Na słowa mojego męża zmarszczyłem brwi. Znaczy, dotarło do mnie to, że jestem cudowny, bo to na pewno chodziło mu o nasz stosunek, bo w tym, nieskromnie przyznać muszę, jestem naprawdę niezły. No ale to, że polubiłem Nori’ego... ktoś tu chyba troszkę sobie za dużo popił. Nie powiedziałbym, że polubiłem męża mojej córki. Ogólnie to nadal uważałem, że moja córka zasługuje na kogoś lepszego, ale powiedzmy, że mu odpuszczę trochę chwilowo, i zobaczę, jak się wykaże, bo może faktycznie trochę za bardzo go stresowałem. Nie oznacza to jednak, że go tak od razu polubiłem. To się jeszcze okaże, czy go polubię.
- Chyba trochę za dużo dzisiaj wina wypiłeś i coś sobie dopowiadasz – powiedziałem, gładząc go po plecach.
- Nie wypiłem aż tyle, by dostrzec twoją dobroć – stwierdził, przytulając się mocniej do mojego ciała.
- Oczywiście, że jestem dobry. Dla mojej córki. Nie mogłem pozwolić, by wracała jedynie z pijanym mężem późną nocą. To się przecież prosiło o nieszczęście – wyjaśniłem, cicho ziewając. – A teraz przepraszam cię bardzo, ale ja jestem strasznie zmęczony i z chęcią zaznałbym trochę snu – powiedziałem, naprawdę będąc zmęczony tym dniem, który był strasznie długi. Mam tylko nadzieję, że Mikleo się on podobał, w końcu bardzo starałem się, by jemu się podobało, to miało być w końcu jego święto. Znaczy się, w sumie to nasze, ale ja byłem zadowolony, kiedy mój mąż był zadowolony. Ale o to zapytam się go dopiero jutro. Albo raczej dzisiaj, ale później, jak już wstaniemy.
- Dobranoc – odpowiedział, całując mnie w linię żuchwy.
- Dobranoc, Owieczko, dobranoc – wymamrotałem, jeszcze przed snem tuląc go mocno do siebie.
Obudziłem się dopiero kilka długich godzin później, i gdyby nie Mikleo, pewnie dalej bym spał. Mój mąż delikatnie mnie szturchał, więc nie miałem innego wyjścia, jak tylko otworzyć oczy. Mój mąż w tych roztrzepanych włoskach wyglądała jak taka słodziutka Owieczka. Tylko czemu taka słodziutka Owieczka budzi mnie tak wcześnie rano...? No dobrze, może nie tak wcześnie, bo sądząc po słońcu jest już południe, jak nie później, no ale dla mnie to i tak za wcześnie było, jeszcze biorąc pod uwagę to, o której się położyłem...
- Stało się coś, Owieczko? – wymamrotałem, przecierając zmęczone oczy.
- Znudziło mi się już – odpowiedział, uśmiechając się do mnie przepraszająco. – Pójdziemy się umyć?
- Pójdziemy, pójdziemy – mruknąłem, znów zamykając oczy. Naprawdę tylko dlatego mnie obudził? Mógłby mieć dla mnie jakąś litość... wczoraj bardzo się starałem, i dla dzieci, i dla gości, i dla niego, a jemu się tu nudzi. Ma chwilę dla siebie, dzieci są teraz pod opieką wykwalifikowanych osób, może odpocząć, a jemu się nudzi... jak mi się wczoraj nie nudziło i siły miałem, no to on był zmęczony.
- To ja idę już przygotować łazienkę – powiedział i nim się zorientowałem, zniknął w oka mgnieniu. No i co ja mam zrobić? Muszę się zebrać i tam do niego iść, mimo, że najchętniej to poszedłbym jeszcze spać.
Z łóżka podniosłem się dopiero po pięciu minutach i ledwo żywy poszedłem do łazienki, gdzie mój Miki już kończył wszystko przygotowywać. Poczekałem, aż rozbierze się i wejdzie do balii, a kiedy to zrobił, podążyłem za jego śladem, mocno przytulając się do jego pleców.
- Zastanawiałeś się, co zrobimy z tym wolnym tygodniem? – zapytał, co mnie trochę zaskoczyło.
- Jakim wolnym tygodniem? – dopytałem, trochę go nie rozumiejąc.
- No tym. Dzieci zostaną na tydzień tutaj, w zamku, byśmy mogli sobie odpocząć – wyjaśnił, na co zmarszczyłem brwi.
- Naprawdę? – dopytałem, chyba pierwszy raz o tym słysząc. Albo drugi, bo tego pierwszego zapomniałem, a to wcale bym się nie zdziwił. Dużo się ostatnio działo i gdzieś tę drobną informację mogłem zapomnieć...
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz