poniedziałek, 23 października 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Zachwycony jego drobnymi pieszczotami cicho westchnąłem z rozkoszy, chcąc więcej przyjemności z jego strony, tak dobrze to wszystko robił, dlaczego nagle przerywa, pytając o coś takiego.
- Tak Sorey zrób to - Błagałem, delikatnie poruszając się pod nim, chcąc go czuć na swojej skórze, chcąc, aby mocniej mnie ścisnął, mocniej podgryzł moją skórę, pozostawiając na moim ciele ślady po swojej obecności.
Mój mąż, dostając ode mnie jasny sygnał, wrócił ustami do mojego ciała, samymi pieszczotami doprowadzając mnie do szaleństwa.
Mój panie jak moje ciało szybko na niego reaguję, jeden dotyk, jeden pocałunek a ja już szaleję.
Odchylając głowę do tyłu, czułem jego usta na moich udach i dłonią na podbrzuszu, specjalne doprowadzając mnie do szaleństwa, abym chciał go jeszcze bardziej.
- Sorey nie przedłużaj tego już tak - Poprosiłem, czując dreszcze rozchodzące się po całym moim rozpalonym przez niego ciele.
- Dlaczego nie aniołku? Przecież to lubisz - Wyszeptał, podgryzając moje udo, wywołując tym cichy jęk.
Nie mogąc za wiele, powiedzieć zamknąłem oczy, oddając się w zupełności jego pieszczotą, czując jego silne dłonie na moich biodrach, które ścisnął, ciągnąc mnie w dół, wchodząc w moje wnętrze, dając mi to, czego od początku chciałem.
Zakrywając usta, aby nie był zbyt głośnym, otworzyłem oczy, patrząc na męża, który właśnie tego chciał, właśnie to lubił, gdy przez cały czas patrzyłem na niego, starając się nie wydać z siebie zbyt głośnego dźwięku.
Sorey chyba jednak nie do końca był usatysfakcjonowany moim zakrywaniem przez dłonie ust, chwytając je mocniej, kładąc po obu stronach mojej głowy, chcąc mnie słyszeć, chcąc widzieć moją twarzą, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, gdy jęk wydobywający się z moich ust był zbyt głośny.
Tej nocy mój mąż nie miał dla mnie ani odrobinę łaskawości, mocniej ściskając, poruszał się we mnie szybko i sprawnie wywołując kolejne dreszcze podniecenia. Z tego wszystkiego nie byłem w stanie, stwierdzić ile razy już wspólnie doszliśmy usatysfakcjonowani ze wspólnych zabaw.
Sorey porządnie wymęczył i mnie i siebie, z czego akurat się cieszyłem, po takim seksie od razu padliśmy, nie mając siły już o niczym mówić ani nad niczym się zastanawiać.

Rano, gdy otworzyłem oczy, mojego męża już przy mnie nie było, a to oznaczało jedno, dzieci też już nie spał, leniwie podnosząc się do siadu, wydostając się z łóżka, musząc się umyć, zdecydowanie po wczorajszym musiałem doprowadzić się do porządku. Przy okazji postanowiłem zmienić również pościel, ta troszeczkę była przez nas wybrudzona, a to dobry powód, aby i ją doprowadzić do porządku.
Po godzinie wszystko było już gotowe, pranie zrobione i wysuszone, a i ja byłem już czyściutki.
Zanosząc wszystko do szafy, ładnie w niej poukładałem, schodząc do moich bliskich.
- Dzień dobry - Przywitałem się zadowolony, całując męża w usta a dzieci w czułka.
- Dzień dobry owieczko, wyspałeś się? - Zapytał, gdy usiadłem obok niego na krześle, patrząc na nasze jedzące grzecznie dzieci.
- Tak, nawet nie wiesz, jak bardzo - Odpowiedziałem, uśmiechając się do niego łagodnie. Byłem zadowolony z wczorajszej nocy. I niczego nie żałowałem, chciałem tego i dostałem, plus on też się zmęczył, a o to mi przecież chodziło. - Jakieś plany na dziś odnośnie do ślubu? Wypadałoby chyba do Alishy zajrzeć, aby nie wymyśliła, w tej sali balowej bóg wie czego - Odezwałem się świadom tego, że ślub już niebawem a my wciąż jesteśmy w proszku.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz