Nie do końca pojmuję, dlaczego twierdzi, że straciliśmy na niego czas, przecież każdy człowiek ma prawo źle się czuć, ale to nie oznacza, że traci się na niego żadnego czas, ja tam tego w ogóle tak nie odbieram, gdyby było trzeba, zostałbym tu jeszcze, dłużej czekając, aż dojdzie do siebie. No ale on, on jest specyficzny i dla niego wszystko wygląda trochę inaczej.
- Jeśli czujesz się na siłach - Zgodziłem się z nim, wstając z koca, który ładnie złożyłem, chowając do torby, gdy on oporządzał konia, nawet nie odpowiadając na moje słowa, najwidoczniej chciał już jak najszybciej ruszać, aby nadrobić stracony czas.
Daisuke po przygotowaniu naszych koni od razu ruszył w drogę, zmuszając tym samym i mnie, abym zrobił to sam, dość niepewnie trzymałem się na klaczy, nie chcąc spać, gdy ta pędziła przed siebie.
Daisuke naprawdę się spieszył, a ja pędziłem, mimo że nie czułem się z tym ani trochę dobrze, dłonie już piekły mnie od ściskania wodzy, a mimo to nie puszczałem, bojąc się, że mogę z niej spać.
Ulżyło mi, gdy wreszcie się zatrzymaliśmy, późnym wieczorem nie mogąc biec już dalej, no i na szczęście, bo dłużej chyba wodzę bym już nie utrzymał.
- Tu będziemy spać, a jutro z samego rana wyruszamy w dalszą podróż - Powiedział, zdejmując wszystko z naszych koni, dając mi koc, który rozłożyłem na ziemi, wyciągając z torby wszystko, co było mi potrzebne do przygotowania posiłku.
Oczywiście, zanim się za niego zabrałem, musiałem najpierw nazbierać trochę drewna, aby dzięki niemu móc rozpalić ogień, bez patyków ogień nie był możliwy.
Spokojnie przyniosłem patyki, rozpaliłem ogień, a nawet przygotowałem nam jedzenie, które chętnie zjadł, idąc zażyć zimnej kąpieli w rzece, co po nim uczyniłem ja, nie specjalnie przejęty zimnem, robiłem to szybko, tak szybko, jak tylko się da, wracając do mojego towarzysza, który grzał się przy ogniu.
- Jak się czujesz? - Zapytałem, siadając obok niego na kocu, uważnie mu się przyglądając.
- Jestem zmęczony, dlatego chce iść już spać - Powiedział, patrząc na mnie wyczekująco, no tak, bo przecież na kocu się nie położy, od czegoś ma w końcu mnie czyż nie? On rani i co ja z nim mam?
Ciężki wzdychając, położyłem się grzecznie na kocu, czekając, aż on położy się wygodnie, na mnie przykrywając nas kocem, aby przypadkiem mu nie było zimno.
- Dobranoc - Odezwałem się chociaż czołem, że już spał, głaszcząc go delikatnie po ramieniu, zamknąłem oczy, idąc w jego ślady, aby wyspać się przed jutrzejszym porankiem.
Wczesnym rankiem, gdy sen był najlepszy, został on brutalnie przerwany przez Daisuke, który nie dał mi więcej spać, a to wielka szkoda, bo przyznam, że jeszcze na chwilę zamknąłbym swoje oczy.
Nie mając za bardzo wyjścia, wstałem z koca, przygotowując nam śniadanie, bo w końcu moja dłoń była w stanie radzić sobie z tym sama bez najmniejszej niczyjej pomocy.
- Proszę, to dla ciebie - Podałem mu posiłek, zwracając jego uwagę.
- Dziękuję - Odpowiedział, biorąc ode mnie miskę, chociaż kulturę zachowująca.
- Lepiej się już dziś czujesz? - Podpytałem, przyglądając mu się uważnie, zmartwiony tym jak może się w tej chwili czuć.
<Daisuke? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz