wtorek, 24 października 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Nie rozumiałem skąd ten pośpiech, krawiec obiecał nam, że skontaktuje się z nami, gdy nasze stroje będą gotowe, po co wiec iść do niego wcześniej? W końcu mamy jeszcze pełen miesiąc, aby nie tylko odebrać nasze stroje, ale i przygotować wszystko na nasz ślub, czy to dużo czasu? To zależy tak naprawdę co do zrobienia jeszcze mamy, jednak myślę, że mężczyzna zdąży uszyć nasze stroje przed naszym ślubem, a my nie musimy się o to martwić, co za tym idzie, nie musimy do niego iść. Oczywiście, jeżeli mój mąż czuję, że powinniśmy to zrobić, nie będę stawiał mu oporu, tylko posłusznie z nim pójdę, wiedząc i rozumiejąc, że to sprawi mu największą przyjemność, a przecież o to chodzi, aby był spokojniejszy, a najwidoczniej ten stroje, a raczej mój strój ma dla niego naprawdę spore znaczenie..
- Oczywiście, jeśli uważasz, że tak będzie najlepiej, możemy to zrobić, dla mnie nie ma to najmniejszego problemu, chociaż krawiec zapewnił nas, że da nam znać, gdy tylko nasze stroje będą gotowe - Przypominałem mi tak dla pewności, aby upewnić się, czy aby na pewno doszło do niego to, co wcześniej mu powiedziałem.
- Tak wiem, pamiętam o tym, zresztą przed chwilą to mówiłeś, ale ja i tak uważam, że lepiej będzie, jeśli odbierzemy strój jeszcze dzisiaj tak dla świętego spokoju - Zapewnił mnie, a ja mogłem być już pewien, że dziś na pewno pójdziemy do krawca, dowiadując się czy nasze stroje są gotowe, chociaż skoro nie poinformował nas gońcem o tym fakcie, to na pewno tak nie jest.
- Jeśli tego chcesz - Zgodziłem się, zdejmując nasze maluszki z krzeseł, stawiając je na podłodze. - Idziemy od razu? Czy masz coś jeszcze w planach? - Podpytałem, zerkając na niego, gdy wycierał dłonie po umytych naczyniach.
- Możemy pójść od razu, musimy tylko najpierw przebrać dzieci, a potem pójdziemy do szewca - Odpowiedział, na co kiwnąłem delikatnie głową, biorąc nasze maluchy, do ich pokoiku gdzie zająłem się ich przebraniem w bardziej wyjściowe ubranka.
Hana i Haru przebrani w czyste ubrania bez czekania na mnie ruszył w stronę schodów. I o mój Boże jak dobrze, że Sorey stał właśnie w tym momencie przy nich, bo inaczej nie wiem, czy wybaczyłby sobie, gdyby spadły ze schodów.
- Hej, nie wolno wam tak mnie straszyć - Powiedziałem, podchodząc do dzieci, ciesząc się, że Sorey je zatrzymał, biorąc na ręce.
- Przepraszamy - Odpowiedziały, robiąc te swoje słodkie minki, no i co ja z nimi mam?
Nie mogąc się na nich długo gniewać, pogłaskałem ich delikatnie po głowach, schodząc po schodach na dół, gdzie od razu włożyliśmy buty sobie i dzieciom, biorąc ze sobą kurteczki, tak w razie, gdyby było im zimno.
Zabraliśmy maluchy do krawca, tak jak sobie tego życzył mój mąż, gdzie jak się okazało, mój stój był już gotowy, ale mojego męża jeszcze krawiec stwierdził, że potrzebuje jeszcze tygodnia, abyśmy mogli odebrać strój męża, naturalnie od razu odbierając mój, uspokajać tym samym mojego męża.
- To co, teraz do Alishy? - Zapytałem, zerkając na mojego ukochanego męża, trzymającego w torbie mój stój.

<Pasterzyku? C;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz