Mimo jego zapewnień nie byłem co do tego aż taki przekonany, był ciepły to fakt, ale nie był tak ciepły, jak to bywało zazwyczaj i to bardzo mnie martwiło, nie chciałbym, aby był chory lub czuł się źle z żadnego powodu, czy to przeziębienie, czy z mojej winy, bo na przykład nie zjadłem ciasta, cóż to ciasto nadal leży mi na wątrobie i chyba nie potrafię przełknąć tego, jak strasznie mógł poczuć się mój mąż, gdy ja nie chciałem go nawet spróbować, a co gorsza w ogóle tego nie pamiętam.
- Mimo wszystko rozpalę kominek, tak na wszelki wypadek, aby w nocy nie było ci zimno, a teraz zmykaj do łóżka, niedługo do ciebie dołączę - Poprosiłem, wracając do sprzątania, chcąc zając się domem, ponieważ mój mąż już wystarczająco się napracował, teraz pora, abym ja zrobił coś więcej, niż tylko leżał i pachniał.
- A może, zamiast sprzątać, położysz się ze mną do łóżka już teraz? - Zaproponował, co wcale nie było takim złym pomysłem, szczerze powiedziawszy, byłem już troszeczkę zmęczony całym tym dniem, a więc najchętniej położyłbym się do łóżka, wtulając w ciało męża i chyba nawet tak mogę zrobić, sprzątanie nie zając nie ucieknie, jutro też jest dzień i jutro też mogę się nim zająć.
- W porządku, jutro posprzątam - Odezwałem się, odkładając ścierkę na zlew, podchodząc do męża, z którym chciałem pójść już co naszej sypialni, rozpalić szybko kominek i pójść spać wtulony w jego ciało.
- Jutro? Jutro idziemy zanieść zaproszenie do Yuki'ego i Emmy, nie mówiłem ci? - Zapytał, wyglądający na zaskoczonego, jednocześnie zaskakując tą wypowiedzią i mnie.
- No nie, mówiłeś tylko, że musimy to zrobić, ale nie mówiłeś którego dnia - Wytłumaczyłem, patrząc na niego z uwagą.
- Nie? To teraz już mówię - Odparł, tym samym uśmiechając się do mnie głupkowato, ach ten mój Sorey, on chyba już nigdy nie wydorośleje.
- No tak dobrze, że w ogóle, chodźmy, jeśli chcesz jutro odwiedzić Yuki'ego, warto iść od razu spać w innym wypadku może być z tym ciężko - Odezwałem się, chwytając jego dłoń, prowadząc prosto do sypialni, gdzie po rozpaleniu kominka położyłem się obok męża, wtulając w jego ciało, błyskawicznie wręcz zasypiając.
Rankiem, gdy już sen był zbyt długi, otworzyłem oczy, rozciągając się leniwie, zerkając na wciąż śpiącego męża, któremu od razu sprawdziłem temperatur ciała. I tak jak wczoraj, tak i dziś był ciepły, ale nie tak ciepły, jak to miał w zwyczaju, może jak już będziemy szli do Azylu, zajrzymy do starych Ruin ognia, gdzie będzie mógł się wygrzać w cieple, może właśnie tego będzie mu potrzeba, aby go porządnie coś wygrzała, tak jak ja potrzebuję chłodu, aby funkcjonować.
Tylko co z dziećmi? Mamy je wziąć ze sobą? Nie wiem, czy to przypadkiem nam wszystkiego nie przedłużyć, może znów damy je do Lailah? Sam nie wiem, dopiero co przecież je miała, nie chce jej znów obarczać dziećmi.
Nie wiem, porozmawiam o tym z mężem, gdy już się obudzi, a jak na razie muszę wstać, przygotować coś do jedzenia dla dzieci, nim wszyscy wstaną, a my ruszymy do Yuki'ego.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz