poniedziałek, 30 października 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Czy chciałem tam wracać? Nie do końca, tu miałem wszystko, co było mi potrzebne do szczęścia; Miki, wygodne łóżko, całkowita cisza i spokój... nie potrzebowałem wiele, jedyne, czego tak naprawdę potrzebowałem w życiu, to właśnie mój mąż. Przez ostatni miesiąc miałem wrażenie, jakbym go miał za mało, a to chyba dlatego, że nie mieliśmy dla siebie w ogóle czasu, tylko ciągle musieliśmy zajmować się dziećmi i organizacją ślubu. No a na weselu trzeba było zadbać o gości i dzieci, przez co ile tańczyliśmy, trzy razy? No, maksymalnie to chyba pięć, jeśli licząc nasze przerwane tańce z powodu tego, że dzieci chciały naszej atencji. A gdzie atencja mojego Mikiego? Też jej bardzo potrzebowałem. Na szczęście teraz troszkę sobie odbiłem, ale tylko moje fizyczne potrzeby. A jeszcze miałem przecież te psychiczne. 
- A musimy tam iść...? Nie możemy tutaj zostać? – zapytałem, dalej nie ruszając się z łóżka nie przejmując tym, że jestem nagi. Przecież widział mnie tylko Mikleo, a Mikleo zna moje ciało na pamięć. I to chyba znacznie lepiej, niż ja jego, bo on miał jakieś... ile lat? Nie wiem, ale zdecydowanie więcej lat ode nie, by perfekcyjnie poznać moje ciało. Ja znacznie mniej. Ja je poznaje od chwili, w której to znalazłem wróciłem na ziemię. Może nie tak od razu, bo nim go znalazłem, i w ogóle odkryłem, kim dla mnie jest, minął tydzień, albo dwa, no ale już takie dokładne kalkulacje chyba mi można odpuścić. 
- Nie możemy, Sorey, para młoda musi być na weselu do samego końca – wyjaśnił Miki, poprawiając przed lustrem swoje ubranie, starając chyba zakryć te wszelkie ślady, jakie mu dzisiaj zrobiłem, czyli malinki i ugryzienia. Po co? Nie mam pojęcia. Za bardzo się tym przejmuje, w końcu wszyscy tam byli dorośli.
- Czemu o takich dziwnych zasadach dowiaduję się zawsze najpóźniej? – spytałem, z ciężkim westchnięciem podnosząc się z łóżka mimo, że i się nie chciało. 
- To wcale nie są dziwne zasady. Wszyscy o nich wiedzą – odparł Miki, rozczesując swoje włosy.
- Poza mną najwidoczniej – bąknąłem, zakładając na tę chwilę jedynie bieliznę oraz spodnie. Koszulę i te śmieszne dodatki założę potem. Teraz mi się nie chciało w to wszystko bawić.
- Ale już wiesz – powiedział, uśmiechając się szeroko. – No już, pospiesz się, naprawdę musimy wracać – pospieszył mnie, a ja nie miałem innego wyjścia, jak tylko zająć się jego włosami, co nie zajęło mi jakoś dużo czasu. Może nie była to ta piękna fryzura, jaką to miał na weselu, ale zdecydowałem się teraz na coś bardziej wygodnego, a zwyczajny, wysoko upięty kok, z kilkoma wolnymi kosmykami swobodnie opadającymi mu na twarz. 
A jak już zająłem się Mikleo, musiałem dokończyć ubranie się, co zrobiłem dosyć szybko już po kilku minutach oznajmiając mu, że jestem gotowy. Miki tylko zerknął na mnie, a następnie westchnął ciężko i podszedł bliżej, by poprawić mój kołnierzyk, mankiety, jakieś paski, wiązanie, zadbać o te wszystkie szczególiki, o których istnieniu ja zapominałem. Chciał jeszcze jakoś ułożyć moje włosy, ponieważ i te podczas stosunku troszkę się potargały, ale mu nie pozwoliłem. Zdecydowanie bardziej wolałem, kiedy to były bardziej takie roztrzepane. Jakoś tak bardziej swojsko się czuję. W końcu jak ja. Jeszcze gdybym mógł ubrać jakieś swoje ubrania, a nie ten strój, byłoby lepiej... no ale jakoś przeżyję ten drobny fakt do końca wesela. A kiedy ten koniec, to nie mam pojęcia, ale na pewno nie opuszczę już Mikleo, nawet, jak bardzo będę musiał. 
Wróciliśmy do gości, z którymi posiedzieliśmy i pogadaliśmy, a przynajmniej z tymi, z którymi się dało. W pewnym momencie musiała przeprosić nas Misaki, która musiała odprowadzić do domu swojego męża, który był tylko w nieco lepszym stanie niż Zaveid, strasznie za niego przepraszjąc. W sumie, to nie musiała, nic się nie stało przecież. A przynajmniej tak mi się wydaje. Ale jak sobie pomyślę, że ma go takiego odprowadzać, to nie chcę jej puszczać samej. 
- Pomogę ci – zaproponowałem, podchodząc do młodego mężczyzny i zarzucając sobie jego ramię przez swoje. Co chyba trochę zdziwiło tych najbardziej trzeźwych, czego tak nie do końca rozumiałem, przecież nic złego nie zrobiłem.  

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz