza oraz ziemi, niewiele mogę pomóc Alishi. Jest jeszcze sprawa Yuki’ego; jestem przekonany, że pole bitwy to nie jest dobre miejsce dla sześcioletniego dziecka. Co powinienem zatem zrobić? Poczekać i wyruszyć z Alishą, by pomóc jej powstrzymać tę jedną bitwę, czy może od razu spróbować znaleźć Ednę i Zaveida?
Odsunąłem się od przyjaciela, wyprostowałem spojrzałem mu prosto w oczy.
- Co byś mi doradził? – spytałem, naprawdę w tym momencie potrzebując jego porady. Jakby nie patrzeć, jest mądry i w tej kwestii ma bardziej neutralne spojrzenie ode mnie. Ja mimo wszystko chcę pomóc Alishi, on będzie patrzył na dobro ogółu, a przynajmniej tak mi się wydaje.

<Mikleo? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz