Byłem naprawdę zły, z powodu tego, co się wydarzyło, Bunta nie zasługiwał na wyjście z dołka, jak ktoś w ogóle mógł opłacić jego wyjście? Jak mnie drażniąc ci głupi bogacze, moga robić wszystko, co im się podoba bez względu na to czy takie jak ja się to podoba, czy też nie. No tak naprawdę to nie ma znaczenia, Bunta został uwolniony i coś tak czuje w kościach, że drugi raz nie da się tu wtrącić.
Ciężko westchnąłem, odprowadzając wzrokiem Bunte, który z uśmiechem na twarzy opuszczał koszary, nie mając zamiaru już tu nigdy wracać.
- Naprawdę? No co ty nie powiesz - Odezwałem się podirytowany, chyba nie potrzebnie się tak do niego odzywając, nie on jest temu winien, że Buta został uwięziony, pytanie tylko kto go uwolnił.
- Co z tobą? Nie ma mnie się wyrzywaj - Mruknął, niezadowolony moim zachowaniem.
Miał racje, nie na niego powinienem się denerwować on mi nie zawinił, przynajmniej jeszcze nie teraz, chociaż cały dzień jeszcze przed nami, kto więc wie, co głupiego zrobi, aby zajść mi za skórę.
- Masz rację, przepraszam, po prostu mnie wkurzył - Przyznałem się do błędu, nie chcąc się na nim wyszywać.
Wzdychając ciężko, zabrałem się do pracy, bo tylko to w tej chwili mi pozostało? Wkurzać się na Buntę? Na to czasem też przyjdzie, teraz są ważniejsze sprawy, musieliśmy odbębnić patrol, a każde z nas miało gorszy nastrój a wszystko to przez tego cholernego dupka i osobę, która śmiała wpłacić za niego kaucję, cholerny co jest z tym ludźmi?
Nasza dniówka dobiegła końca, a każde z nas ruszyło w swoją stronę, Daisuke po tygodniu mógł wrócić do domu, nie trując mi już życia, pozwalając mi odpocząć w swoich czterech ścian.
Zadowolony ciszą i spokojem ruszyłem dobrze mi znaną trasą do domu, nie zwracając uwagi na otoczenie, chcąc już tylko znaleźć się w domu i pewnie bym się znalazł, gdyby nie kilku mężczyzn, którzy obeszli mnie do koła, zwracając moją uwagę.
- Czego chcecie? - Zapytałem, nie rozumiejąc, kim byli i czego ode mnie chcieli.
- Wyrównać rachunki - Odezwał się jeden z nich, bawiąc się w dłoni bronią, którą na pewno chciał na mnie użyć.
- Rachunki? Jakie rachunki? - Zapytałem, unosząc jedną brew ku górze.
Mężczyźni nie odpowiedzieli, atakując mnie, zmuszając do samo obrony.
Walka była zacięta, nie miałem tak łatwo zamiaru się poddać, mimo że nie miałem żadnych szans.
Oberwał mi się bardzo mocno, miałem obitą twarz, połamane żebra i przebitą na wylot dłoń, rany jak strasznie to bolało.
- Pozdrawiam od Bunty - Odezwał się jeden z nich, kopiąc mnie w klatkę piersiową, powodując moje zwinięcie się z bólu..
Ledwo oddychając, podniosłem się z ziemi, chwiejnym krokiem wracając do domu, gdzie mogłem umyć twarz, biorąc do ręki ścierkę, którą starałem się zatamować krwawienie, siadając przy szafce w kuchni, nie mając siły za bardzo się poruszać, każdy mój ruch, a nawet oddech utrudniał mi życie. Cholerny Bunta niech ja tylko go spotkam na swojej drodze, na pewno pożałuje tego, co mi zrobił, nie odpuszczę mu, gdy tylko dojdę do siebie, tym razem już mu tego nie podaruje.
<Daisuke? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz