Prawdę powiedziawszy, byłem naprawdę zaskoczony jego słowami, chyba nie spodziewałem się tego, co właśnie mi powiedział, nie rozumiałem w tym wszystkim tylko jednego, dlaczego on inwestuje w osobę, która tak naprawdę nigdy nie będzie w stanie mu się za to odwdzięczyć? Ja nie mam tyle pieniędzy, aby mu za to zwrócić, nie mam też niczego co, mógłbym mu dać w zamian za jego dobroć, co więc tknęło go, aby być dla mnie takim dobrym? Pojęcia nie mam, jednak mimo to niepokoję się troszeczkę tym, co będę musiał zrobić, abym mógł się za to wszystko odwdzięczyć.
- Nie mówiłeś i wiesz, nie do końca wiem, czy to taki dobry pomysł - Zacząłem niepewnie, patrząc na niego, gdy zdejmował mi bandaż.
- Dlaczego uważasz, że to niedobry pomysł? - Podpytał, uważnie mi się przyglądając, na chwilę zaprzestając swoich prac.
- Ponieważ ja nie będę w stanie tego spłacić, nie mam tyle pieniędzy, aby odwdzięczyć ci się za to, co chcesz zrobić coś takiego, osobiście wydaje mi się, że to pieniądze rzucone w błoto, ponieważ nigdy ci się nie zwrócą - Zauważyłem, mówiąc mu szczerze to, co właśnie myślałem i to, co było prawdą, taki koszt wyleczenia mojej ręki będzie kosztował naprawdę dużo pieniędzy i doskonale o tym wiem, co gorsza jestem świadom tego, że nigdy mu tych pieniędzy nie będę w stanie zwrócić, ja nie wiem, ile musiałbym pracować, aby to uczynić.
- Tym akurat nie powinieneś się przejmować, pozwól, że ja sam zdecyduję, jak mi to spłacisz i uwierz, spłacisz już ja, tego dopilnuję - Odpowiedział, tajemniczo się do mnie uśmiechając, co przyznam, troszeczkę mnie przeraziło.
To jego spojrzenie, ten uśmiech trochę mnie niepokoił, ciekawe co on tam w swojej głowie za plan już ułożył.
- Wiesz, to brzmi trochę niepokojąco - Przyznałem, czym ewidentnie się nie przejął, najwidoczniej jego plan poznam w momencie, gdy sam będzie tego chciał.
- Tak uważasz? - Zapytał, zerkając na mnie, kończąc zmianę bandażu, mimowolnie przynosząc mi drobną ulgę z tego powodu, chyba jednak mokry bandaż drażnił moją ranę, mimo że ja specjalnie nie zwracałem na to najmniejszej uwagi, dopóki nie został on zmieniony na świeży.
- Chyba tak, dziękuję - Grzecznie podziękowałem za jego pomoc, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że gdyby nie on tak naprawdę wcale bym o to nie zadbał.
Daisuke kiwając łagodnie głową, wyrzucił zużyty bandaż, wracając do mnie na łóżko, gdzie znów się położył, wtulając w moje ciało, które dla niego ewidentnie było jak żywy grzejnik, który grzał go, gdy jego zdaniem było tu zimno, choć była już wiosna, a co za tym szło było ciepło, chociaż najwidoczniej nie jemu.
- Wiesz, trochę mnie zaskakuje, na dworze jest ciepło, a tu w domu wcale aż tak zimno też nie jest, a mimo to ty jesteś naprawdę lodowaty, czy wszystko jest z tobą dobrze? Nie jesteś przeziębiony? - Podpytałem, trochę zmartwione tym drobnym faktem, ja rozumiem, że może być przyzwyczajony do wysokich temperatur i innego jakości życia, ale żeby aż tak źle znosił niską temperaturę w moim domu? Trochę to dziwne lub po prostu ja jestem trochę za bardzo przyzwyczajony do takiego stylu życia.
<Daisuke? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz