Nastawienie Soreya do Nori'ego troszeczkę mnie denerwowało, co on do tego biednego chłopaka ma? On dziecka go nie lubił, ale czemu? Tego się raczej nigdy nie dowiem.
Zamyślony wszedłem do sypialni, przebierając się w czyste ubrania, mówiąc poważnie o spotkaniu się z Alishą, wolałem mieć na wszystko oko i dopilnować, aby królowa niczego nie wymyśliła, bojąc się, że troszeczkę prowadzi z tymi dodatkami i ozdobami weselnymi, z nią to naprawdę nigdy nie wiadomo.
Po przebraniu się zszedłem na dół, zwracając tym samym uwagę mojego męża.
- Mówiłeś poważnie o tym pójściu do Alishy? - Zapytał na chwilę, przestając się bawić z naszymi dziećmi.
- Tak, dlaczego miałbym kłamać? - Odpowiedziałem, pytaniem na pytanie nie rozumiejąc tego zaskoczenia.
- Myślałem, że powiedziałeś to tak, na odczep się, abym nie poszedł z Norim rozmawiać - Wyjaśnił, wywołując u mnie ciężkie westchnięcie, on tak mówi poważnie? To prawda potrafię wymyślać równe dziwne rzeczy na poczekaniu, ale, żeby go oszukać w taki sposób? No nie tego bym nie zrobił.
- Mówiłem poważnie - Odpowiedziałem mu, zgodnie z prawdą czekając na niego.
- Mam iść tam z tobą? - Zapytał, tak jakby to nie było oczywiste.
- Oczywiście, że tak - Odpowiedziałem nie, mając zamiaru pójść tam sam, w końcu to nasz wspólny ślub, a więc oboje musieliśmy być u Alishy i pilnować, aby nic czego nie chcemy się, nie wydarzyło... - No już Sorey czekam na ciebie - Pogoniłem go, czekając, aby się przebrał, idąc ze mną do Alishy.
Dni mijały bardzo szybko, zbliżając się do naszego wesela, całkiem niedawno było, jeszcze miesiąc do naszego ślubu a teraz dziś nadszedł właśnie ten dzień, dzień, w którym to powiemy sobie sakramentalne tak i to przed ołtarzem.
Już od rana byłem podenerwowany i zestresowany, dnia poprzedniego zjawiliśmy się już u Alishy, aby zostawić dzieci pod opieką służby i aby z rana móc się przygotować z pomocą służby.
Sorey nie mogąc mnie oglądać, co było głupie, był w zupełnie innym pomieszczeniu, niż ja, a więc zobaczyć mogliśmy się dopiero w kościele.
Lekko co ja opowiadam bardzo zestresowany, oddałem się w ręce służby, troszeczkę nie podobało mi się to, że ktoś obcy dotykał moje włosy, ale co miałem zrobić? Sorey nie mógł mnie widzieć, a ktoś musiał uciąć mi włosy, pani, która się mną zajmowała, zrobiła z moich włosów fale w stylu boho z warkoczem, prowadzonym od czubka głowy co przyznam, wyglądało bardzo ładnie.
Zadowolony byłem już gotowy do wyjścia i spotkania się z moim mężem, który czekał na mnie w katedrze.
Biorąc głęboki wdech, ruszyłem w stronę katedry, wchodząc do niej, gdy tylko nadszedł mój czas, widząc wszystkie spojrzenia skierowane na mnie, wziąłem głęboki wdech, idąc w stronę mojego męża, który wyglądał naprawdę dobrze, służba naprawdę o nas zadbała, zmieniając nasz wygląd o sto osiemdziesiąt stopni, w tej chwili byłem Alishy naprawdę wdzięczny, dzięki niej będziemy mieli cudowną ceremonię, której już nigdy nie zapomnimy.
Z uśmiechem na ustach stanąłem przed moją drugą połówką, ciesząc się, że go widzę, pragnąc powiedzieć już to sakramentalne „tak” po raz drugi w swój życiu.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz