Czy my chcieliśmy lub potrzebowaliśmy gołębie? Myślę, że to zdecydowanie niepotrzebny bajer, który można pominąć.
To ma być spokojny ślub bez żadnych niepotrzebnych dodatków, które dużo kosztują, ale konieczne nie są.
- Myślę, że gołębie nie są potrzebne - Odezwałem się, widząc, że mój mąż nie ma zielonego pojęcia, o czym mówi Alisha.
- Jesteś pewien? To całkiem fajne - Zapewniła mnie, z czym nie mogłem się nie zgodzić, wygląda na fajnie, ale nie jest to konieczne, przecież bez ptaków też można świętować wesele.
- Tak, to nie jest konieczne - Zapewniłem, kobietę uśmiechając się do niej łagodnie.
- W porządku, nie chcecie, nie musicie puszczać gołębie, zostawmy to więc i zabierzmy się za inne rzeczy, chcecie, abym coś tu zmieniła? - Zapytała, pokazując nam wszystko to, co było już przygotowane, no i przegadać musiałem, że wyglądało to wszystko naprawdę ładnie, jak dla mnie nic już nie trzeba zmieniać.
- Alisha jest idealnie, zadbałaś o najważniejsze szczegóły - Powiedziałem, uśmiechając się do niej szczerze, mogąc z nią porozmawiać, o tym, czego jeszcze nie było, naturalnie mój mąż też się udzielał, jednak on nie był na ten temat aż tak decydujący, jak ja, co prawda dałem mu wybór, ale on wolał, abym to ja decydował, no nic, skoro tego chcę, to ja się tym zajmę, byleby nie było później do mnie żadnych pretensji.
Dni mijały, a my przez cały ten czas zajmowaliśmy się ślubem, który był dla nas bardzo ważny, jeszcze tydzień i odnowimy przysięgę małżeńską wraz z założeniem obrączek na swoje palce. A tego szczerze trochę mi już brakowało.
Nie mogłem się już doczekać, Sorey chyba też ciągle o tym mówiąc, chcąc już odnowić naszą przysięgę małżeńską.
Każdy dzień wyglądał u nas tak samo, przygotowania do ślubu, wieczorami on kładł spać dzieci, gdy ja sprzątałem salon po naszych dzieciach.
Dnia dzisiejszego było tak samo, Sorey zaniósł dzieci do ich pokoiku, gdy ja sprzątałem zabawki dzieci, słysząc pukanie do drzwi.
Zdziwiony podszedłem do drzwi, otwierając je delikatnie, aby ujrzeć kto za nimi stoi.
- Misaki? - Zaskoczony otworzyłem drzwi, zapraszając córkę do środka. - Co tu robisz o takiej godzinie? - Zapytałem, zamykając za nią drzwi.
- Miałam drobną sprzeczkę z Norim i nie chcę siedzieć z nim w domu, mogę zostać tu na noc? - Zapytała, stawiając małą torbę na ziemi, przytulając się do mnie.
- Rozumiem, oczywiście możesz zostać, ale wiesz, tylko kanapa jest wolna - Powiedziałem, nie mając czasu nic więcej przygotować, w ogóle się jej nie spodziewając.
- To nie problem - Powiedziała, siadając na kanapie przybitą kłótnią z mężem, no cóż, to całkiem normalne, my również się kłócimy i nie ma w tym niczego złego, tak już po prostu jest. - Gdzie tata? - Zapytała, rozglądając się po domu.
- W pokoju Hany i Haru - Odpowiedziałem, zostawiając na chwilę córkę w salonie, poszedłem do kuchni, przygotowując nam wszystkim gorącą czekoladę, Sorey pewnie zaraz do nas zejdzie, a więc i on chętnie się napije.
Wróciłem do salonu z kubkami, stawiając je na stole.
- Miki kto przeszedł? - Zapytała Sorey, który wyszedł z pokoju maluchów.
- Misaki, zostanie u nas na dół - Odpowiedziałem, widząc go na schodach.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz