czwartek, 2 lipca 2020

Od Soreya CD Mikleo

Mimo prośby przyjaciela podszedłem do niego i przytuliłem go od tyłu. Ten wieczór miał wyglądać kompletnie inaczej, miało być spokojnie i przyjemnie, a jutro mieliśmy planować pierwsze kroki, jeżeli chodzi o walkę ze złym panem. Cóż, najwidoczniej komuś zaczęło się nudzić i postanowił przyspieszyć ten proces.
Jak wcześniej byłem spokojny, tak teraz zacząłem odczuwać lekki niepokój. Co, jeżeli moje wrażenie odnośnie mojej siły było jednak mylne i nie podołam zadaniu? Albo ponownie nieświadomie poddam się złu i znów stanę się obrzydliwym dupkiem, który zdradza swojego partnera? Najgorsza była jednak myśl, że przez moją głupotę, albo jeden zły ruch coś stanie się Mikleo, bądź innym serafinom, których ściągnąłem ze sobą.
Nie mogłem jednak pokazać po sobie wątpliwości. Musiałem zachować spokój ducha, Mikleo był już wystarczająco zaniepokojony i przestraszony, a przynajmniej tak mi się wydawało. Musiałem go uspokoić choć trochę i dać mu do zrozumienia, że wszystko będzie w porządku. Pocałowałem mojego anioła w skroń i mocniej się do niego przytuliłem. Do jutrzejszego poranka mamy jeszcze trochę czasu i należało to w pełni wykorzystać. Dzisiaj nie mogliśmy już zrobić nic, co mogłoby nam pomóc bardziej przygotować się do walki z tym potworem, co najwyżej niepotrzebnie się zamartwiać co, z mojej strony już miało miejsce.
- Na ten moment jestem wystarczająco wyspany – wymamrotałem, wpatrując się w okno. Deszcz ani trochę nie ustąpił, a wręcz przeciwnie; miałem wrażenie, że przybrał na sile. Przynajmniej był to zwykły deszcz, a nie silna burza.
- Niedługo będziesz narzekał, że jesteś śpiący – wyburczał, a ja już wiedziałem, że nici z powtórzenia tego, co nam przerwała służąca. Cóż, są też inne sposoby na odstresowanie, to przyda się zarówno Mikleo, jak i mnie.
- Niedługo będzie po wszystkim. Chodź – dodałem, odsuwając się od niego i chwytając go za nadgarstek.
Zaprowadziłem go do łazienki, a następnie poprosiłem, aby napełnił balię gorącą wodą. Chłopak uczynił to bez zbędnych słów, chociaż widziałem na jego twarzy lekkie zaskoczenie, które powiększyło się, kiedy tylko zacząłem ściągać z siebie ubrania. Przez większość swojego życia zażywałem jedynie szybkich kąpieli z reguły w chłodnej wodzie i dopiero całkiem niedawno przekonałem się, jak bardzo gorąca kąpiel potrafi rozluźnić i odstresować.
- Może zostawić cię samego? – spytał niepewnie, kiedy ściągnąłem z siebie koszulkę.
- Nie, ty wchodzisz tu razem ze mną – oznajmiłem mu z szerokim uśmiechem, składając swoje ubrania i odkładając je na jedną z szafek.
Chłopak zmarszczył brwi i prychnął z niezadowolenia, po czym odwrócił wzrok. W nikłym świetle świeczek zauważyłem jednak, że na jego policzkach pojawił się delikatny rumieniec.
- Mamy poważniejsze sprawy na głowie i nie mamy czasu na… - przerwałem mu wypowiedź, podchodząc do niego i łącząc nasze usta w zachłannym pocałunku. Wiedziałem, że się martwił, czułem się bardzo podobnie, więc musiałem go uspokoić.
- Wyluzuj się, Miki – wyszeptałem, kiedy w końcu się od niego odsunąłem. Zacząłem delikatnie gładzić jego policzek, pragnąc go uspokoić i odgonić złe myśli. – Dzisiaj nie możemy już nic zrobić, oprócz wypoczynku przed jutrzejszym dniem.
- Nie sądzę, aby to był dobry pomysł – burknął, wskazując ruchem głowy na balię wypełnioną gorącą wodą.
- Wolisz przez resztę tego dnia się zamartwiać? Gorąca kąpiel cię rozluźni i uspokoi, zobaczysz – wymruczałem, powoli wsuwając swoje dłonie pod jego bluzkę. Musiałem go troszeczkę zachęcić, co mi się udało. Już po chwili mój anioł westchnął ciężko, odsunął się ode mnie z niemałym rumieńcem na policzkach.
- Odwróć się. Albo zamknij oczy – burknął, pusząc zawstydzony policzki. – Przy tobie się nie rozbiorę.
Zmarszczyłem brwi i odparłem, że przecież nie raz widziałem go nagiego, za co dostałem uderzony w głowę, więc dla świętego spokoju spełniłem jego prośbę. Sam szybko ściągnąłem z siebie resztę ubrań i nawet nie kwapiąc się ze złożeniem ich, wszedłem do wody. Zanurzyłem swoje ciało do nosa w przyjemnie gorącej cieczy i przymknąłem oczy. Nie otwierałem ich przez długi czas, nawet kiedy poczułem, jak mój anioł wchodzi do balii. Jedynie co zrobiłem, to przytuliłem go do siebie sprawiając tym samym, że oparł się o moją klatkę piersiową.
- I co, nie jest przyjemnie? – wymruczałem, otwierając oczy i całując go w ucho. Zauważyłem, że rumieniec z jego twarzy nie zniknął. Powiedziałbym, że wręcz się powiększył. Kompletnie nie rozumiałem jego zawstydzenia, przecież robiliśmy o wiele „gorsze” rzeczy, niż to.
- Bardzo – bąknął. Nie brzmiał na bardzo szczęśliwego i zadowolonego.
- Wspominałem, że wyglądasz uroczo, kiedy się rumienisz? – wyszeptałem mu do ucha, zaczynając powoli błądzić dłońmi po jego ciele i drażniąc jego podbrzusze. Podejrzewałem, że ciągle myślał o jutrzejszym dniu i musiałem zrobić coś, by wreszcie przestał się tym zadręczać. W tym dniu jesteśmy bezsilni i mogliśmy jedynie do końca wykorzystać wygody, które są nam oferowane.

<Mikleo? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz