Cicho westchnąłem, obserwując Daisuke, który wyglądał naprawdę koszmarnie, a w sumie krwi za dużo nie stracił, to znaczy może dla mnie nie wyglądało to na zbyt dużo straconej krwi, ale może jego organizm odebrał to całkowicie inaczej, każdy przecież z nas jest inny, inaczej reaguje na odprowadzenie pewnej ilości krwi.
Dając mu odpocząć, zająłem się przygotowaniem śniadania, na szczęście moja ręka znów była sprawna, a więc radziłem sobie z tym bardzo dobrze, dając mu czas na odpoczynek.
Oby tylko jak najszybciej do siebie doszedł, ponieważ nie wiem, jak dużo czasu możemy zmarnować na odpoczynek, nim będziemy musieli wrócić do domu, aby zdążyć z dotarciem do niego jeszcze dnia jutrzejszego.
Zrobiłem śniadanie, zerkając co jakiś czas na Daisuke który chyba mi zasnął, no nic, skoro potrzebuje jeszcze odpoczynku, niech odpoczywa.
Dając mu czas na odpoczynek, po ogarniałem wszystko to, co ogarnąć trzeba, nakładając nam jedzenie do misek. Niestety w tej chwili musząc wybudzić go ze snu, aby nie jadł później zimnego posiłku.
- Daisuke obudź się - Mówiłem cicho, spokojnie wybudzając go ze snu, dostrzegając zmęczenie, które wciąż mu towarzyszyło.
- Musimy ruszać - Powiedział, próbując wstać, mimo że nie specjalnie mu to wychodziło.
- Najpierw musimy zjeść - Odezwałem się, chcąc mu podać miskę z jedzenie, no i pewnie bym ją mu podał, gdyby nie to, że jego dłoń strasznie się trzęsła.
Westchnąłem cicho, odkładając swoją porcję, postanawiając go nakarmić, co jak co ale to przecież nic złego, jeśli sam sobie nie radzi, to mu po prostu pomogę.
Daisuke trochę protestował, ale w końcu zjadł, nie mając zbyt dużego wyboru, ja odpuścić zamiaru mu nie miałem, a on widząc to, po prostu jadł grzecznie.
Po nakarmieniu mojego panicza sam mogłem zjeść śniadanie, zastanawiając się, czy w ogóle będziemy w stanie dziś ruszyć w podróż, przecież jeśli on nie będzie czuł się dobrze, tak naprawdę utkniemy tu na kolejny dzień. I nie wiem, czy tego chcę, ale jeśli nie będzie wyboru, będziemy musieli tu zostać.
Najedzonym posprzątałem po naszym śniadaniu, pakując wszystko do torby, którą położyłem na ziemi, nie chcąc obciążać koni, które na razie i tak w podróż jeszcze nie ruszą.
- Musimy już jechać w drogę - Powiedział, chcąc za wszelką cenę wstać i ruszyć w podróż, mimo że nie był w stanie i doskonale to widziałem.
Wdychając cicho, dałem mu wstać, czekając, aż w końcu się podda, jest przecież inteligentnym facetem i chyba wie, kiedy ma dość, prawda?
Oczywiście mimo sporej inteligencji uparcie kierował się do swojego konia, chwiejąc się przy tym okropnie, wzbudzając we mnie niepokój.
Wzdychając cicho, wstałem szybko z ziemi, aby go uchwycić nim poleci na ziemię, co prawie się wydarzyło, rany co za uparty osioł, mógłby nareszcie odpuścić, odpocząć, a potem gdy czułby się już dobrze, wrócilibyśmy do domu, nawet jeżeli podróż będzie opóźniona.
- Daisuke naprzędę, ja cię bardzo proszę, nie utrudniaj życia sobie i my, naprawdę możemy ruszyć w podróż później, a na razie odpocznij, nazbieraj siły a później, gdy poczujesz się już lepiej, nic się nie stanie, jeśli wszystko się trochę opóźni - Powiedziałem, pomagając mu znów usiąść na kocu.
<Daisuke? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz