Misaki? Co robiła tutaj Misaki? I jeszcze zostaje na noc? Coś musiało się stać. Misaki nie przychodziłaby nas przecież bez powodu... no dobrze, może by przyszła bez powodu, by po prostu odwiedzić staruszków, ale o tej godzinie? I jeszcze zostaje na noc. Zaniepokojony tym od razu zszedłem na dół, do salonu, gdzie znajdowała się moja córeczka. To pewnie Nori jest winien. Nie ufałem mu od początku, i przeczucie mnie nie myliło, ale nie, po co się mnie słuchać, bo przecież nasza córka jest dorosła i wie lepiej... a teraz ja muszę oglądać jej łzy.
No dobrze, może nie od razu łzy, ale najweselej to ona nie wyglądała. Moja księżniczka biedna... podszedłem do niej, usiadłem obok na kanapie i bez słowa przytuliłem do siebie, gładząc ją po plecach. Misaki od razu wtuliła się w moje ciało, i po prostu tak sobie siedzieliśmy przez kilka cichych minut, przez które pozwoliłem się jej wyciszyć czując, że właśnie tego potrzebuje.
- Co się stało, księżniczko? – spytałem w końcu, podając jej kubek z gorącą czekoladą, którą musiał zrobić mój kochany mąż.
- Nic takiego – odpowiedziała po chwili, patrząc znacząco na Mikleo. Czyli mają przede mną sekret. Czyli musiało chodzić o Nori’ego, skoro nie chcą mi nic powiedzieć.
- To przez Nori’ego, prawda? Co on ci zrobił? Mam sobie iść z nim pogadać? – pytałem dalej, naprawdę będąc gotów wstać w tej chwili i się tam do niego przejść.
- Nie, tato, nie trzeba, naprawdę. Poradzę sobie z tym sama. Chcę tylko spędzić tu jedną noc – odpowiedziała, patrząc na mnie z ewidentnie wymuszonym uśmiechem. Nie byłem przekonany do jej wypowiedzi, no ale co mogłem zrobić? Mogłem ją tylko pocieszyć, a bardzo chciałem zrobić dla niej coś więcej.
- Możesz tu spędzić tyle czasu, ile tylko chcesz. Ale powiedz mi tylko słowo, a sobie z nim pogadam porządnie – powiedziałem, będąc gotów wypełnić tę prośbę chociażby teraz, nieważne, która była godzina.
Posiedzieliśmy jeszcze trochę z Misaki, pogadaliśmy, wypiliśmy do końca czekoladę, po czym Mikleo poszedł umyć kubki, a ja przygotowałem naszej córce kanapę do spania oraz ręcznik, którym mogłaby się wytrzeć po kąpieli. Ona, w przeciwieństwie do Mikleo, nie odczuwała żadnej niechęci w korzystaniu z łazienki na dole, co akurat nam bardzo ułatwiło sprawę, bo my mogliśmy na spokojnie wykąpać się na górze. Znaczy, Mikleo był spokojny, ja już niekoniecznie. Martwiłem się o moją córkę. Nie wiedziałem, co się dzieje, czemu tak bardzo jest przygnębiona. Po prostu jak widzę, jak ona cierpi, to mi się serce kraje.
- Wiesz, co się stało? – zapytałem mojego męża, kiedy tylko zaleźliśmy się w sypialni.
- Nie znam szczegółów. Wiem tylko, że się pokłócili. I nie martw się tak, to się zdarza, nawet w związkach idealnych – próbował mnie trochę uspokoić, ale już było za późno, bo już poczułem, że zacząłem się na niego złościć. Wiedziałem, że to jego wina, od samego początku czułem, że coś z nim nie tak jest...
- Mówiłem, że jej dla niej nieodpowiednim partnerem, i co? Nikt mnie nie słuchał. Jak go tylko gdzieś dorwę... – mamrotałem pod nosem, mając wielką ochotę, by już w tym momencie się tam do niego przejść.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz