Sorey naprawdę mnie zdziwił przecież był ze mną u Alishy, gdy ta mówiła nam o tym fakcie, dlaczego więc jest taki zaskoczony? Rany znów nie słuchał, a powinien.
- Sorey naprawdę? Przecież Aliaha nam o tym mówiła, a ty nie pamiętasz? - Zapytałem, patrząc na niego troszeczkę zły za to, że znów nie słuchał, mamy okazję być sami i zrobić coś więcej niż tylko siedzieć w domu a on jeszcze o tym nie pamięta?
- Przepraszam - Odezwał się, uśmiechając do mnie przepraszająco, rany co ja z nim mam? No nic takiego sobie wziąłem faceta i teraz muszę z tym żyć.
- No dobrze, to skoro już o tym wiesz, może zrobimy coś wspólnie, pójdziemy gdzieś, zwiedzimy coś? Mamy tydzień i myślę, że dobrze byłoby ten tydzień wykorzystać tak jak było to kiedyś, gdy jeszcze nie było z nami dzieci - Zaproponowałem, patrząc prosto w jego oczy z widoczną prośbą w swoich oczach.
- Hym, to nie byłby wcale taki zły pomysł, tylko nie wiem, gdzie mielibyśmy się udać - Powiedział, bawią się moimi włosami, które troszeczkę łaskotały go po klatce piersiowej, cóż chciał długie włosy, to ma długie włosy, które teraz musimy tolerować.
- Może zwiedzimy jakieś ruiny? Możemy, lecieć gdzie chcemy, oszczędzając czas na chodzenie - Powiedziałem, opierając się o jego klatkę piersiową, relaksując się w jego objęciach, chcąc spędzić z nim czas co jak co ale ten facet jest całym moim życiem i gdy mam go przy sobie czyjeś się jak w niebie na ziemi.
- Możemy zwiedzić, co tylko będziesz chciał, najważniejsze, abyś był szczęśliwy - Powiedział, całując mnie w czubek głowy, co przyznam, zawsze było jak zawsze bardzo przyjemne.
Pieszczoty z jego strony zawsze są mile widziane.
- Cieszy mnie to chociaż cieszyłoby jeszcze bardziej, gdybyśmy zrobili coś z powodu czego i ty byłbyś szczęśliwy - Powiedziałem, naprawdę zależało mi, aby i on był usatysfakcjonowany tym wspólnym tygodniem bez naszych dzieci.
- Ja ci już mówiłem, że jestem szczęśliwy, gdy ty owieczko jesteś szczęśliwy - Powiedział, przytulając mnie mocniej do siebie.
Nasza wspólna kąpiel była bardzo przyjemna, nie robiliśmy nic niestosownego, a jednak kąpiel była bardzo przyjemna, niestety wszystko, co piękne kiedyś się kończy. Opuściliśmy balii, gdy woda była już zimna, co nie podobało się mojemu mężowi.
- Będziemy się już zbierać? - Podpytałem, chcąc, abyśmy już opuścili zamek, wrócili do domu, spakowali najważniejsze rzeczy takie jak na przykład koc, na którym będziemy pewnie spać i może inne potrzebne rzeczy do podróży.
- Już? Dobrze, a chcemy pożegnać się z dziećmi? - Podpytał, chyba chcąc pożegnać się z dziećmi, których lepiej, abyśmy nie spotkali, gdyby się tak wydarzyło, nasze maluchy na pewno nie pozwoliłyby nam wrócić do domu bez nich. A wtedy cały nasz plan uległby zniszczeniu.
- Lepiej nie, dzieci myślą, że już nas tu nie ma, a więc lepiej, aby tak zostało, bo w innym wypadku będziemy musieli wrócić do domu z nimi i tyle byłoby z czasu spędzonego sam na sam - Wytłumaczyłem, uśmiechając się do męża łagodnie.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz