Nie byłem w stanie zapanować nad sobą, to wszystko działo się tak szybko, zaczęło się całkiem niewinnie zwykły pocałunek, który przerodził się w ostry seks, nie byłem w stanie pojąć, kiedy zaciągnąłem go do łóżka, ale gdy już to uczyniłem, pozwoliłem się ponieść żądzy, której była silniejsza od trzeźwego myślenia, chciałem go w tej chwili, pragnąłem bardziej niż powietrza i miałem bez względu na to, czy tego chciał, czy nie, sądząc jednak po jego zachowaniu, podobało mu się to i to bardzo.
Zadowolony korzystałem z możliwości posiadania go tak blisko siebie.
Zabawa z nim była naprawdę przyjemna i jednocześnie męcząca, już chyba dawno nie byłem tak zmęczony a wszystko to dlatego, że może byłem zmęczony, a i alkohol troszeczkę mnie zmęczył, a przynajmniej na coś miałem zwalić.
Zmęczony wieczorem przytuliłem go do siebie, gdy po wszystkim leżał obok mnie, wtulając w moje rozgrzane ciało.
- Muszę wracać do domu - Odezwał się, cicho ziewając, chyba uważając, że byłbym w stanie go teraz wypuścić samego do domu, nie ma takiej opcji, zostaję tu ze mną aż do jutra rana, nie mam przecież serca go teraz zostawić, tu jest zimno, ale tam na dworze jest jeszcze zimniej.
- Nie dziś, zostań już do jutra - Poprosiłem, nie chcąc go wypuszczać, tak szczerze dobrze mi z nim tu było i nie chciałem, aby mnie teraz zostawił samego.
- A jeszcze niedawno chciałeś, abym sobie poszedł - Wyznał, mimo tego wtulony w moje ciało, nie za bardzo chcąc się ode mnie odsunąć, a jednak jest mu tu dobrze, przynajmniej dobrze przy mnie, albo tylko takie mam mylne wrażenie.
- To fakt, jesteś irytującym bogaczem, który doprowadza mnie często do szału, ale mimo tego drobnego problemu lubię cię nawet tochę - Przyznałem, zgodnie z prawdą naprawdę lubiąc spędzać z nim czas, mimo tego, że często mnie po prostu wkurza.
- Trochę? - Dopytał, zerkając na mnie z uniesioną brwią.
- Tak, na więcej sobie nie zasługujesz złośniku - Stwierdziłem, cicho ziewając. Czując, że to już czas na sen.
- Jeszcze się zdziwisz - Mruknął, chowając się w moich ramionach mimo tego, że nie chciał, a przynajmniej tak mi się wydawało, że nie chciał, a może chciał, sam już nie wiem..
- Możliwe, że się zdziwię, ja przy tobie zawsze mogę się zdziwić - Przyznałem, mówiąc to cicho, powoli odpływając do krainy snów, nie mając siły już walczyć.
Obudziłem się dosyć późno jak na mnie, Daisuke nie było, a to mogło oznaczać, że już wstał. Zmęczony ziewnąłem cicho, podnosząc się z łóżka, dostrzegając mojego towarzysza, który właśnie wyszedł z łazienki wykapany i gotowy do pracy.
- Nareszcie śpiąca królewna się obudziła - Odezwał się z tym głupkowatym uśmiechem, przyglądając mi się z góry na dół.
- Nie jestem królewną - Mruknąłem, wchodząc do łazienki, gdzie szybko się ogarnąłem, wychodząc z łazienki, musząc przygotować jeszcze śniadanie dla Daisuke, aby mój panicz nie był głodny, przecież gdybym do tego dopuścił, miałbym do końca dnia kłopoty i tego jestem pewien jak niczego innego na tym świecie, a i jeszcze piesek o nim też nie mogę zapomnieć, zasługuje na jedzenie bardziej niż ten złośnik.
<Daisuke? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz