Kiwnąłem delikatnie głową, skoro tego chcę i nie chce, abym szedł tam z nim, to wrócę do domu, chociaż przyznam, wolałbym z nim tam pójść tak dla świętego spokoju, aby być pewnym, że nic głupiego się tam nie wydarzy, z drugiej strony on sobie świetnie sam radzi i nie potrzebuję mnie, a więc czy powinienem się wtrącać? Sam już nie wiem.
- Nie chcesz, żebym szedł z tobą? - Zapytałem tak dla pewności, aby w razie co jednak z nim iść.
- Nie widzę takiej potrzeby, jestem dużym chłopcem i dam sobie radę sam - Powiedział to, czego się akurat spodziewałem, jest dorosły i silny, ale zawsze lepiej pójść tam razem, natomiast jeśli on uważa inaczej, nie będę w to ingerował, wiedząc, że sobie poradzi.
- Jeśli tak uważasz - Odpowiedziałem krótko, zerkając na mojego psa, który szukał czegoś, trzymając nos nisko, czyżby coś wyczuł? Oby nienastępnego kota, co jak co ale kolejnego zwierzaka do domu już nie wezmę, mam psa i kota ten duet zdecydowanie mi wystarcza.
- Coś dziś ponury jesteś piesku - Odezwał się do mnie, zwracając moją uwagę, nauczył się nazywać mnie pieskiem i teraz chyba już tym pieskiem dla niego pozostanę, ale czy mi z tym źle? Dopóki mówi tak do mnie, gdy jesteśmy sami to nawet nie.
- Ponury? Nie jestem ponury - Mruknąłem, zachowując się właśnie tak, jakbym miał zły humor, ale czy miałem? Sam nie wiem trochę tak trochę nie, brakowało mi uwagi, teraz jest, jak jest.
- Oczywiście, że nie a ja ślepy też nie - Stwierdził ale już nie odpowiedziałem na to, skupiając się na drodze, w sumie to nie ciekawego raczej nie miało prawa się w tym miejscu wydarzyć, przecież nikogo tu nie było poza naszą dwójką, a to akurat dobrze, bo nie chciało mi się dziś za nikim gonić.
Zdecydowanie wolałbym poleżeć sobie w łóżku i nic dosłownie nic nie robić, tak byłoby dla mnie dużo łatwiej, do tego te zakupy, na które wciąż nie miałem ochoty, nie chciałem żadnego ładnego stroju, bo i po co by on mi był? Ubiorę go jeden raz i co? I będzie leżał w szafie, szkoda jego pieniędzy na mnie.
Nasz patrol był dziś bardzo milczący i bardzo nudny, Daisuke miał ewidentnie dość mojego milczenia w złości wbijając mi szpileczki, na które nie specjalnie chciało mi się reagować, byłem nie wyspany, zmęczony i do tego markotny, a więc jego słowa nawet za bardzo na mnie nie wpływały.
Dopiero gdy znaleźliśmy się w bardziej luksusowym miejscu, gdzie miałem przymierzać garnitury troszeczkę nastrój mi się zmienił i jakoś tak chętniej współpracowałem z Daisuke.
Co prawda nie do końca podobały mi się te stroje, ale co mogłem zrobić? Nie specjalnie miałem wyjścia, musiałem coś wybrać i chyba tak szczerze najbardziej podobał mi się ten zielony garnitur, co jak co ale on leżał na mnie najlepiej, poza tym czułem się w nim najlepiej, a więc chyba może być prawda? A może jednak nie, ja tam gustu raczej nie mam, niech decyzję Daisuke.
- I co myślisz? - Zapytałem, wyczekując jego opinii na mój temat.
<Daisuke? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz