wtorek, 31 października 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Ale że tak miałem się nie pożegnać z naszymi maluchami? Z moją księżniczką i przystojniakiem? Przecież gdybym o tym wiedział wcześnie, wczoraj, jak je kładłem spać, pożegnałbym się z nimi jakoś tak lepiej. Niestety, zapomniałem o tym fakcie kompletnie. I nawet jak mi Miki mówił, że byłem przy tym, kiedy Alisha o tym mówiła, to naprawdę nie byłem w stanie sobie przypomnieć, kiedy to miało miejsce. Moja pamięć jest naprawdę straszna. To się chyba powinno jakoś leczyć... tylko jak? Pewnie jakieś zioła trzeba pić. Zioła z reguły są niedobre. To ja jednak nie wiem, czy tak bardzo chcę się za to zabierać. Pewnie to trzeba brać regularnie, a jak się ma problem z pamięcią, no to na pewno będę zapominał. 
- No to chyba nie mamy wyjścia – przyznałem, ciężko wzdychając, tak niezbyt z tego zadowolony.
- Chciałbyś się pożegnać z dziećmi? – podpytał, a ja kiwnąłem głową. W końcu to moje maleństwa były, jak miałbym się z nimi nie pożegnać przed tygodniem przerwy? Wychodzi na to jednak, że się nie pożegnam. Chociaż wczoraj spędziłem z nimi te półgodziny podczas usypiania ich... może jednak troszkę przesadzam, tydzień to nie jest w końcu aż tak długo. Nim się obejrzę, będziemy musieli po nie wracać. 
- Jakoś jednak przeżyję ten fakt. Wracamy do domu? – poprosiłem, uśmiechając się delikatnie.  
Mikleo też kiwnął głową i już w pełni ogarnięci opuściliśmy zamek, po chwili mogąc cieszyć się świeżym powietrzem. Podczas powrotu zacząłem intensywnie myśleć nad tym, co możemy robić przez ten wolny tydzień. Mikleo chciał zwiedzić jakieś ruiny. I szczerze, nie uważałem tego za żaden głupi pomysł. Chyba. Powiedział, że chce, by było jak za dawnych czasów, a ja tak trochę nie pamiętałem tych dawnych czasów. Tylko jakieś przebłyski. Na pewno byliśmy gdzieś przed moją śmiercią, i w tych ruinach czulem się jakoś dziwnie. O, i cały czas zwiedzaliśmy te same ruiny blisko naszej wioski, kiedy byliśmy dziećmi. No i kiedy wróciłem a ziemię, trzeba było znaleźć mi artefakt, bym nie wrócił z powrotem do nieba... i to są wszystkie rzeczy, jakie pamiętam. Też nie mam za bardzo pojęcia, gdzie moglibyśmy się teraz udać. Gdybym o tym wiedział wcześniej, zacząłbym coś takiego planować. No, ale pretensje mogłem mieć tylko do siebie, bo mi to z pamięci wypadło. 
- A co zrobimy ze zwierzakami, jak już będziemy się gdzieś wybierać? – zapytałem, kiedy na podwórku już powitał nas nasz kochany staruszek. 
- Poprosimy kogoś z naszych znajomych, by do nich zaglądał, jak Lailah, albo nawet Aurorę, bo z tego co mi mówiła, chciałaby w tym miejscu spędzić trochę więcej czasu – powiedział Mikleo, otwierając drzwi. – Więc... chcesz tej wyprawy? – dopytał, zerkając na mnie kątem oka. 
- Wygląda na to, że ty jej chcesz, i to bardzo, a skoro ty jej chcesz, to i ja tego chcę – powiedziałem całkowicie poważnie. Cóż, mi tam po prostu do szczęścia wystarczało to, by być przy Mikim, i by Miki był szczęśliwy. Bo jak jestem przy nim, i jak jest szczęśliwy, to i ja automatycznie szczęśliwy jestem. – Już wiesz, gdzie chcemy lecieć, i co zwiedzać? Ja to bym jeszcze raz udał się nad morze. Ostatnio widziałem je tylko z klifu. A chciałbym je tak zobaczyć bliżej. No ale nie wiem, czy znajdziemy jakieś ruiny nad morzem – powiedziałem, trochę taki rozmarzony. Tak, morze było dla mnie naprawdę wspaniałym widokiem. I Mikleo też powinno się spodobać, w końcu to woda, a on lubi wodę... ale jak to połączyć ze zwiedzaniem ruin, nie mam pojęcia.

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz