Martwiłem się o Daisuke co jeśli z mojego powodu coś mu się stanie? Rany nie chce mieć go ma sumieniu.
- Nie przejmuj się, nic mu nie będzie - Odezwał się młody mężczyzna, kładąc mi na ranę coś bardzo śliskiego i do tego obrzydliwego w dotyku, jednak nie widziałem co, to było, gdyż zakrywał to swoją dłonią, którą do tego przyłożył.
Przez chwilę czułem dziwne mrowienie, a nawet pieczenie, które powodowały dyskomfort w miejscu rany, nieprzyjemne uczucie zniknęło, dopiero gdy mężczyzna zabrał swoją dłoń a wraz z nią to coś obślizgłego, ukazując mi moją dłoń, która znów była cała i zdrowa.
Zaskoczony Przeglądałem się jej przez chwilę, nie dowierzając w to, że rana się zasklepiła, a dłoń była sprawna, zupełnie nie wiedząc, co się dzieje, patrzyłem na tę dłoń, zastanawiając się jakiej magii użył, aby oddać mi coś, czego żaden człowiek nie byłby w stanie mi już zwrócić.
- Twoja dłoń wróciła do zdrowia, daj jej jeszcze odetchnąć, trochę nim znów zaczniesz ją używać - Odezwał się, uzdrowiciel, skupiając na chwilę moją uwagę.
- Dziękuję - Zacząłem wdzięczny mężczyźnie za zwrócenie mi czegoś, co myślałem, że zostało mi już na zawsze odebrane..
- Nie mi dziękuj, gdyby nie jego krew na pewno nie bym nie zrobił - Odpowiedział, a ja zwróciłem całą swoją uwagę na Daisuke.
Jego poświęcenie naprawdę bardzo dużo dla mnie znaczyło, gdyby nie on chyba nigdy nie odzyskałbym zdrowia i tego długu wdzięczności akurat do końca życia u niego nie spłacę.
Mężczyzna pozwolił nam opuścić swoją chatkę, a ja zabierając mojego towarzysza pod pachę, wróciłem do naszego małego obozowiska, które rozłożone zostało dla nas, aby po powrocie móc tu wrócić i odpocząć, to znaczy przede wszystkim on powinien teraz odpocząć, bo ja czułem się naprawdę bardzo dobrze.
Położyłem go delikatnie na kocu, nakrywając go drugim kocem, spokojnie zajmując się ogniem, który trzeba było rozpalić, może i nie planowaliśmy nic już jeść, ale dla Daisuke go rozpalę, znając go to i tak będzie zimno, a więc chociaż ciepły ogień mu pomoże rozgrzać się, a przynajmniej taką miałem nadzieję.
- Haru - Usłyszałem zmęczony głos Daisuke, który chyba trochę wrócić do żywych, to znaczy na chwilę po prostu się ocknął.
- Tak? - Zbliżyłem się do niego, przyglądając uważnie jego twarzy.
- Nie chce leżeć na kocu, chce moje łóżko - Mruknął, zachowując się trochę jak mały chłopiec, co przyznam, było bardzo słodkie, ale oczywiście muszę mu to wybaczyć, oddał dziś dużo krwi dla mnie, a to oznacza, że może nie do końca być sobą.
- No dobrze już się kładę - Obiecałem, dorzucając jeszcze na szybko patyki do ognia, aby szybko nie zgasł, kładąc się na kocu, pomagając Daisuke położyć się na mnie, tak jak dobie tego życzył.
- Wiesz, muszę ci podziękować - Odezwałem się, nakrywając go porządnie kocem, aby nie było mi zimno.
- Za co? - Mruknął, ledwo kontaktując.
- Za twoją pomoc, gdyby nie to nigdy już nie byłbym sprawny - Odezwałem się po chwili, dostrzegając, że już śpi, a więc pewnie mnie nie słyszał, no nic, trudno najważniejsze, aby teraz doszedł do siebie. - Dobranoc - Wyszeptałem, przytulając go mocniej do siebie, robiąc to, co on zrobił, po prostu zasypiając.
<Daisuke? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz