Mimo, że bardzo starałem skupić się na drodze, by nie przegapić naszego zjazdu z gościńca, nużyła mnie trochę ta cisza. Uwagę to ja podzielną miałem, dlatego mogłem i zwracać uwagę na drogę, i jednocześnie rozmawiać. Czy Haru jednak miał ochotę na cokolwiek? Nie wyglądało na to. Trochę mi tam chyba w tym siodle przysypiał, a to dobra rzecz, bo oznaczało, że się już przyzwyczaił do klaczy. Podchodził do niej tak ostrożnie, jakby go miała zaraz ugryźć, co kompletnie do niej nie pasowało. Jak już mu mówiłem, Rain była bardzo spokojna i łaskawa, i żadnych numerów mu raczej nie wywinie. Raczej, bo miała wielką słabość do jabłek, więc jak zwęszy jakieś jabłko, może go troszkę zaskoczy, ale to nie było nic, z czym bym sobie nie poradził.
- Czujesz się lepiej w siodle? – zapytałem, trochę go wybudzając z zamyślenia.
- Tak, chyba tak. Może trochę wcześniej przesadziłem – odparł, a ja wyczułem, jak delikatnie się uśmiecha.
- Świetnie. Możemy więc trochę przyspieszyć? Chciałbym przed obiadem zjechać z gościńca – zaproponowałem, tak odrobinkę znużony powolnym tempem.
- Czekaj, co? Czy ty chcesz, żebym spadł? – odpowiedział, odrobinkę spanikowany, co od razu wyczuła Rain i cicho zarżała. Jako, że miałem głowę odwróconą w jego stronę, dzięki czemu od razu zauważyłem, że to go zestresowało jeszcze bardziej. Przepraszam bardzo, ale czym on się stresuje? Nie przeżywa tego za bardzo przypadkiem? Nie wiedziałem, że tak bardzo lubi dramatyzować.
- Naprawdę sądzisz, że chce mi się jeszcze płacić za twoją rozwaloną głowę? I uspokój się, bo mi konia stresujesz. Jest wrażliwa na takie nagłe zmiany nastrojów. Jak każdy zwierzak zresztą – poinstruowałem go, trochę nie potrafiąc zrozumieć jego stresu. Nigdy nie jechał konno, więc nie powinien mieć żadnych złych wspomnień związanych z tymi szlachetnymi zwierzętami, jakimi są konie, więc nie powinien aż tak panikować. – Nie proponuję od razu, byśmy przeszli do cwału. Może na początek do kłusu – dodałem, kiedy już troszkę się uspokoił.
- A co mam robić? – dopytał, świadomie albo nieświadomie głaszcząc swojego wierzchowca po szyi.
- Trzymać się. Jakby było coś nie tak, po prostu krzycz – odpowiedziałem i nie czekając na odpowiedź z jego strony odwróciłem się do drogi, i zmusiłem Ignisa do nieco szybszego tempa.
Haru na pewno był na początku trochę niepewny, ale szybo się przyzwyczaił się do nowej prędkości. I bardzo dobrze, bo dzięki temu krótko po południu mogliśmy zjechać z gościńca na jedną z pobocznych dróg, którą to mieliśmy podróżować dalej i gdzie to chciałem zrobić mały postój. Wjechaliśmy w głębiej w dróżkę i zatrzymaliśmy się dopiero wtedy, kiedy znaleźliśmy dobrze zacienione miejsce. Co jak co, ale ja w pełnym słońcu o takiej godzinie spędzać czasu nie zamierzałem. To byłoby dla mnie niekomfortowe, i niezdrowe.
- Tak właściwie to zastanawiam się, jak zniesiesz spanie na ziemi. Zapewniam cię, że to jest gorsze niż spanie na moim starym łóżku – odezwał się złośliwie, schodząc powoli z Rain.
- Miło, że się o mnie troszczysz, ale niepotrzebnie. Widzisz, otóż zabrałem ze sobą takie przenośne łóżko – odpowiedziałem spokojnie, z juków biorąc rzeczy, które przydadzą się nam w przygotowaniu obiadu. Na pewno też przydadzą się nam gałęzie, by rozpalić małe ognisko, ale tym się zajmie Haru. To nie jest zadanie przeznaczone dla osób mojego statusu.
- Och? A mogę je zobaczyć? – podpytał, zaciekawiony, a ja zza pazuchy wyjąłem małe lustereczko w kompakcie, by mieć się do czego uczesać. – Czemu podajesz mi lusterko...? Nie będziesz na mnie spać – dodał szybko, kiedy zrozumiał, co mam na myśli.
- Oczywiście, że będę. Muszę być wyspany, bo ja nas prowadzę, a skoro ostatnio nieźle sprawdziłeś się jako poduszka, to także świetnie sprawdzisz się jako materac – powiedziałem, uśmiechając się do niego złośliwie. Oczywiście miałem zamiar go w ten sposób wykorzystać. Nie ma mowy, bym spał tylko na kocu, który oddziela mnie od ziemi. Niech się Haru mi trochę odwdzięczy.
<Haru? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz