Na jego słowa od razu pokiwałem twierdząco głową, oczywiście, że może zostać, może tu być tak długo, jak tylko będzie potrzebował, nie musząc się o nic martwić, zrobię jakiś obiad, no może obiadokolacje, abyśmy oboje coś zjedli.
- Oczywiście, że możesz, zrobię nam zaraz coś do jedzenia - Powiedziałem, wstając od stołu, idąc już do kuchni, gdzie miałem zamiar przygotować nam coś do jedzenia.
- Haru nie musisz nic robić specjalnie z mojego powodu - Powiedział, mimo iż wiedziałem, to znaczy raczej czułem w kościach, że jest głodny.
- Daj spokój, to żaden problem sam też coś przy okazji zjem - Przyznałem, dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, jak strasznie głodny jestem.
- Znów nic nie jadłeś cały dzień prawda? - Zapytał, no i co ja miałem mu powiedzieć? Tak jadłem, tylko teraz zgłodniałem? No raczej mi w to nie uwierzy.
- Wiesz, jakoś się nie złożyło, byłem zmęczony i poszedłem spać - Wyznałem, zgodnie z prawdą.
Daisuke westchnął ciche, ale nie skomentował moich słów, co więcej postanowił mi pomóc, czym przyznam, delikatnie mnie zaskoczył, nie musiał przecież tego robić, nie musiał tak naprawdę nic robić, a mimo to pomagał mi, czym bardzo mnie zaskoczył i to pozytywnie.
Do obiadu, a nawet kolacji zasiedliśmy niecałą godzinę później, mogąc w spokoju zjeść i porozmawiać o całej tej sytuacji.
- Co chcesz zrobić z tym wszystkim? Twoja babka na pewno ci nie odpuści ślubu a ty prędzej czy później do domu wrócić będziesz musiał i co wtedy zrobisz? - Zapytałem, przyglądając mu się uważnie, nie mając pojęcia, co bym uczynił, gdyby był na jego miejscu.
- Nie wiem, naprawdę nie wiem. Nie chcę ślubu z Suzue, nie kocham jej, a ona nie kocha mnie, te zaręczyny były tylko dla ściemy, nie chce poważnego ślubu, niszczącego życie naszej dwójce z powodu wnuków - Wyznał, co doskonale rozumiałem, ciężko było być z kimś, kogo się nie kocha, ciężko też robić wszystko, co inni uważają za słuszne, nie słuchając w tym wszystkim siebie, chyba bym tego nie potrafił, jeśli właśnie tak wygląda życie bogatych, to ja zdecydowanie wolę być biedny i wolny.
- Nie da się przemówić jej do rozsądku? - Zapytałem, chociaż dobrze znałem odpowiedź mężczyzny.
- Żartujesz sobie? Już ci mówiłem, jaka ona jest, jeśli już coś postanowi, nie odpuści - Stwierdził, mówiąc mi właśnie to, czego się spodziewałem, co jak co ale ja chyba nigdy nie zrozumiem bogatych.
Kiwając delikatnie głową, zaprzestałem na chwilę jedzenia swojego posiłku, zastanawiając się nad tym, co by tu zrobić, niestety nic nie przychodził mi do głowy, bardzo chciałem mu pomóc, ale nie mogłem, jego życie wyglądało inaczej niż moje i dlatego wiem, że cokolwiek bym nie uczynił, on będzie musiał wsiąść ten ślub, prawo to prawo a podejrzewam, że u nich w domu najważniejsze jest posłuszeństwo, może ten ślub dobrze mu zrobi? Nie co ja w ogóle opowiadam, on tego nie chcę i szczerze cieszę się, bo chciałbym mieć go cały czas przy sobie, ale wiem też, że nie mogę, to tylko układ, on się zaspokoi i ja się zaspokoję, nic więcej, a moje głupie uczucia nie powinny mi mieszać w głowie.
- Rozumiem, w takim razie zostań tu, ile będziesz potrzebował, a gdy na coś wpadniesz, wrócisz do domu - Powiedziałem, uśmiechając się do niego łagodnie.
<Daisuke? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz