poniedziałek, 30 października 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Rozbawiony z powodu pośpiechu męża ruszyłem za nim w stronę zamku, w którym zapewne trochę czasu spędzimy, na szczęście goście świetnie radzili sobie bez nas, dając nam spędzić trochę czasu razem.
Wchodząc do jednej z sypialni, którą dzień wcześniej zajęliśmy, szybko zamknęliśmy ją na klucz, mogąc cieszyć się swoim towarzystwem.
Sorey bez ostrzeżenia popchnął mnie na drzwi, łącząc nasze usta w zachłannym pocałunku, który chętnie odwzajemnił, pragnąc go całego tu i teraz.
Mój mąż był bardzo wygłodniały, w pośpiechu zdejmując moje ubrania, niedbale rzucając je gdzieś w kąt, nie przejmując się tym, że jeszcze mogę ich później potrzebować.
Nie mając jednak okazji mu o tym powiedzieć, jęknąłem cicho z zadowolenia, odchylając głowę do tyłu, gdy jego usta dotykały mojej klatki piersiowej.
Sorey był bardzo zachłanny, kładąc dłonie na moich pośladkach, podrzucając mnie do góry, z powodu czego złapałem go za szyję, owijając nogi wokół jego tali, trzymając się mocno, puszczając, dopiero gdy znalazłem się na łóżku.
Sorey bardzo dokładnie pieścił moją klatkę piersiową, doprowadzając mnie do szaleństwa, co okazywałem z zachwytem, nie przejmując się w tej chwili, że ktoś może nas usłyszeć, nikt przecież nas nie słuchał, a i dzieci były daleko, dlatego mogłem sobie pozwolić na bycie głośniejszym i wdzięcznym za pieszczoty.
Nie chcąc być mu winien dziś tych cudownych pieszczot, sam porządnie zająłem się jego przyjacielem, chcąc doprowadzać go do szczytowania, nie mogąc pozwolić, abym tylko ja był dziś wypieszczony. Nie przejmując się nawet tym, że chwyta moje włosy, które były tak ładnie ułożone, później się nimi zajmiemy, gdy wrócimy do gości, o ile w ogóle jeszcze będzie gdzie wracać.
Nasze zbliżenia dziś były naprawdę łapczywe i troszeczkę agresywne, troszeczkę zachowywaliśmy się tak, jakbyś nie kochali się od dawna, a przecież aż tak dawno to nie było, ostatni raz kochaliśmy się może z miesiąc temu to w końcu nie aż tak dawno temu.
Zadowolony całkowicie straciłem poczucie czasu, chcąc czuć go w sobie, nie mogąc się oprzeć pragnieniu, które mną targało, nie tylko zresztą mną, Sorey też wydawał się bardzo łapczywy, nie mając zamiaru mi dziś odpuścić, zaspokajać wszystkie swoje pragnienia pilnując, abym i ja z tego wyciągnął jak najwięcej korzyści.
Zmęczony czułem się tak błogo, a moje ciało już nie miało sił na więcej, potrzebując chyba krótkiego resetu, gdy mój mąż on, rany miał tak dużo siły i chęci, aby kochać się dalej.
- Masz już dość? - Spytał, dostrzegając moje zmęczenie, zaprzestając kolejnego pieszczenia mojego ciała.
- Potrzebuję przerwy, a i chyba gości nie możemy zostawić dłużej samych - Wyznałem, kładąc dłonie na jego ramionach, uśmiechając się do niego błogo.
- Goście sobie bez nas poradzą - Wyszeptał, całując mnie w czoło, kładąc się obok mnie na tym naprawdę wygodnym łóżku.
- Nie wypada zostawiać gości na długo samych, już i tak trochę nas nie ma - Odparłem, wstając z łóżka po dłuższej chwili, podchodząc do swoich ubrań, które zakładałem, dostrzegając spojrzenie męża, który pożerał mnie spojrzeniem.
- No już wstawaj, ktoś musi mi włosy teraz uczesać - Powiedziałem, podchodząc do niego, aby skraść mu szybko pocałunek, który tak lubiłem.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz