Nie zamierzałem za bardzo przeszkadzać mu w sprzątaniu łazienki i posłusznie pomieszczenie, ubrany jedynie w jego koszulę. Jego ubrania były dużo prostsze, podczas kiedy moje miały dużo różnorakich zapięć, guzików, wstążeczek... a skoro finalnie i tak skończę bez nich, więc lepiej sobie trochę życie ułatwić. Poza tym, ta jego koszula całkiem wygodna była. Miła w dotyku, przyjemnie pachniała, no i nie była szyta na moje ciało, tylko trochę tego luzu miała... Haru jednak o takich szczegółach za dużo wiedzieć nie musi. Jeszcze mi tu znów w piórka obrośnie.
Udałem się do jego sypialni, by już opatulić się porządnie kołdrą w oczekiwaniu na jego osobę, ale też zaraz usłyszałem za sobą człapanie psa. No tak, Koda... w sumie, to na dworze ciepło jest, a najedzony jest, więc tę noc może spokojnie spędzić na dworze. Przy okazji wypuszczania go z domu sprawdziłem kilka komend, które czysto teoretycznie już powinien umieć po tych dwóch miesiącach przebywania u mnie, i jak na razie wszystko przebiegało bez zarzutu. Teraz piłeczka w rękach Haru, by go pilnować z treningiem.
Wróciłem do sypialni i od razu podszedłem do łóżka, opatulając się szczelnie kołdrą mając nadzieję, że jednak na chwilę zrobi mi się choć trochę cieplej. Mogłem jeszcze mu podebrać jakieś spodnie... no nic, na to już za późno. A wstawać mi się i podejść do jego szafy też już mi się nie chciało.
Podczas oczekiwania na niego zacząłem analizować jego wypowiedź odnośnie wspólnej kąpieli. Jak coś takiego może być romantyczne? Kąpiel to czynność, którą każdy wykonuje regularnie, przynajmniej w teorii, co więc za różnica, czy wykonuje się ją samemu czy też z kimś, komu się ufa? No bo ja też do balii z byle kim bym nie poszedł. Właściwie, to jest on jedyną osobą, z którą kąpałem się i kąpać będę, bo zwyczajnie daje mi to jakąś przyjemność. Ale żeby od razu to romantycznym nazwać? Idąc tym rokiem rozumowania, każda rzecz, którą da się zrobić samemu, ale którą to robi się z kimś innym, z kimś, kogo darzy się choć odrobiną sympatii, jest romantyczna. Jak chociażby wspólne jedzenie posiłków. Albo spanie w jednym łóżku. To nie brzmi romantycznie. I pewnie też prawdopodobnie nie jest, tylko ja źle to rozumiem. Poprawka, w ogóle tego nie rozumiem. I nie wiem, czy nawet chcę zrozumieć, nie nadaję się do takich rzeczy jak bycie romantycznym. Do tego trzeba mieć wyczucie, a ja go w ogóle nie mam, co nie raz zostało mi wytknięte.
– Bardzo zmarznięty? – usłyszałem lekko rozbawiony, a lekko zmartwiony głos. Podniosłem się do siadu, patrząc na niego spode łba. Jak jemu nie jest zimno? Przecież ma na sobie tylko spodnie. I podobnie jak ja ma mokre włosy. Czysto teoretycznie powinno mi się robić zimno na sam jego widok, no ale tak właściwie... Całkiem to przyjemny był widok.
– Za bardzo – mruknąłem, wychodząc spod kołdry, by móc usiąść na jego kolanach, kiedy to Haru usiadł na łóżku.
– Zaraz cię więc rozgrzeję, mój panie – zaproponował, kładąc swoje dłonie na moich biodrach. Nim przeszedł do czegokolwiek dalej, chwyciłem jego dłoń, która dotychczas była ranna, i uważnie ją obejrzałem. Z daleka nic nie było widać, no i z bliska też nie, bo nic nie było. Nic. Nawet zadraśnięcia.
– To niesprawiedliwe. Przy tobie się bardziej postarał – mruknąłem, niezadowolony z faktu, że pomimo gorszej rany u niego nic nie było widać.
– Jak to przy mnie? A co miał tobie uleczyć? – spytał, przyglądając mi się z niezrozumieniem.
– Nacięcie. I zostawił mi bliznę. Brzydką i grubą. Paskudna jest. A skoro ona jest paskudna, to całe moje ciało też – wyjaśniłem, podwijając rękaw koszuli i ukazując to, co mnie tak bardzo kłuło w oczy. Haru przyglądał się mojemu przedramieniu przez chwilę w kompletnej ciszy, aż w końcu chwycił mój nadgarstek i zbliżył moją rękę do swoich ust, by następnie złożyć na bliźnie delikatny pocałunek. Nie przywykłem do subtelności, dlatego było to dla mnie takie... dziwne. Ale i też jednocześnie sprawiło mi to przyjemność, i tę psychiczną, i tę fizyczną. – Zrób to jeszcze raz – wyszeptałem, nim a ogóle zdążyłem pomyśleć nad tym, co mówię.
<Haru? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz