Nim cokolwiek zdecydowałem się zrobić, musiałem się zastanowić. W końcu aż tak ślepy nie byłem, widziałem, że Mikleo zmęczony, i nie chciałem go aż tak wykorzystywać. W końcu mogłem z tym sobie poradzić na wiele różnych sposobów, jak właśnie chociażby posprzątać dom, czy pójść z naszym kochanym, choć już nieco starym psem na spacer, no i Mikleo nie byłby zmęczony mną. No ale jakby się też tak nad tym zastanowić, to kiedy ostatni raz się kochaliśmy? Jeszcze przed północą. Toż to prawie miesiąc mija... Dosyć dużo i dla mnie, i dla Mikleo. Czy aż tak mi tego brakowało? Sam nie wiem, ostatnio nie za bardzo się nad tym skupiałem, miałem inne rzeczy do roboty, jak chociażby zajęcie się moim mężem, a później zajęcie się mną, no bo byłem zmęczony i taki trochę zimny. Teraz chyba było wszystko już w porządku. Pytanie jednak, jak tak właściwie czuł się mój mąż. Mógł faktycznie tego chcieć, albo mógł chcieć tego, bo ja tego chciałem. Ta druga opcja bardzo mi się nie podobała. Nie chciałbym, by mój Miki się zmuszał do czegokolwiek ze względu na mnie. On by się czuł okropnie, i ja bym się czuł okropnie... nie, ja tego nie chce.
- Ale jesteś pewien? Nie chcę, byś się do czegoś zmuszał – dopytałem chcąc, by był pewien. Nie chciałbym w jakikolwiek sposób wykorzystywać jego zmęczenia. To byłoby paskudne z mojej strony.
- Myślisz, że dałbym się tak wykorzystać? – zapytał, unosząc jedna brew.
- Tak. W pracy byłeś wykorzystywany przecież – dodałem, zauważając jego dziwne spojrzenie.
- To było coś innego. Teraz jestem pewien tego, czego chcę – wyszeptał, zarzucając ręce na moją szyję. No i co ja tu miałem zrobić? Odmówić mu? Nie wiem, czy tego chciałem. I czy on by tego chciał.
Nachyliłem się więc nad nim i ucałowałem delikatnie jego usta, początkowo chcąc wybadać sprawę. Mikleo mnie przekonywał, ale ja jakoś tak nie byłem za bardzo przekonany do jego zdania. W sensie, trochę uważałem, że Mikleo lekko się mógł przymuszać, bardziej świadomie albo mniej. Mikleo odwzajemnił pocałunek dosyć żarliwie, jedną ze swoich dłoni wsuwając pod moją koszulę. Wziąłem to za dobry znak i zabrałem się za odpinanie guzików jego koszuli. Czemu on do spania zawsze zakładał koszulę? Wyglądał w niej przeuroczo, owszem, ale było to dosyć problematyczne właśnie w takich sytuacjach. Co prawda nie zakładał spodni, więc dostęp do jego najwrażliwszych i najbardziej interesujących mnie miejsc był dosyć prosty, ale ja wpierw chciałem dostać się do jego klatki piersiowej. I do tego smukłego brzucha. I jakże wrażliwej skóry...
W końcu jednak udało mi się rozpiąć te wszystkie nieznośne guziki, dlatego pocałunkami zszedłem niżej na jego szyję, zasysając jego skórę i delikatnie podgryzając, co od razu wywołało w nim ciche westchnięcia oraz wbicie pazurków w moje ramię. Zachwycony kontynuowałem tę podróż, jednocześnie drażniąc jego ciało dłońmi, lekko podszczypując czy też chwytając mocniej za jego biodra, ale to też nie wydawało się mu przeszkadzać. Jego ciało było naprawdę niesamowite. Takie delikatne, podatne na każdy mój dotyk... niby dobrze, bo za bardzo się starać nie muszę, ale też tak czasem z chęcią bym się postarał.
- Nadal jesteś pewien? – dopytałem, kiedy doszedłem pocałunkami do jego podbrzusza. Ostatnie, co chciałem zrobić, to coś wbrew jego woli, dlatego po prostu wolałem się dopytać, tak dla swojej pewności. No i jego.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz