Muszę przyznać, takie proste i delikatne pieszczoty były bardzo przyjemne. I uspokajające. Pewnie nie to, że moje myśli krążyły wokół ślubu, już bym pewnie spał. Nim jednak pozwolę sobie na jakikolwiek odpoczynek i relaks, muszę na coś wpaść. Na cokolwiek. Nie mam wiele czasu, raptem pięć dni, łącznie z tym. Dzisiaj muszę już coś wymyślić. Jutro już muszę naradzić się z Suzue, jestem pewien, że ona także na coś wpadnie, jest mądrą kobietą, nie spotkałem chyba jeszcze mądrzejszej albo równie mądrej kobiety, co ona. Gdyby nie to, że byliśmy spokrewnieni, kto wie, może zdecydowałbym się na to, by ułożyć sobie z nią życie. Ten fakt jednak całkowicie mnie odtrącał. W większości większych rodów taka praktyka jest całkowicie normalna, ba, nawet to pokrewieństwo w małżeństwie potrafi być jeszcze większe, niż to nasze. Mnie to osobiście obrzydzało.
– Dziękuję – powiedziałem szczerze. – Bardzo to miłe. To głaskanie. I takie pocałunki.
– Podoba ci się? – podpytał, a ja po chwili zastanowienia kiwnąłem głową. Było to całkiem w porządku.
– To też ma podobne właściwości, co przytulanie? Poprawia samopoczucie? – podpytałem, chcąc poszerzyć swoją zakres wiedzy.
– Coś już powolutku zaczynasz łapać – potwierdził, nie przestając gładzić mnie po włosach.
- No dobrze, i to dzięki temu mam korzyści, że ty mi coś robisz. A jakie są twoje korzyści? Wychodzi na to, byś też miał jakieś korzyści, też muszę coś robić – dopytałem, tego jednego także nie potrafiąc zrozumieć.
- Nic nie musisz robić. Ja mam korzyści z tego, że ty masz korzyści – wyjaśnił, na co zmarszczyłem brwi.
- Nie ma to absolutnie żadnego sensu. Jak możesz mieć korzyści z czegoś, co robisz i nic nie dostajesz w zamian? – spytałem, kiedy nic mi się nie rozjaśniło.
- Jest ci przyjemnie, prawda? Więc skoro tobie jest przyjemnie i czujesz się dobrze, to i ja czuję się dobrze – postarał się mi to jaśniej wytłumaczyć, ale dla mnie to dalej nie miało żadnego sensu. Takie coś może działać podczas seksu, ale teraz, przy zwykłym leżeniu?
- Dalej nie rozumiem – przyznałem, patrząc na niego z niezrozumieniem.
- Kiedyś zrozumiesz – odparł, uśmiechając się delikatnie, jakby z tym takim rozczuleniem. – Wpadłeś na jakiś pomysł? – zapytał, a ja westchnąłem cicho doskonale wiedząc, że pytał o ślub.
- Na razie jeden. Żebyśmy się tam w ogóle nie pojawili, i ja, i Suzue – powiedziałem, po czym ziewnąłem, czując zmęczenie. Tu mi było tak przyjemnie, i ciepło, i jeszcze to jego głaskanie... chyba jeszcze mogę się zdrzemnąć, skoro pora taka wczesna, prawda?
- Twoja babcia może zmienić datę, jeżeli się nie pojawicie – odpowiedział, a jego słowa zaczęły do mnie docierać jak zza grubej ściany.
- To tylko taki pierwszy pomysł, nie powiedziałem, że jest idealny. Zresztą, jak przełoży, to nie przyjdziemy na kolejny. I na kolejny. Aż goście przestaną przychodzić. Tylko Suzue będzie musiała gdzieś zniknąć. Chyba będzie musiała tutaj przyjść – mówiłem mu myśli, które gdzieś tam krzątały mi się po głowie, nie za bardzo świadom tego, co mówiłem, gdyż już w większej połowie spałem.
- Nie boisz się, że się domyśli naszej relacji? – udało mi się jeszcze usłyszeć, chociaż to co mówiłem ledwo zapamiętywałem.
- Nie boję się, ufam jej. Zresztą, ona wie, że jestem w tobie zauroczony, a tego nikt nie wie – powiedziałem, wpadając w objęcia Morfeusza. Powiedziałem to na głos? Pomyślałem o tym? Nie wiem, nie interesowało mnie to, w tym momencie liczyło się dla mnie tylko to, że byłem do niego przytulony i mogłem spokojnie zasnąć, nie przejmując się niczym, chociaż ten jeden raz.
<Haru? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz