czwartek, 19 października 2023

Od Daisuke CD Haru

 Od razu widać było, że Haru w najlepszej kondycji za bardzo nie był. Podkrążone oczy, blada cera, jakaś taka niezbyt wyraźna mina... on spał w nocy? Bo wyglądał, jakby oka nie zmrużył. Czort go tam wie, co on po nocach robi. Normalnie powiedziałbym, że mógłby sobie odespać w siodle, ale skoro on nigdy nie jechał, pewnie nie będzie potrafił tak zasnąć... no nic, się zobaczy, jak to będzie, może dzisiaj pokonamy trochę mniejszą trasę, niż zaplanowałem, nie chciałbym, by mi tu przypadkiem z tego konia spadł. 
- Dzień dobry – odpowiedziałem, kiedy już dokładnie mu się przyjrzałem. Cóż, on ma ten luksus, że może sobie pozwolić na wyglądanie nieperfekcyjnie, ja niestety lub stety muszę zawsze prezentować się godnie, nawet jeżeli jedyną osobą, która mnie widzi, jest Haru. Albo raczej, tym bardziej powinienem się przy nim prezentować. – Wszystko masz? Zjadłeś śniadanie? – dopytałem, nie chcąc się później wracać. A śniadanie było bardzo ważne, bo następny posiłek będzie dopiero po południu, kiedy zatrzymamy się na postój i zrobi nam obiad. Albo może raczej ja zrobię nam obiad z jego wskazówkami. Wszystko się okaże. 
- Wszystko jest gotowe, śniadanie zjadłem, możemy ruszać – przyznał, wzdychając ciężko, jakby szedł na ścięcie. 
- Nie bój się, dałem ci najspokojniejszego konia, jakiego tylko miałem w stajni – powiedziałem, ruszając na tyły posiadłości, gdzie mieściła się stajnia oraz tylna brama, którą wyjedziemy. 
- Nadal jednak wydaje mi się, że lepiej będzie, jak będę szedł o własnych nogach – mruknął, podążając za mną. 
- Jedyne, co będziesz musiał robić, to z niej nie spaść. Rain jest bardzo spokojna. Będzie podążać i naśladować konia przed nią – mówiłem dalej mając nadzieję, że będzie choć trochę spokojniejszy. Z mojej strony zapewniłem mu najlepsze udogodnienie, jakie tylko mogłem. Czysto teoretycznie mogłem jeszcze nam karocę zorganizować, ale nią też długo byśmy jechali, a mnie trochę zależało na czasie. Zresztą, nie tylko mnie, jemu też powinno, jak już jego dłoń będzie zdrowa, będziemy mogli zabrać się za Buntę, a na tym nam obu zależy. 
I tak sobie teraz myślę, może jednak powinienem mu powiedzieć, jaką dokładnie cenę zapłacę? Haru chyba myśli, że zapłacę pieniędzmi, i trochę ma racji, bo jakiś datek będę musiał dać, ale także będę musiał dorzucić coś jeszcze. Otóż uzdrowiciel ten, czy też mag, czerpie moc z bardzo dziwnego i trochę kontrowersyjnego źródła. Z krwi, której potrzebuje różnej ilości. Wszystko zależy od tego, w jakim stanie jest rana, i nie może być to krew leczonego. Czytałem list, w którym rycerz, które dobre kilka lat temu stracił w bitwie nogę, i aby ją odzyskać, musiał „poświęcić” jednego ze swoich służących, bo aż taka ilość krwi była potrzeba, co jak dla mnie było praktyką obrzydliwą odbierać życie niewinnej osobie, ale to już moje zdanie. Haru jednak ma tylko przebitą rękę na wylot, do tego aż tak dużo krwi nie potrzeba, więc dla niego trochę jej upuszczę. I chyba powiem mu to dopiero, jak już się tam znajdziemy, bo wtedy nie będzie miał wyjścia, jak tylko się zgodzić, a coś czułem, że ma za dobre serce, by się na to zgodzić. 
- Przywitaj się ładnie – poleciłem, biorąc od niego torbę, by wziąć ją na swojego konia, który był w stanie unieść znacznie więcej niż jego klacz. Nie do tego powinien być wykorzystywany koń bitewny... niestety, rycerzem nie zostałem i raczej już nie zostanę, bo mi to tak już trochę przeszło. 

<Haru? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz