Z uśmiechem na ustach patrzyłem na mojego męża, który również wyglądał cudownie, rany pierwszy raz w życiu widziałem go tak ładnie uczesanego, ja nie wiem, jak kobiety to zrobiły, ale zmieniły mojego męża o sto osiemdziesiąt stopni, on zawsze był w moich oczach bardzo przystojny, ale dziś kurcze wyglądał naprawdę dobrze.
- Ty też wyglądasz obłędnie - Wyszeptałem, dotykając swoją obrączkę, z posiadania której bardzo się cieszyłem, trochę mi jej brakowało a teraz gdy znów miałem ją na palcu, czułem się znacznie lepiej.
Słysząc gości, którzy zaczęli głośno klaskać, odwróciłem się w stronę gości cieszących się naszym szczęściem.
Ciągnął delikatnie męża za dłoń, ruszyłem w stronę wyjścia z katedry, gdzie goście obrzucili nas ryżem na znak bogactwa, podchodząc do nas z osobna, życząc nam szczęścia i udanego pożycia małżeńskiego.
Po życzeniach i prezentach, wszyscy ruszyliśmy w stronę ogrodów królewskich, gdzie goście mogli zjeść, wypić i po prostu dobrze się bawić, gdy my z mężem mogliśmy rozpocząć pierwszy wspólny taniec, który był ponoć najważniejszą częścią wesela, w czym troszeczkę przeszkodziły nam nasze dzieci, które chciały tańczyć z nami, a więc nasz taniec był wspólnym tańcem z dziećmi, trochę tego nie wzięliśmy pod uwagę, ale w tej chwili nam to nie przeszkadzało, to nasze dzieci i miło, gdy były tuż obok nas.
Zmęczeni trochę wspólnymi tańcami zasiedliśmy na jedynych z ławek, puszczając maluchy, które poszły się bawić z króliczkami, które nie mam pojęcia, skąd się tu znalazły.
Opierając się o ramię męża, uchwyciłem jego dłoń, delikatnie się do niego uśmiechając.
- Jak się czujesz? - Zapytał, całując mnie w czubek głowy.
Słysząc jego słowa, odsunąłem się od niego, uśmiechając się do niego naprawdę szczerze.
- Jestem szczęśliwy, jestem naprawdę szczęśliwy, mam męża, mam dzieci czego mogę więcej chcieć? - Powiedziałem, patrząc na jego twarz, czując jego cudowne usta na moich wargach.
- Cieszę się bardzo, że jesteś szczęśliwy, bo tego właśnie dla ciebie chce, chce, abyś był szczęśliwy - Wyszeptał, głaszcząc mnie po policzku.
- Jestem no i mam nareszcie obrączkę - Powiedziałem zadowolony, dotykając obrączkę, która tak ładnie wyglądała na moim palcu.
Sorey zaśmiał się, słysząc moje słowa, chwytając moją dłoń, którą ucałował, nic już nie mówiąc, dostrzegając Aurorę, która właśnie do nas podeszła.
- Witam moich nowożeńców - Odezwała się, siadając obok mnie na ławce.
- Jak się bawisz? - Zapytałem, zwracając uwagę na kobietę, która właśnie z nami siedziała.
- Dobrze, chociaż jestem zdziwiona zachowaniem tego jednego mężczyzny - Powiedziała, wskazując na Zaveida, no tak akurat trafiła na tego najgłupszego gościa na weselu.
Uśmiechając się do kobiety, trochę z nią rozmawiałem, poświęcając jej uwagę, aby nie czuła się źle, w końcu tak się robi na weselu, dba się o każdego ze swoich gości, nawet jeśli drugiej połówce się to nie podoba.
Sorey chyba mając już dość tego, że poświęcam uwagę kobiecie, zamiast jemu samemu przeprosił Aurorę, ciągnąc mnie w stronę parkietu, zaczynając ze mną tańczyć, nie ukrywając tego drobnego niezadowolenia wywołanego krótką utratą mojej uwagi.
- Oj kotku nie rób takiej miny, naszym obowiązkiem jest dbać o dobrą atmosferę i poczucie naszych gości - Wyszeptałem, zbliżając się do jego ust, łącząc je w delikatnym pocałunku.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz