Nie chcąc pozostać niegrzecznym, także odpowiedziałem „dobranoc”, sięgając troszkę na ślepo po drugi koc, którym oczywiście zamierzałem się okryć. I Haru przy okazji. Ja lubiłem ciepło bardzo, a w nocy ciepło nie jest. Przykrycie mi tak niezbyt szło, dlatego moje łóżko troszkę mi w tym pomogło, za co byłem mu wdzięczny. Wtuliłem się w jego ciało, mrucząc cichutko pod nosem z zadowolenia. W końcu miałem wszystko, co było mi potrzebne do szczęścia... no, prawie wszystko, przydałoby mi się więcej cywilizacji, mniej natury, ale to jest nawet do przeżycia. Nim całkowicie zasnąłem poczułem, jak mężczyzna przytula mnie do siebie i głaska mnie po plecach, co było naprawdę bardzo przyjemnym uczuciem.
Następy dzień był bardzo podobny do tego poprzedniego. Wstałem pierwszy, wziąłem szybką kąpiel, przebrałem się, uczesałem, zająłem końmi, które także zdołałem osiodłać, a co robił Haru przez ten czas? Spał. Musiałem więc go obudzić, bo tylko on potrafił poinstruować mnie tak, bym zrobił zjadliwe śniadanie. To niesamowite, że on tyle spać potrafi. No ale cóż, stary jest, trzydzieści lat ma, a jak wiadomo, ludzie starsi potrzebują więcej snu...
Na miejsce dotarliśmy nieco wcześniej, niż wczoraj zakładałem, czyli późnym popołudniem. Kiedy w oddali zauważyłem niewielką, drewnianą chatkę, zatrzymałem się i oznajmiłem, że tutaj rozkładamy obóz. Nie uśmiecha mi się później to wszystko robić, kiedy będę ledwo żywy, bo na pewno po upuszczeniu krwi dobrze się czuć nie będę.
- Gotowy? – spytałem, kiedy rozłożyliśmy i przygotowaliśmy wszystko na później.
- Nie mam wyjścia – przyznał, cicho wzdychając cicho. Jak na moje trochę przesadza. O pieniądze to ja się martwić nie muszę, a o krew...? Cóż, w końcu moje ciało zregeneruje ten ubytek, który którego się dzisiaj nabawię, więc nie ma czym się przejmować.
- Powinieneś się cieszyć. W końcu twoja dłoń będzie sprawna – powiedziałem, podchodząc do drzwi i pukając do nich.
- Cieszę się, tylko... nie jestem przekonany do tej krwi. I nadal nie wiem, czemu tak wiele chcesz poświęcić dla mojej dłoni – odparł, a ja zmarszczyłem brwi. On tak to widzi? Jako poświęcenie? To tylko trochę złota i krwi. To przecież żadne poświęcenie, przynajmniej moim zdaniem.
- Pomyśl o tym tak, że też będę czerpał korzyści związane z tego uzdrowienia – powiedziałem, skupiając się już na uzdrowicielu, który niewątpliwie do nas zmierzał.
Szczerze, to spodziewałem się ujrzeć jakiegoś starca, ale naszym oczom ukazał się młodzieniec, o jasnej karnacji, bystrych zielonych oczach i brązowych włosach spiętych w kucyk. Wyglądał na młodszego ode mnie. Pytanie, czy faktycznie był on taki młody, czy może to kwestia magii. Słyszałem kiedyś, że to właśnie krew pomaga zachować młodość, a tak konkretniej to krew dziewic i niemowląt. Brzmi to absurdalnie, ale jeżeli to prawda, to dzięki mojej krwi się za bardzo nie odmłodzi. Nie jestem ani niemowlęciem, ani tym bardziej dziewicą.
Wytłumaczyłem mu sprawę, a chłopak wpuścił nas do środka swojej chatki, zapraszając Haru bliżej stołu. Nie podobało mi się tu za bardzo. Było ciasno, wszystkie stoliki i podłoga były zagracone przez książki, jakieś papiery, fiolki, zioła, no i ten zapach ziół... jak na ogół zioła mi nie przeszkadzały i całkiem lubiłem ich zapach, tak tutaj tych zapachów było za wiele, i nie łączyły się w nic przyjemnego. Jak on może żyć w takich zaduchu?
- Jak dużo? – zapytałem, kładąc na stoliku mieszek wypchany aż po brzegi nie tylko złotem, ale i kilkoma kamieniami szlachetnymi. Miałem na myśli oczywiście krew, bo nie miałem pojęcia, jak dużo musiałem jej oddać.
- Rana dosyć ładnie się podgoiła, i jest stosunkowo niewielka, nie powinienem mieć z nią wielkich problemów. Martwi mnie tylko ta lekka niepełnosprawność... – wymamrotał bardziej do siebie niż do nas, rozglądając się dookoła. W końcu chwycił za jedno z naczyń, jakiś dziwnie zakrzywiony nóż i podał mi te rzeczy. – Proszę, do pełna. Po takiej ilości będziesz nieco osłabiony, możesz poczuć zawroty głowy, ale z grubsza to przeżyjesz. Najłatwiej i najszybciej będzie, jak natniesz się o, tutaj – przejechał palcem po wewnętrznej stronie swojej ręki pokazując mi dokładnie, gdzie mam zrobić nacięcie. – Po wszystkim ci tam to zaleczę.
- Fantastycznie – mruknąłem, podwijając rękaw. Mimo, że bardzo nie chciałem, naciąłem mocno skórę, powstrzymując się od syknięcia z bólu, i odwróciłem wzrok od swojej ręki, nie chcąc patrzeć na krew. Już samo to uczucie, jak ta krew ze mnie wypływa, było dziwne i paskudne. Przerażał mnie też odrobinkę fakt, jak wiele jej było i jak szybko naczynko napełniało się, co wnioskowałem po samym dźwięku kapania. W końcu jednak naczynie zostało napełnione, a mag, tak jak obiecał, jednym sprawnym ruchem ręki zasklepił nacięcie, na co odetchnąłem z ulgą.
- Jak się czujesz? – usłyszałem chyba zmartwiony głos Haru, który brzmiał, jakby był gdzieś za jakąś ścianą. Kiwnąłem jedynie głową, ciężko oddychając i oparłem się o blat, czując się trochę dziwnie. Słabo. Paskudne to uczucie, strasznie dla mnie uwłaczające.
<Haru? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz