W chwili, w której to Haru przestał gładzić mnie po plecach zdałem sobie sprawę, że musiał zasnąć. A to bardzo niedobrze. W tym momencie miała być tylko chwila przerwy, i to dosłownie chwila. W przeciwnym przypadku zdjąłbym z naszych wierzchowców te wszystkie pakunki.
Podniosłem się więc z mojego jakże wygodnego łóżka, i już chciałem go obudzić troszkę brutalnie, jak to miałem w zwyczaju, ale jak zobaczyłem jego twarz, tak spokojną i niewinną, i te włosy rozproszone na kocu, to jakoś tak... nie wiem, nie miałem za bardzo ochoty, by go budzić. Uśmiechnąłem się delikatnie na ten widok i poprawiłem kosmyk jego włosów, który opadał mu na czoło. Coś w jego twarzy było takiego hipnotyzującego, nie mogłem od niego oderwać wzroku. Nie wiem, dlaczego tak miałem, bo jednak tak normalnie na co dzień raczej nie miałem tak wielkiej ochoty patrzenia się na niego i czerpania z tego takiego dziwnego rodzaju przyjemności. Chyba, że się na mnie nie patrzył, wtedy często przyłapywałem się na tym, że się na niego gapię. To trochę niepokojąca obserwacja.
Postanowiłem jeszcze chwilkę dać mu pospać i z tego powodu ostrożnie podniosłem się z jego ciała, które było naprawdę wygodne, i postanowiłem przygotować nas do ruszenia w dalszą drogę. Zgasiłem ognisko, popakowałem już suche sztućce i naczynia, napoiłem wierzchowce i ja już prawie byłem gotów do drogi. Prawie, bo brakowało tylko koca oraz mojego łóżka. Muszę go w końcu obudzić. Najchętniej to w ogóle bym tego nie robił, ale nie miałem wyjścia. Chciałem z początku obudzić go spokojnie i łagodnie, ale szybko z tego zrezygnowałem. Lepiej zachowywać się tak, jak zawsze, bo jeszcze sobie zacznie myśleć jakieś dziwne rzeczy, a na to już pozwolić nie mogłem.
- Hej, wstawaj, leniu. Musimy ruszać – powiedziałem, trochę nim potrząsając, by go wybudzić.
- Już, chwila – wymamrotał mężczyzna, przecierając zmęczone oczy.
- Zatrzymamy się dzisiaj wcześnie na nocowanie, byś się wyspać mógł. A teraz ruchy – poleciłem mu, krzyżując ręce na piersi.
Haru zaczął mamrotać pod nosem, ale w końcu podniósł się z łóżka, a ja mogłem złożyć koc i go schować. Sądząc po jego spokojnych i powolnych ruchach, to tylko chyba mnie zależało na uleczeniu jego ręki. Cóż, nie będę ukrywał, brakowało mi trochę tego, by podczas seksu chwycił mnie tak troszkę mocniej. Ale też po prostu czułem się winny temu wszystkiemu, bo to poniekąd była moja wina. Oby tylko ilość potrzebnej krwi nie była dla mnie śmiertelna. Lubiłem Haru, owszem, ale by oddawać za niego życie? Znaczy, może za niego... nie mam pojęcia, ale za sprawność jego dłoni nie zamierzałem się poświęcać.
Po kilku godzinach, kiedy to słońce zaczęło zachodzić, postanowiłem się zatrzymać. Normalnie jeszcze podróżowałbym dalej, ale obiecałem mu, że zrobię postój wcześniej, by mógł się trochę wyspać. Oby tylko jutro był w lepszym stanie, bo nie wyobrażam sobie kolejnej monotonnej podróży. Jako, że oboje głodni nie byliśmy, odpuściliśmy sobie kolację. Haru zajął się zbiorem chrustu i rozpaleniem ogniska, a ja, jako, że się na tym znałem, zająłem się oporządzaniem koni. Po tym udałem się nad rzekę, wzdłuż której podróżowaliśmy, by się umyć i przebrać w luźniejsze rzeczy, w których wygodniej mi będzie spać. Nienawidziłem mycia się w zimnej wodzie, no ale aktualnie nie za bardzo miałem wyjście. Wolałem jednak to niż bycie brudnym.
Poczekałem także, aż Haru się ogarnie i dopiero wtedy zabrałem się za zmienianie jego opatrunku. Nie miałoby to za bardzo sensu, gdybym zrobił to przed tym, bo jeszcze by zamoczył bandaże i znów musiałbym je zmieniać.
- Całkiem nie najgorzej to wygląda – przyznałem, przyglądając się jego dłoni.
- Może jednak nie wydasz na mnie małej fortuny – zażartował, spokojnie czekając, aż zrobię to, co zrobić miałem.
- Pieniądze to akurat najmniejszy problem. Gorzej z tą drugą walutą, ale myślę, że też powinienem być w stanie zapłacić – powiedziałem bardziej do siebie niż do niego, owijając powoli i delikatnie bandaż wokół jego rany.
- Czekaj, jaką drugą walutą? – zapytał, a ja kompletnie zapomniałem, że on jeszcze o tym nie wie. Cóż, za późno na wycofanie, najpóźniej jutro wieczorem dotrzemy na miejsce, więc ja się nie zamierzam zawracać. I on też nie będzie miał takiej możliwości, ja mu na to nie pozwolę.
- Uzdrowiciel, do którego się udajemy, do wyleczenia rany, potrzebuje krwi, a jej ilość zależy od tego, jak bardzo poważna jest rana. Przykładowo, na twoją przebitą na wylot dłoń będzie jej potrzebował mniej, niż na uciętą kończynę – wyjaśniłem, w końcu kończąc opatrywać jego dłoń. Teraz może się położyć, a ja na nim. Nie będę ukrywał, także trochę zmęczony byłem i z chęcią już poszedłbym spać.
<Haru? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz