piątek, 3 lipca 2020

Od Yuuko

Posłałam ciepły uśmiech w stronę Merfoza, który był zmęczony naszą kilkudniową wyprawą. Miałam już dość przebywania w mieście, więc uznałam, że wybierzemy się na podróż w góry. Teraz przedzierając się przez gęsty las obok mojego domu, żałowałam, że nie zostaliśmy tam dłużej. Zamyślona nawet nie zwróciłam uwagi na zbliżające się w naszą stronę aury ludzi, w pewnym momencie usłyszałam szmer i odwróciłam głowę w ich stronę. W tym samym czasie obok mnie przeleciała mała strzałka, która uderzyła wprost w ciało Merfoza. Otworzyłam szerzej oczy zdezorientowana całą sytuacją.
-Yuuko uważaj!-usłyszałam w mojej głowie krzyk Bastiona.
W ostatniej sekundzie zrobiłam szybki unik w bok. Wyciągnęłam broń i skierowałam ją w stronę przeciwnika.
-Jakieś słowa na pożegnanie?-zapytałam, wlepiając w nich swój wściekły wzrok.
-Jeb się suko-odparł jeden z mężczyzn, wyjmując długi miecz.
Od miasta dzieliło nas jakieś 200 metrów, użycie mocy w takim miejscu mogło skończyć się dla mnie wyrokiem śmierci, musiałam zdać się na moje umiejętności walki wręcz. Przeciwnicy nie wyglądali na profesjonalistów, sprawiali wrażenie zwykłych bandytów, którzy czyhają w ciemnych uliczkach.
Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam w ich stronę, tak jak się spodziewałam byli amatorami. Wystarczyło kilka ciosów, a 2 z nich leżało na ziemi w krwi. Ostatni spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem i zaczął błagać na kolanach o przebaczenie. Odwróciłam wzrok i jednym ruchem odcięłam mu głowę. Westchnęłam cicho i spojrzałam w stronę Merfoza, który patrzał na mnie ledwo stojąc na nogach. Podbiegłam do wilka i wyciągnęłam strzałkę z jego ciała, uderzył we mnie obrzydliwy smród, a mój towarzysz zaskomlał z bólu. Z rany nie leciała krew, wydzielał się tylko ten okropny zapach. Nie miałam pojęcia co to za trucizna, ale trzeba było jak najszybciej się jej pozbyć.
-Dasz radę iść?-zapytałam, a Merfoz skinął głową na znak, że tak-pójdziemy do pobliskiej zielarki.
Po tych słowach szybko zgarnęłam symboliczne przedmioty od martwych mężczyzn i ruszyłam do miasta. Kilka ulic nieopodal mojego domu mieszkała zielarka, nie raz słyszałam o jej niezwykłych umiejętnościach, więc wydała mi się najrozsądniejszą opcją.
Niedługo potem znaleźliśmy się pod drzwiami jej domu. Wszyscy przechodnie zerkali na nas z grymasem na twarzach przez ten obrzydliwy zapach. Zapukałam do drzwi z nadzieją, że zastanę ją w domu. Po chwili otworzyła mi rudowłosa kobieta o niebieskich oczach.
-Przepraszam, że tak niespodziewanie cię nachodzę, ale potrzebuje pomocy-powiedziałam, po czym wskazałam na ranę wilka.

<Keya?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz