Byłem mu za to naprawdę wdzięczny, bo nie wiem, co bym zrobił, gdyby nie on. Pewnie musiałbym mieszkać w jakiejś gospodzie, w której niczego nie mogę być pewien. Tutaj było nieco zimno, ale to nawet dobrze. Dzięki temu bez żadnych podejrzeń mogę się do niego bezkarnie przytulać. A w tym momencie odczuwałem silną potrzebę przytulenia się do niego. I nie dlatego, by się ogrzać. Potrzebowałem chyba jakiegoś psychicznego pocieszenia, poprawy samopoczucia, czy co on tam to przytulanie robi poza ogrzewaniem. Tylko jak ja mam mu to oznajmić? Tak wprost? Chyba nie, bo to tak trochę dziwnie będzie brzmiało. No i też nie chciałbym nikogo dotykać, kiedy jestem w takiej okropnej koszuli. Wpierw muszę się przebrać. I umyć. Tak, muszę z siebie zmyć niepożądany dotyk.
- Dziękuję – powiedziałem szczerze, patrząc mu prosto w oczy. Lubiłem kolor jego tęczówek. Złoty to wdzięczny kolor. I jednocześnie też niezwykle rzadki, jak na kolor oczu.
- Nie masz za co – przyznał, uśmiechając się delikatnie. To był naprawdę wspaniały widok. Szkoda, że nie mogę go w jakiś sposób zachować. I patrzeć na niego, kiedy tylko będę miał gorszy humor.
- Mam. Gdyby nie ty, musiałbym się tułać po gospodach. I znów trafiłbym na jakiegoś pijanego głupka – powiedziałem, zabierając się za jedzenie, zdając sobie sprawę, że zaczynam się na niego gapić, a to raczej niewskazane było.
- No i właśnie dlatego zostajesz u mnie – skwitował, także zabierając się do jedzenia.
Kiedy dokończyliśmy jeść, zabrałem się za zmywanie, nie mając z tym wielkiego problemu, prosząc Haru, by przygotował nam kąpiel. Odkąd byłem tak trochę zmuszony to robić podczas procesu gojenia się jego rany, by mu się przypadkiem nic nie pogorszyło. Później znacznie łatwiej mi to przychodziło. Zresztą, podczas kiedy ja zmywam, on przygotowuje nam kąpiel, więc przynajmniej nie będę musiał za długo czekać.
Czekając na kąpiel, przywitałem się z Damą, która sama do mnie przyszła, wdrapując się po nodze. Zapomniałem już, że kotki to takie kochane stworzenia, tak dawno nie miałem z nimi do czynienia. Nie rozumiem, czemu tak bardzo przeszkadzał babci Biszkopt. Czy jakiekolwiek inne zwierzę w domu. Powtarzała, że zwierzęta są brudne, ale nie wiem, czy to poprawne stwierdzenie. I Koda, I Dama były brudne, bo były zaniedbane. Teraz mają dom, trochę miłości, i jakoś tak zupełnie inne się wydają. Jedyne, co mógłbym im zarzucić i byłoby to związane z brudem, to to, że zostawiają sierść, ale niespecjalnie mi to przeszkadzało. Zresztą, sierści z ubrań łatwo można było pozbyć się za pomocą szczotki.
Po przyjemnej kąpieli z Haru przebrałem się w jedną z jego koszul, a kiedy już oboje znaleźliśmy się w łóżku, od razu wtuliłem się w jego przylgnąłem do jego ciała, mocno się w niego wtulając. Mimo, że był biedniejszy, chyba miał lepiej, bo mógł wybrać na partnera tego, kogo chce. Znaczy, prawie, bo ta cała Emi była jednak poza jego zasięgiem, ale to nawet lepiej dla niego. Chodzi mi o to, że Haru nie ma żadnego przymusu. To musi być miłe doświadczenie. Też bym sobie mógł na to pozwolić, gdyby nie babka... czemu ona tak bardzo chce rządzić swoim życiem? Miała swoje, niech teraz pozwoli mi być sobą.
Spałem jak zabity do momentu, w którym to nie poczułem, jak moje źródło ciepła odsuwa się ode mnie. Zaspany otworzyłem oczy i w ostatnim momencie chwyciłem go za nadgarstek, uniemożliwiając mu opuszczenie łóżka.
- Zostań – poprosiłem, patrząc na niego prosząco, wręcz błagalnie. Po wczorajszym dniu byłem przybity, i nie miałem najmniejszej ochoty wychodzić z łóżka, na patrol, który nie ma najmniejszego sensu. I jeszcze później, po tym wszystkim, iść śledzić Buntę... jak co do tego drugiego wyjścia nie mam, kiedy już wszystko załatwiłem, ale na szczęście do tego jeszcze trochę czasu. Ale na patrol? Możemy chyba raz sobie to odpuścić. Zwłaszcza patrol na obrzeżach miasta, gdzie nic się nie dzieje. Jeden dzień to nic złego przecież.
- Muszę iść wyprowadzić Kodę. A potem trzeba się zbierać do pracy – przypomniał mi, gładząc mnie po włosach, które po całej nocy musiały wyglądać tragicznie.
- Nie idźmy dzisiaj do pracy. Zostańmy tutaj. Nie mam ochoty tam iść – poprosiłem mając nadzieję, że na to przystanie. W tym momencie wszystko, czego chciałem, to po prostu przytulenia się do niego. I zapomnienia o tym, co zdarzy się w niedzielę... nie no, do ślubu nie dojdzie, nie ma takiej możliwości, do tego mnie nikt nie zmusi.
<Haru? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz