Coś mi się tak wydawało, że Mikleo nie obudziłby mnie, nawet jakby problemy z dziećmi były bardzo duże. A skąd to wiem? Bo przecież ja sam postąpiłbym dokładnie tak samo. I nie wiem, czy to ja od niego papuguję to zachowanie, czy on ode mnie, ale oboje staramy się postępować tak, by to tej drugiej osobie było lepiej, nawet kosztem własnego zdrowia. To nie było do końca zdrowe, przynajmniej dla niego, no bo on był przecież taki kruchy, i delikatny, i jak dla mnie nie powinien się tak bardzo przemęczać, no ale jak to mu teraz wytłumaczyć? Nie da się, bo moje słoneczko takie kochane jest.
Nie miałem więc za bardzo wyjścia, jak tylko pójść na górę i się zdrzemnąć. Chciałem także pożegnać się z dziećmi, no ale maluchy troszkę mnie zignorowały na rzecz Wąsika, który świetnie się z nimi bawił. Muszę przyznać, odrobinkę mi się przykro zrobiło. Dzisiaj tak jakby trochę dla nich nie istniałem, co rozumiałem, są tu obecne istotki o wiele ważniejsze ode mnie, jak właśnie mamusia czy zwierzaki, no ale mogłyby mi poświęcić te pięć sekund.
Tak więc bez żadnego pożegnania poszedłem na górę, gdzie od razu położyłem się na łóżku, otulając się porządnie kołdrą. Na godzinkę, dwie, zdrzemnąć się mogę, nic się złego stanie... ale potem muszę wstać. Trzeba w końcu pomóc mojemu kochanemu mężowi w przygotowaniu kolacji, ogarnięciu tego wszystkiego, no i też przecież muszę mu oznajmić, że jutro idziemy do Yuki’ego, bo chyba o tym nie wie. Albo jednak wie, bo mu mówiłem? Sam nie mam pojęcia, pamięć u mnie taka średnia ostatnio jest...
Obudziłem się jednak znacznie później, niż zakładałem. Na zewnątrz było ciemno, i tak bardzo ciemno. Dzieci pewnie już najedzone były, i spały, tylko gdzie był mój Miki? Też tu powinien być, a w łóżku byłem sam. Z tego powodu zaraz podniosłem się z łóżka. Miałem wrażenie, że może tak odrobinkę ze mną lepiej było, ale też nadal było tak trochę chłodnawo, jak na mój gust. Postanowiłem jednak, że nie będę o tym mówił Mikleo, w końcu z zimna się nie trząsłem, więc stabilnie było. Poza tym, jeżeli Mikleo dowie się, że czuję się nie najlepiej, jeszcze mi będzie kazał tu zostać i sam pójdzie do Yuki’ego, a tego nie chciałem. Od wieków nie widziałem mojego syna, chciałbym go w końcu odwiedzić, nawet jakbym miał tam iść z gorączką?
- Miki? Co ty robisz? Czemu nie śpisz? – zapytałem, kiedy zastałem go sprzątającego w kuchni. Dzieci nie było nigdzie, czyli już musiały spać. A ja ich nawet nie pocałowałem na dobranoc...
- Chciałem posprzątać – powiedział, odkładając ścierkę na blat i od razu do mnie podchodząc, by sprawdzić, jak tam moja temperatura. – Jesteś ciepły, ale jakoś tak... nie wiem, chyba bywałeś cieplejszy. Może rozpalę dzisiaj kominek – zaproponował, ale ja od razu pokręciłem głową, nie tego chcąc. Znaczy się, trochę chciałem, ale przecież będzie wtedy strasznie gorąco i mój mąż może tego nie wytrzymać, i jeżeli on tego nie wytrzyma, to ja tym bardziej. Poza tym, na zewnątrz było ciepło, nie powinno się palić o takiej porze roku.
- Daj spokój, Owieczko, nie trzeba nic palić. Czuję się dobrze – powiedziałem, uśmiechając się do niego delikatnie nie chcąc, by się mną przejmował i robił sobie pod górkę tylko dlatego, że temperatura mojego ciała jest o stopień niższa niż być powinna.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz