Nie byłem do końca przekonany co do diagnozy lekarza, nie było ze mną aż tak źle, to fakt trochę mnie to wszystko bolało, ale żeby aż tak panikować, dłoń już raczej nigdy nie będzie w stu procentach sprawa i regionu jest świadom, ale całą resztą? To zdecydowanie przesada.
Żebra w końcu się zrosną, a ja dojdę do siebie, potrzebuję tylko czasu, nie ma co panikować, w gorszych opresjach byłem, no może poza tym przebicie ręki, to akurat zdarzyło mi się pierwszy raz.
- Musi pan dużo odpoczywać, minie trochę czasu nim żebra się zrosną, niestety, jeśli chodzi o dłoń, tu może być już znacznie gorzej - Powiedział, czym mnie nie pocieszył, bo niby wieszałem, że najlepiej nie jest, ale żeby aż tak źle?
Westchnąłem cicho, czując ból, rany nawet to jest takie trudne?
- Ile czasu minie nim żebra się zrosną? - Zapytałem, chcąc wiedzieć, jak bardzo będą w plecy z wypłatą i jak długo będzie mnie to wszystko boleć.
- Mniej więcej żebra powinny się u Pana zrosnąć w terminie od 6 do nawet 8 tygodni - Wyjaśnił, czym mnie załamał, dwa miesiące? Nie, nie zgadzam się z tym, już stracę tyle czasu, ja muszę pracować i będę pracować, bez względu na to co mówi mi ten lekarz.
- Czy to już wszytko? - Zapytałem, schodząc z kozetki opatrzony i chyba trochę mniej obolały, leki pomogły jak miło z ich strony.
- Tak, proszę odpoczywać i regularnie brać leki, ponadto proszę dziennie zmieniać okład, aby nie wdało się zakażenie - Poprosił, podając mi na kartce zapis wszystkich leków, które mam wykupić no już zdecydowanie aż tyle tego było mi potrzebne.
- Dziękuję - Odpowiedziałem, zabierając od niego dokument, który mi przekazał.
- Tylko proszę o siebie zadbać, nie chce pan przechodzić przez powikłania - Powiedział, wychodząc, ze mną z gabinetu.
- Proszę się nie martwić, zadbam o siebie - Powiedziałem, uśmiechając się do niego łagodnie, co jak co ale coś tam jeszcze drugą ręką zrobić będę umiał, będzie to ciężkie, ale chyba i tak nie mam wyjścia.
Mój towarzysz przez cały ten czas stał z pieskiem, który podbiegł do mnie, wesoło merdając ogonkiem.
Bo i pewnie bym go pogłaskał i przytulił, gdyby nie to, że nie mogłem się schylić, teraz chyba faktycznie będzie mi ciężko żyć.
Żegnając się z doktorem, wyszliśmy z budynku, chcąc wrócić do swojego domu, tam die położę i prześpię cały dzień, chyba niczego tak bardzo mi teraz nie potrzeba, jak snu.
I taki właśnie był mój plan, chciałem iść prosto do domu i pewnie bym to zrobił, gdyby nie głos mojego kompana.
- Nie idziemy do twojego domu - Odezwał się, czym mnie zaskoczył, jak to nie? Przecież ja cierpię, nie mam siły ani ochoty nigdzie indziej chodzić.
- Nie? To gdzie chcesz iść? - Podpytałem, zerkając na niego zmęczony, nie mając już na nic siły.
- Do mnie, tam będzie ci lepiej, będzie ci ciepło, będziesz miał dostęp do leków i regularne jedzenie, nie mogę pozwolić, abyś teraz został sam - Stwierdził, czym mnie lekko zaskoczył.
- Nie jestem pewien czy to taki dobry pomysł - Wyznałem, chwytając się za żebra, odczuwając ich ból. - Twoja babka może nie być z tego zadowolona, a ja nie chce problemów - Wyznałem, zgodnie z prawdą nie chcąc być jego problemem przez ten czas.
<Daisuke? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz